Muzyczne piekło, emocjonalny raj, estetyczna uczta

17.11.2017
Muzyczne piekło, emocjonalny raj, estetyczna uczta

„Nie każ mi umierać tak młodo; wciąż trwa światła dotyk!

Nie każ oczom zatonąć w ciemnościach podziemia”

Ifigenia w Aulidzie, Eurypides

EDYTA NOWAK: Wyobraźmy sobie takie dwa scenariusze: w pierwszym na scenę wychodzą muzycy, grają uwerturę, później dołącza do nich solista, śpiewa karkołomną arię, drugą, wreszcie kolejne, przetykane fragmentami instrumentalnymi, by zachować pozory dynamiki koncertu. Znamy to wszyscy, te popisowe recitale wokalne, które nie kryją w sobie nic ponad demonstrację talentu i techniki, a także – choć rzadziej – piękna muzyki pisanej na ludzki głos.

Tymczasem scenariusz drugi zapowiada się znacznie bardziej intrygująco – brawurowe arie stały się w nim zaledwie punktem wyjścia dla zbudowania spójnej opowieści, dalece wykraczającej poza zwykły pokaz umiejętności. EnfersPiekła. Ta opowieść – skonstruowana niczym msza żałobna, przebiegająca od Introitus po Communio – przedstawia podróż bohatera w mroczną otchłań. Nie ma dla niego powrotu do ziemskiej zwyczajności. Historia pcha go przez burzę afektów aria po arii. To opowieść złożona z precyzyjnie dobranych, zarówno pod kątem nastroju, jak i tematyki, fragmentów oper Jeana-Philippe’a Rameau i Christophe’a Willibalda Glucka, opowieść pełna dodatkowych tropów, które pozostawili po sobie Marc-Antoine Charpentier, Jean Gilles, Michel-Richard de Lalande i Jean-Féry Rebel. Przypominająca muzyczny patchwork, ale w swej różnorodności spójna, o czytelnej osi, wciągającej dramaturgii, zamknięta oraz – co najważniejsze – pełna emocji. Chwytająca za gardło od pierwszych taktów.

Zasługa to przede wszystkim dwóch wielkich kompozytorów, których wkład w historię francuskiej opery nie ma sobie równych – Rameau oraz Glucka. Pierwszy burzliwy i bujny, drugi bardziej powściągliwy muzycznie, ale przemawiający psychologiczną głębią. Obaj chętnie umieszczali w swych dziełach piekło – czasami było ono torturą bohaterów, czasami postaci trafiały do niego, by przekonać się, że prawdziwym piekłem jest ich ziemskie życie.

A nikt nie przedstawi tego dramatu lepiej, niż Stéphane Degout, wybitny baryton znany z największych scen europejskich: festiwalu w Salzburgu, brytyjskich Glyndebourne i Royal Opera House, oraz francuskich, by wymienić zaledwie festiwal w Aix-en-Provence, Opéra de Paris czy Théâtre des Champs Elysées. Samym tylko głosem zdolny jest poruszyć w nas wszelkie pokłady melancholii, zmrozić krew, przywołać słodycz miłości... Natomiast kiedy Degout dostaje wyzwanie w postaci opowiedzenia historii, wiemy, że nie tylko nie zawaha się użyć wszystkich wokalnych środków, ale i wciągnie nas w opowieść bez reszty. Nawet nie zauważymy, że jesteśmy już po drugiej stronie, wraz z nim, ale bezpieczni. I oczarowani.


Stéphane Degout, fot. Julien Benhamou

Czy w obliczu takiej perspektywy warto w ogóle zawracać sobie głowę pierwszym scenariuszem?

Na to pytanie może być tylko jedna odpowiedź. Zna ją Raphaël Pichon – założyciel, dyrektor artystyczny i dyrygent znakomitego zespołu Pygmalion, z którym zachwycił nas w kwietniu podczas 14. Festiwalu Misteria Paschalia, a także twórca tego niezwykłego programu. „Nie przepadam za tradycyjnymi recitalami. Śpiewak wchodzi i schodzi ze sceny co utwór. Nie ma w tym dramaturgii, brakuje relacji między solistą a orkiestrą, solistą a widownią. Nie ma w tym historii.” – mówi, zaczynając tym samym opowieść o idei, jaka stoi za programem. A jej złożoność zachwyca. Pieczołowicie dobrane recytatywy, arie, duety i części mszy żałobnych przeplatane są fragmentami instrumentalnymi doskonale uzupełniającymi akcję dramatu. Pichon z przejęciem opowiada o tematach kolejnych części, tłumaczy dlaczego Dieux que d’infortunés z opery Hippolyte et Aricie Rameau umieścił w części odpowiadającej liturgicznemu Kyrie, a Danse de Furies z Orphée et Eurydice Glucka zaraz po hymnie Dies Irae de Lalande’a, wyjaśnia, gdzie musi dokonać transpozycji i ujednolicić tonacje. Snuje opowieść, w której już niedługo będziemy mogli uczestniczyć, a jego entuzjazm jest niezwykle zaraźliwy. „Chciałbym, żeby to było jutro!” – kończy. I nie sposób się z nim nie zgodzić.

Emocje zapewni nie tylko doskonale skonstruowany program, ale także wykonawcy. Jakże mogłoby być inaczej, kiedy Degout partnerować będą muzycy z francuskiego zespołu Pygmalion. W ciągu zaledwie 10 lat od założenia prowadzona przez Pichona grupa złożona z trzydziestu instrumentalistów i tyluż śpiewaków stała się jedną z najlepszych na świecie. Raphaël Pichon swoją karierę zaczynał jako dziecko, śpiewając w znanym chórze Maîtrise des Petits Chanteurs de Versailles i – jak sam wspomina – największą przyjemność i inspirację czerpał z odkrywania tego, co można osiągnąć dzięki współpracy wielu utalentowanych ludzi. Ta radość wspólnego tworzenia nigdy go nie opuściła i jest dziś szczególnie widoczna w brzmieniu zespołu, wyczuciu, z jakim go prowadzi, oraz w entuzjazmie muzyków, z którymi współpracuje.

Już 18 stycznia 2018 roku Raphaël Pichon wraz z zespołem Pygmalion oraz występującym po raz pierwszy w Polsce Stéphane’em Degout zabiorą nas w niezwykłą muzyczną podróż do Piekieł. Czy warto za nimi podążyć? Oczywiście! Nie ma prawdopodobnie takiego miejsca, do którego nie byłoby warto pozwolić się zabrać grupie tak wybitnych artystów.

Więcej na: www.operarara.pl

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.