Marriner w Katowicach
Sir Neville Mariner to prawdziwa legenda. Angielski dyrygent nie pojawia się w Polsce często, nic więc dziwnego, że sala katowickiego NOSPRu 8 listopada pękała w szwach.
Marriner zasłynął przede wszystkim jako specjalista od muzyki klasycyzmu, i to właśnie najbardziej reprezentatywne utwory tego okresu weszły w skład jego koncertu. Koncert rozpoczęła Symfonia nr 96 „Miracle” Josepha Haydna, a po niej zabrzmiał Koncert skrzypcowy A-dur KV 219 Wolfganga Amadeusza Mozarta z udziałem Bartłomieja Nizioła. Wieczór zakończyło wykonanie II Symfonii Ludwiga van Beethovena.
Marriner uraczył katowicką publiczność interpretacjami, które rzadko można już usłyszeć na żywo. Utwory wiedeńskich kompozytorów gra się dziś zazwyczaj w szybkich, nerwowych tempach, a artykulacja jest zwykle ostra i dość agresywna, przynajmniej w wykonaniach historycznych. W porównaniu z taki sposobem odczytania tej muzyki propozycje Marrinera wydawać się mogły romantyczne, żeby nie powiedzieć anachroniczne. Tempa we wszystkich trzech utworach były dość powolne jak na dzisiejsze standardy, brak w nich było też ostrzejszych akcentów artykulacyjnych. Marriner rekompensował to poprzez wydobywanie z orkiestry niezwykle ciepłego dźwięku, którego słuchało się z prawdziwą przyjemnością. Miał też świetne wyczucie barwy brzmienia orkiestry, sprawiające, że każda z sekcji zachowywała indywidualny charakter. Takie niespieszne, spokojne wykonania są dzisiaj rzadkością.
Bartłomiej Nizioł w koncercie Mozarta czuł się doskonale, chociaż momentami miałem wrażenie, że chciałby zagrać ten utwór szybciej. W odcinkach solowych przyspieszał, by za chwilę zwolnić wraz z tutti orkiestry. W II Symfonii Beethovena Marriner również pokazał, że woli operować mocnym, pełnym i ciepłym brzmieniem, niepozbawionym jednak dużej energii. Dyrygent położył nacisk głównie na sekcję drewna i smyczków, przez co akcenty kotłów i dźwięki blachy nie wybijały się za bardzo z tła. Znakomite wrażenie robiła zwłaszcza wolna część symfonii, zagrana w niezwykle delikatny i liryczny sposób.
Publiczność reagowała na wykonania niezwykle entuzjastycznie. Trzeba przyznać, że 89. letni dyrygent jest w świetnej formie – wyprostowany i energiczny przy podium, sprawiał, że muzycy z przekonaniem podążali za jego wskazówkami. Niezwykły wieczór, który zapamiętam na długo.
Oskar Łapeta
fot. Izabela Lechowicz fot. Izabela Lechowicz