Maria Wroniszewska: Sami sobie przygotowujemy młodzież [wywiad]
Z niepoprawną optymistką, Marią Wroniszewską z Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej rozmawia Maja Baczyńska.
(dokończenie wywiadu z Presto nr 7)
Jak ocenia Pani sytuację młodych muzyków w Polsce na dzień dzisiejszy?
Tak jak sytuację wszystkich młodych Polaków - bardzo pozytywnie. Pewnie w tej ocenie przebija moje nastawienie do życia (jestem podobno niepoprawną optymistką), ale jeśli ktoś tylko c h c e, może osiągnąć swoje cele. Bardzo podkreślam słowo „chce”.
Najlepsi pedagodzy, najbogatsi rodzice nie nauczą się za ucznia czy studenta, nie przeżyją za niego różnych doznań, które mogą pomóc w rozwoju tak fizycznym jak i mentalnym. Oczywiście brak pewnych trosk, kontakt z wyjątkowymi ludźmi ułatwi nam dojrzewanie, ale chęć działania, istnienia, tworzenia musi być w nas. Młodzi ludzie mają obecnie możliwość przemierzania świata praktycznie bez ograniczeń, nauka języków w zasadzie przebiega „bezboleśnie” – uczą się go podczas przebywania w danym kraju. Taka sytuacja rodzi też wiele niebezpieczeństw - zbyt szeroka oferta jak zawsze utrudnia wybór. I chyba tu jest największa i najwspanialsza rola rodziców i pedagogów – nauczyć i wspierać przy podejmowaniu życiowych decyzji, a w razie porażki pomóc się podnieść.
Parę słów o programach "Kompozytor - rezydent" i "Kompozytor - dyrygent" w kontekście działań prowadzonych przez Toruńską Orkiestrę Symfoniczną.
Od razu dodam, że zrealizowaliśmy też w tym roku program IMiTu „Nowe interpretacje”. Pianista Michał Szymanowski grał m.in. utwory Józefa Wieniawskiego i Witolda Maliszewskiego. Oceniam te programy jako bardzo przydatne i inspirujące. One właśnie mobilizują do podjęcia współpracy z młodymi artystami. Mało tego, dzięki działaniom podejmowanym przy realizacji tego typu programów zwraca się uwagę całego środowiska muzycznego i mieszkańców danego miasta właśnie na młodych muzyków. Często wzbudza to po prostu ciekawość i zachwyt, że wśród nas są ludzie, którzy mają niesamowite pomysły i odwagę na wcielanie ich w życie. Zawsze pojawia się też pewna duma, zwłaszcza wtedy, gdy po jakimś czasie dowiadujemy się, że zdobywają oni laury na konkursach, występują na festiwalach. Fakt, że my już z nimi współpracowaliśmy, znamy ich, w jakiś sposób dodaje nam splendoru. No cóż, często po latach – ba, nawet po stuleciach! - zawiesza się tablice pamiątkowe „tu był…., zatrzymał się na parę dni….” itp. Może kiedyś tak będą wspominać następne pokolenia naszych artystów i nasze działania?
Jaki jest odbiór prowadzonych przez Państwa działań, (mają Państwo wierną publiczność)?
Mamy wierną publiczność, mało tego, mamy publiczność „wyspecjalizowaną”. Sami sobie ją przygotowujemy. Wspomniałam wcześniej o edukacji najmłodszych i młodzieży. Od lat prowadzimy te działania na bardzo dużą skalę. Poza audycjami szkolnymi organizujemy co roku dla szkół ogólnokształcących konkurs z cyklu „Kompozytor – życie i twórczość”. Tegoroczna edycja poświęcona była oczywiście Witoldowi Lutosławskiemu i muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o część „słuchową” (koncert muzyki Lutosławskiego - uczestnicy rozpoznają jaki utwór słyszą) nie stanowiła ona dla finalistów najmniejszego problemu, a była naprawdę trudna. Ponadto zapraszamy widownię na próby generalne orkiestry. Są to tzw. spotkania z muzyką symfoniczną. Do niedawna powiedziałabym, że przychodzą na nie uczniowie, ale od dwóch lat systematycznie przychodzą też słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wieku oraz studenci toruńskich uczelni. Obydwa te projekty docenione były przez MKiDN i otrzymaliśmy na nie dofinansowania. Od roku mamy też „słuchające rodziny”. Dla nich przeznaczony jest cykl koncertów „Czas dla nas”, podczas których obowiązują zupełnie inne zasady np. siedzimy na podłodze na poduszkach, słuchacze grają i śpiewają razem z artystami, a przytulanie się i kołysanie w ramionach mamy, taty czy dziadków jest wręcz zalecane. Mamy też swoją publiczność festiwalową, bo te koncerty rządzą się jak gdyby własnymi prawami. Festiwal, który organizujemy już po raz siedemnasty łączy muzykę z architekturą Torunia. „Europa-Toruń. Muzyka i Architektura” (bo taka jest obecna nazwa festiwalu) składa się z tzw. Wieczorów - koncertów poświęconych muzyce różnych krajów i stylów. Na tych koncertach goszczą często turyści z różnych stron Polski i świata, no i oczywiście nasi wierni słuchacze. Koncerty „tradycyjne”, ujęte w planie na sezon artystyczny, też mają swoją publiczność, która ma swoich ulubionych artystów, kompozytorów, a nawet ukochane utwory.
Rozmawiała Maja Baczyńska