Marek Nosal: Nie chcę odciskać piętna. Chcę, aby festiwal wzrastał.

12.10.2016
Marek Nosal: Nie chcę odciskać piętna. Chcę, aby festiwal wzrastał.

Gitara – instrument ambiwalentny. Z jednej strony to najpopularniejszy instrument na świecie. Z drugiej – można na nim grać szlachetnie, kunsztownie, w filharmonii, z orkiestrą. Ta dwoistość charakteru gitary stoi pewnie za sukcesem festiwalu, który od 30 lat odbywa się w Tychach. Gdy 16 października rozpocznie się XVI Śląska Jesień Gitarowa, będzie to już nowy festiwal – z nowym dyrektorem, w nowym miejscu, pewnie z odrobinę inną publicznością, z rekordową liczbą zaproszonych artystów i uczestników konkursu. Po raz trzeci pod medialnym patronatem Presto, bo jesteśmy ze Śląską Jesienią od naszych początków w 2012 roku. Zanim jednak zacznie się festiwal, rozmawiam o nim z prof. Markiem Nosalem, który od 2015 roku jest jego dyrektorem.

Kinga A. Wojciechowska: Już Pan śpi spokojnie, czy właśnie zaczyna się największa nerwówka?
Marek Nosal:
Staram się zachować spokój. Co innego mogę zrobić [śmiech].

Odważnie, jak na nowego Dyrektora Festiwalu.
Nie tylko ja jestem nowy. Nowa jest ekipa w MCK-u [Miejskie Centrum Kultury w Tychach – główny organizator Śląskiej Jesieni Gitarowej – przyp. KAW]. Dla nich to jest debiut. Dyrektor podczas ostatniego festiwalu był krótko po wygranym konkursie na to stanowisko, więc nie mógł brać udziału w całym procesie przygotowań. Sekretariat, obsługa administracyjno-techniczno-medialno-promocyjna – tu też są nowi ludzie. Dyrektor szkoły muzycznej, naszego partnera organizacyjnego, również jest nowy! No i sala koncertowa w Mediatece jest nowa. I ma nowe władze. Choćby z tego powodu zorganizowanie festiwalu wymagało więcej pracy, bo do tej pory wszystko szło utartym szlakiem. Jednak teraz mogę stwierdzić, że wszystko jest przygotowane i potwierdzone.

Artyści i koncerty pewnie na długo przed festiwalem?
Tak. Również uczestnicy konkursu. W tym roku jest ich 27.

Są kobiety?
Są kobiety. Z Polski, z Czech, z Włoch, z Rosji. 

Czyli tradycyjnie towarzystwo międzynarodowe.
Dokładnie z dziewięciu krajów, spoza Europy – z Brazylii i Kanady. Nie ma, o dziwo, Azjatów, nawet takich, którzy mieszkają i studiują w Niemczech lub innych krajach europejskich, bo tak zwykle bywało.

 

Dlaczego?
Trudno powiedzieć. Przyjeżdżali z Wiednia, Niemiec. Mamy uczestników stamtąd, ale innej narodowości. Może goście zagraniczni będą mogli to wyjaśnić.

Długo pracował Pan nad tą edycją Śląskiej Jesieni Gitarowej?
Powiem żartem, że za krótko.

Jak to?
Bo właściwie zaczęliśmy się spotykać grubo ponad rok temu i już wtedy mówiłem, że zaczynamy za późno. Ale wszystko udało się zrobić, choć plan – jeśli idzie o rozmiary wydarzenia – zamierzyliśmy bardzo ambitny. Oczywiście, nie wszystkie pomysły da się przeprowadzić w takim czasie. Przede wszystkim dlatego, że zaproszenie niektórych artystów wymaga więcej czasu, trzeba zrobić rezerwacje w ich kalendarzach na wiele lat do przodu. Więc już planuję następny festiwal. Jednak teraz po prostu cieszę się, że ta początkowa idea nabrała kształtu i wkrótce ożyje, w końcu poświęciłem jej cały swój czas.

I jak? Trudna to praca? W końcu zarządza Pan… Firmuje Pan nazwiskiem wielkie przedsięwzięcie.
Dobrze, że się Pani poprawiła z tym zarządzaniem, bo moja refleksja jest taka, że owszem, odpowiadam nazwiskiem, twarzą, ale powodzenie festiwalu zależy od bardzo wielu czynników. Nie wykręcam się od odpowiedzialności. Po prostu dużo więcej teraz wiem, widzę. Byłem przy festiwalu tyle lat, ale teraz poznałem wiele nowych dla mnie elementów. Znam chyba już każdą śrubkę tej ogromnej machiny organizacyjnej.

A to duża odpowiedzialność – przejąć festiwal po profesor Alinie Gruszce?
Straszna odpowiedzialność.

Straszna?
[śmiech] Tak, to niedobre słowo, ale czuję tę odpowiedzialność bardzo mocno. Po części dlatego, że obiektywnie patrząc, to trudne zadanie – utrzymać tak wysoki poziom festiwalu, który osiągnął on dzięki pani profesor A. Gruszce. A w dużej mierze także dlatego, że ja to odbieram sentymentalnie. Jestem tu od pierwszej edycji, gdy jako 16-latek biegałem na koncerty, później gdy grałem w konkursie, a potem na koncertach, gdy byłem w jury. Jestem silnie związany ze Śląską Jesienią Gitarową, więc i bardzo szczególnie do niej podchodzę teraz jako dyrektor.

Czuł się pan sukcesorem? Bo w kuluarach po XV edycji, gdy profesor Gruszka zrezygnowała, wszyscy mówili – jak nie Nosal, to nikt inny.
Miło to słyszeć. Rzeczywiście, pani profesor Gruszka przygotowywała mnie do tej idei.

Pani profesor mówiła zawsze o odpowiedzialności: o tym, żeby utrzymać możliwie najwyższy poziom, ale i różnorodność, która sprawia, że festiwal ma stałą publiczność, gotową na wszelkie zaskoczenia. Chciała dać jej i chwile skupienia, i koncerty typu show. Jaki znak szczególny będą miały festiwale Marka Nosala?
Nie chcę odciskać piętna. Mam wielki szacunek dla dorobku festiwalu i tradycji. Z drugiej strony pragnę festiwalowi nadać pewną dynamikę, która – mam nadzieję – pozwoli na jego rozwój w przyszłości. Chciałbym, aby festiwal mocno zakorzeniony w swej tradycji pięknie wzrastał, a ten wzrost musi następować tu i teraz, a więc festiwal musi ewoluować. Głęboko też rozumiem, że pewne zmiany nie mogą iść za daleko, bo to już nie będzie Śląska Jesień Gitarowa. Zakładając tę ewolucję, można stwierdzić, że mój pomysł na ten festiwal wyniknie z czasem. Na razie cieszymy się tegorocznym, bogatym i zróżnicowanym świętem gitary w Tychach.

Ale czegoś jest więcej w tym roku?
Dużo jest muzyki zespołowej, wieczory są zwykle dwuczęściowe z formacjami o odmiennych stylistykach muzycznych w każdej części. W związku z tym na estradzie wystąpi rekordowa liczba wykonawców. To może jest ten charakterystyczny rys tej edycji. Cieszę się też, że konkurs przyciągnął tak liczne i doborowe grono uczestników.

Nie przestraszyli się zmianami?
Bardzo dużo czasu poświęciłem na promocję konkursu i zachęcenie młodych do udziału w nim. Nawiązaliśmy też współpracę z Guitar Masters z Wrocławia i teraz mamy dwa konkursy jeden po drugim, z różnymi zespołami jurorskimi. I w samym konkursie są mocne nazwiska – znam je z różnych zagranicznych konkursów. Jurorom nie zazdroszczę.

Czyli widać, ze odnalazł się Pan w nowej roli…
Jak spotkam panią profesor to ją zapytam, bo to ciągle nie daje mi spokoju – jak można było zrobić taką imprezę bez komórki, bez Internetu. Ja cały czas spędzam z telefonem, przy komputerze. A przecież już od pierwszej edycji gości, koncertów i innych wydarzeń zawsze było bardzo wiele.

Czasy się zdecydowanie zmieniły…
No właśnie. W tym roku edycja XVI, ale i 30-lecie festiwalu. Z tej okazji wydajemy bogato ilustrowany album. To historia Śląskiej Jesieni dokładnie i rzetelnie spisana przez Wojciecha Gurgula, który jest współpracownikiem festiwalu, w tym roku w roli kierownika konkursu i sekretarza jury. Jest też redaktorem naczelnym Sześciu Strun Świata. Historię Festiwalu trzeba nie tylko wspominać, ale wręcz opowiedzieć, bo przecież wielu naszych studentów nie było na świecie, gdy ta historia się rodziła. W związku z tym przygotowaliśmy panel wspomnieniowy połączony z promocją tego albumu. Ponadto w ramach jednego z koncertów przypomnimy utwór skomponowany po śmierci prof. Jurkowskiego i prawykonany na III edycji. To „Pieśni dla przyjaciela” Czesława Grabowskiego [nieprzerwanie od 30 lat dyrektor Filharmonii Zielonogórskiej – wywiad z nim tutaj].
Pięknie! Grabowski dziś już prawie nie komponuje!

A szkoda. On też się bardzo ucieszył i będzie obecny na obu wydarzeniach.

Oj, to się pewnie poleją łzy…
Pewnie tak… A solistką podczas koncertu będzie Beata Bendkowska, ostatnia  wychowanka prof. Jurkowskiego, jego ukochana studentka.

To powrót do przeszłości mamy. A spojrzenie w przyszłość?
Jak wspomniałem, towarzyszy mi cały czas poczucie, że ten festiwal musi wzrastać. Takim impulsem rozwoju są m.in. wydarzenia specjalnie przygotowane dla naszego festiwalu – prawykonania nowych kompozycji, premiery płyt, innych wydawnictw.

O młodego słuchacza też Pan zadbał?
No i tu Pani trafiła w słaby punkt, choć nie do końca. Jest pewne wydarzenie przeznaczone dla najmłodszych. Tak się składa, że w Mediatece działa cykl umuzykalniający – to pół-koncerty, warsztaty. I w czasie Śląskiej Jesieni będzie taka audycja o gitarze, w ramach której uczestnicy będą podglądać próby przed koncertem finalistów.

Sama Pana usprawiedliwię – o młodzieży pamięta się na Śląskiej Jesieni, choć w tym bardziej elitarnym wymiarze.
No tak, są lekcje i wykłady. Tu też mam nowe pomysły – lekcje związane z muzyką kameralną, ale też wykład o muzyce Bacha w nietypowej formie, bo zrobimy wykład dwugłosowy. Zależało mi na dyskusji, bo muzyka Bacha jest bardzo sporna, wywołuje wiele kontrowersji na konkursach. Sprowokowałem dwóch jurorów i porozmawiają sobie o Bachu. Może nawet się pokłócą [śmiech].

Co do konkursu – byłam na przesłuchaniach. Panuje na nich bardzo intymna atmosfera, cisza, skupienie, także wśród publiczności. Kto nie jest zaangażowany, szybko stamtąd ucieknie. Jak się zaangażować, na co zwracać uwagę podczas konkursu?
Chyba rozumiem, o co chodzi. Cisza nas drażni, odwykliśmy od ciszy i skupienia.  Dla niektórych stwarza ona jakieś psychiczne ciśnienie, trudne do zniesienia. Jeśli ktoś trafi na Śląską Jesień Gitarową po raz pierwszy, radziłbym najpierw iść na koncert.
Ta formuła jest zresztą tak pomyślana: konkurs jest przeznaczony dla słuchacza bardziej osłuchanego, zanurzonego w gitarowej muzyce, dla uczniów i studentów szkół muzycznych, dla świata akademickiego. On ma taki charakter jak konkurs Chopinowski dla pianistów czy konkurs Wieniawskiego dla skrzypków – jest dla tych, którzy dogłębnie studiują swoją sztukę, osiągają szczyty i tu w Tychach zmagają się o najwyższe laury.
Koncerty są natomiast atrakcyjne dla każdego, mogą być idealnym pierwszym kontaktem z gitarą na najwyższym poziomie wykonawczym. Pokazujemy na nich gitarę od różnych stron. Inaczej zabrzmi gitara w muzyce hiszpańskiej na koncercie inauguracyjnym, a inaczej na koncercie muzyki polskiej – XX-to i XXI-wiecznej. Jeszcze inaczej zabrzmi gitara solo w rękach Andrei de Vitisa. Jeszcze inny charakter mają koncerty z gitarą barokową i dawnymi instrumentami strunowymi. Z jakim temperamentem grają! Jakby to było flamenco. A gitara jazzowa albo gitara flamenco w projekcie Indialucia – w połączeniu z muzyką indyjską?
Gitara, proszę Pani, jest najlepszym, bo uniwersalnym kluczem do zachwycającego świata muzyki, dzięki któremu można znaleźć sposób na całe życie.

Wierzę. Zdanie prawdziwe zarówno dla artystów, jak i dla miłośników tego instrumentu. To na co Pan szczególnie zaprasza w tym roku?
To jest zawsze najtrudniejsze pytanie, bo każdy koncert jest ważny. Ale jeśli już muszę wybierać, to wspomnę o tych przygotowanych specjalnie dla nas. Szczególnie bliski jest mi koncert 19 X, w środę, z muzyką m.in. Błażewicza i Klimka – to prawykonania utworów na gitarę i orkiestrę ze świetnymi solistami Marcinem Dyllą i Jakubem Kościuszko. A drugi taki koncert specjalny – dzień później, 20 X. To Piotr Domagała i Kwartet Śląski.
A zaczęło się rok temu od warsztatów w Lanckoronie. Usłyszałem Piotra i pomyślałem, że muszę go zaprosić, bo jest mało znany w naszym klasycznym środowisku, a to wybitny gitarzysta jazzowy o dużej wyobraźni i wrażliwości, rzekłbym, właśnie klasycznej. Bardzo go cenię za to, jak gra na gitarze akustycznej, co dla nas klasyków jest ciekawe. I urodził nam się pomysł na płytę z kwartetem smyczkowym. No a jak kwartet, to oczywiście Kwartet Śląski, najlepszy. Premiera płyty będzie właśnie tu, na Śląskiej Jesieni Gitarowej. Czuję się ojcem chrzestnym tego projektu.
Co do tych nowości, o których Pani wspomniałem – będzie jeszcze więcej wystawców niż dwa lata temu. Martwię się, jak ich pomieścić, bo miejsca nie przybyło, ale bardzo mnie to cieszy, podobnie tak jak obecność wielu hojnych sponsorów nagród w konkursie.

To trzymam kciuki za tę edycję i życzę dalszych sukcesów!
Dziękuję! Do zobaczenia w Tychach!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.