Monachium: miasto i muzyka
Monachium jest dziś niekwestionowaną europejską stolicą opery. Melomani z różnych stron świata przyjeżdżają tutaj aby latem obejrzeć przedstawienia operowe. Dla mnie również miasto to jest celem swoistej muzycznej pielgrzymki. Przyjazd tutaj podczas Festiwalu Operowego w lipcu jest zawsze szczególnym przeżyciem. W tym roku miałem szczęście obejrzeć trzy produkcje Bawarskiej Opery Państwowej.
Dziś Monachium i opera dla wielu melomanów są niemal synonimami. Muzyka towarzyszyła miastu od zawsze, jednak symbolicznie za początek Bayerisches Staatsorchester przyjmuje się rok 1523, kiedy to szefem dworskiej orkiestry został Ludwig Senfl. Ten kosmopolita, który podróżował po europie i odznaczał się wybitną wiedzą muzyczną wniósł do monachijskiej orkiestry najwyższe standardy renesansowe. Później pałeczkę dyrektora muzycznego przejął Orlando di Lasso. Już wtedy do Monachium przejeżdżali kompozytorzy i muzycy z całego kontynentu, aby tutaj właśnie uczyć się kunsztu. Już od czasów renesansu w Bayerisches Staatsorchester mogli grać jedynie profesjonalni muzycy, którzy byli opłacani za swoją pracę, tak iż mogli się z tego utrzymać. W tamtych czasach było to rzadkością.
Monachium od wieków ściągało najlepszych muzyków z całej Europy. Tutaj nie pytano o pochodzenie, ale o kompetencje. Dzięki temu miasto tętniło sztuką, a muzyka była w jego sercu. Interesujące jest jak miasto przyciągało artystów. Czasem były to ulgi podatkowe, a często stypendia dla młodych muzyków.
W 1653 roku orkiestra po raz pierwszy wykonała operę, która w tamtym czasie wciąż była rzadkością po tej stronie Alp. W drugiej połowie XVIII wieku orkiestra ta była przykładem dla innych tego typu zespołów. Trzydziestu trzech stałych muzyków było niejako prototypem współczesnych orkiestr symfonicznych. W tym czasie przez około dwa lata w Monachium mieszkał młody Mozart, który tutaj właśnie napisał i po raz pierwszy wystawił dwie swoje opery: La finta giardiniera (1775) oraz Idomeneo (1781).
Od 1811 roku na mocy królewskiego dekretu orkiestra mogła regularnie organizować koncerty dla zwykłych mieszczan. Był to pierwszy na świecie regularny sezon koncertowy. Orkiestra stała się integralną częścią miejskiego życia. Każdy z koncertów był opisywany w prasie, a ludzie dyskutowali o nowych kompozycjach i odwiedzających miasto wirtuozach. Gdy w drugiej połowie XIX wieku szefem orkiestry został Hans von Bülow mieszkańcy Monachium mogli usłyszeć nowatorskie w tym czasie dzieła Wagnera. Swoje premiery miały tutaj Die Meistersinger von Nürnberg, Tristan und Isolde, Das Rheingold oraz Die Walküre. Rewolucji industrialnej towarzyszyła rewolucja w muzyce.
Monachium wydało wielu wybitnych kompozytorów. Najważniejszym z nich był Ryszard Strauss, który w młodości był też dyrektorem tutejszej orkiestry, a później już gościnnie przygotowywał premiery swoich dzieł Friedenstag oraz Capriccio.
Warto też wspomnieć, że Ubu Rex Krzysztofa Pendereckiego miało swoją światową premierę w 1991 roku w Bayerische Staatsoper. Wtedy dzieło to otworzyło letnie festiwal operowy, natomiast w zeszłym roku festiwal ten otworzyło inne dzieło Pendereckiego Die Teufel von Loudun.
Od swoich początków do dzień dzisiejszy Bayerisches Staatsorchester towarzyszyła miastu wyznaczając nowe trendy, inicjując debaty społeczno-polityczne i będąc swoistym estetycznym drogowskazem. Dziś orkiestra ta jest synonimem jakości. W ostatnich dekadach pracowali tu dyrygenci tacy jak: Zubin Mehta, Kent Nagano, Kirill Petrenko oraz Vladimir Jurowski, który jest obecnie dyrektorem muzycznym Bayerische Staatsoper.
Jednak myślę, że fenomen tej orkiestry nie polega jedynie na wysokiej jakości artystycznej. Przez wieki muzycy stworzyli etos, który dziś jest istotną częścią tożsamości tej instytucji. Etos ten opiera się na otwartości i różnorodności. Od swoich początków po dzień dzisiejszy orkiestra zatrudniała dyrygentów i muzyków z różnych stron świata i wykonywała nowe kompozycje. Czasem ku przerażeniu publiczności, jednak w Monachium podejmowano artystyczne ryzyko. Obecnie każdego roku zobaczymy tutaj współczesne opery oraz czasem zapomniane dzieła barokowe. Z pewnością świadczy to też o wszechstronności orkiestry, która jest w stanie z łatwością obracać się w różnorodnej stylistyce muzycznej.
Dobrym przykładem takie różnorodności programowej jest tegoroczny festiwal. W tym roku można było zobaczyć dwie produkcje w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. W tym roku mija trzydzieści lat od artystycznego debiuty tego najbardziej znanego polskiego reżysera operowego. Można powiedzieć, że Monachium to jego artystyczny dom, gdyż to tutaj powstały jego najciekawsze i czasem dość kontrowersyjne przedstawienia. Ja miałem okazję zobaczyć Dido and Aeneas ... Erwartung. Przedstawienie zawierało barokową operę Henry Purcella oraz monodram Arnolda Schoenberga. Obie opery były połączone interludium skomponowanym przez Pawła Mykietyna. Warlikowski stworzył wciągające przedstawienie w filmowym stylu. Przyjaciele jadą do domku w lesie, aby wspólnie spędzić kilka dni. Stopniowo wychodzą z nich skrywane lęki i stłumione fantazje seksualne. Pobyt w lesie zamienia się w koszmar i wiedzie do tragedii. Widać tutaj nawiązania do “Antychrysta” Larsa von Triera, ale mimo to jest to całkowicie oryginalne i świetnie przygotowane przedstawienie. Pojawiają się tutaj tancerze, którzy wnoszą świeżość, są kamery na żywo oraz animacje. Warlikowski wykorzystuje wszystkie dostępne środki, aby stworzyć przedstawienie na miarę naszych czasów. Andrew Manze dynamicznie poprowadził Bayerisches Staatsorchester. Pod jego batutą orkiestra posiadała lekkie, rozproszone brzmienie, które świetnie sprawdziło się w przypadku Purcella jak i Schoenberga. Świetnie spisała się w głównej roli Ausrine Stundyte. Jej głos miał lekkie, ale intensywne brzmienie.
Hołdem w stronę chlubnej przeszłości orkiestry było wznowienie Tristana i Izoldy. Ta produkcja Warlikowskiego była stylistycznie odmienna od Dydony i Eneasza. Jego Tristan jest niejako nostalgiczną medytacją o intymności i samotności. Głównie bohaterowie żyją w pustce, w świecie, który nie posiada już żadnych znaczeń. Metaforą tej pustki są lalki, które często pojawiają się w przedstawieniu, czasem podglądając bohaterów, a czasem niejako przejmując główne role. Tristan i Izolda marzą o miłości, o jakiejś formie intymności, ale nie jest im dane jej zaznać. Przedstawienie to jest dość wolne, niewiele tutaj się dzieje. Jest to wizja pewnego końca świata, świata opartego na tradycyjnych wartościach takich jak miłość, intymność, rodzina. W tym przypadku Bayerisches Staatsorchester posiadało czyste, mocne brzmienie. Lothar Koenigs prowadził orkiestrę wyraziście, świetnie operując dynamiką dźwięku.
Moja muzyczna wizyta w Monachium była jak zwykle ekscytująca. Tutaj muzyka jest nie tylko w operze, ale jest integralną częścią miasta. Mieszkali i tworzyli tutaj wybitni kompozytorzy i ten klimat sztuki się czuje w Monachium. Jednak dobrze zwieńczyć muzyczną podróż tradycyjną bawarską golonką serwowaną w jednym z tutejszych tradycyjnych pubów.