Make music, not war.
Anna Markiewicz: Historia zna przypadki, kiedy muzycy postanawiali wziąć sprawy kraju i narodu w swoje ręce.
Z Polaków najsłynniejszy jest oczywiście Ignacy Jan Paderewski, przez niecały rok premier polskiego rządu, wielki działacz na rzecz niepodległości Polski po wybuchu I wojny światowej. Trudno powiedzieć, by jego aktywność w tej sferze brała się z niespełnienia zawodowego. Jego kariera rozwijała się znakomicie. Może to raczej artystyczna wrażliwość nie pozwoliła mu być obojętnym na los rodaków, ofiar wojny, a patriotyzm, choć mieszkał za granicą, kazał nieustannie walczyć o wolną Polskę.
Piękny sen Bernsteina
Chciałoby się powiedzieć, że dziś żyjemy w spokojniejszych czasach. Ale niestety, wciąż żywe są konflikty etniczne, międzynarodowe. I znów do akcji ratunkowej wkraczają muzycy. W roku 1975 spotkali się w Nowym Jorku znakomity wówczas pianista niemiecki Justus Frantz i dyrygent amerykański Leonard Bernstein. Temu drugiemu przypisuje się znaną maksymę „Let’s make music as friends”(muzykujmy jako przyjaciele). Z niej wyrosła idea stworzenia międzynarodowej orkiestry, w której razem, w jednym pulpicie mogą siedzieć muzycy z Rosji i Ukrainy, Serbii i Macedonii, Chin i Tajwanu, Izraela i Palestyny. Orkiestra działa pod batutą J. Frantza do dziś, Philharmonie der Nationen to nie tylko znakomity poziom, to także namacalne świadectwo jednoczenia poprzez muzykę. Śmiało można powiedzieć, że, pomimo surowego szefa, atmosfera w zespole jest absolutnie wyjątkowa, a nawiązane tam przyjaźnie między muzykami z kilkudziesięciu krajów trwają nieraz latami. Idea Bernsteina ziściła się jak piękny sen.
Dywan Barenboima
W podobny sposób włączył się w budowanie pokoju festiwal Sounding Jerusalem, prowadzony przez stowarzyszenie A.MUS.E – Austrian Music Encounter – Erich Oskar Huetter, wiolonczelista, który ideą zaraził się pewnie od Daniela Barenboima. W kolejnych edycjach, podczas dwóch tygodni koncertów wspólnie występowali, w niezwykłych lokalizacjach na terenie Jerozolimy i innych miejscowości, studenci z Palestyny razem z muzykami z Izraela, z Europy, bez patrzenia na wyznanie, pochodzenie, z szacunkiem dla odmienności, ale i ciekawością, chęcią poznania innych tradycji.
Wspomniany Barenboim, pianista i dyrygent także ma na koncie polityczne zagrywki. Między innymi próbę wykonania dzieł Wagnera w Izraelu, za co zakazano mu koncertowania w tym kraju. A że nie miała być to tylko prowokacja, niech świadczy fakt, że żydowski artysta stworzył wraz z palestyńskim intelektualistą i przyjacielem Edwardem Saidem West-Eastern Divan Orchestra złożoną z młodych muzyków z Egiptu, Iranu, Izraela, Jordanii, Libanu, Palestyny, Syrii i Hiszpanii. Udowodnił tym samym, że artyści różnych, czasem zwaśnionych narodowości mogą w pokoju wykonywać muzykę.
System Dudamela
To najważniejsze inicjatywy w sferze „muzycznej polityki zagranicznej”. Są jednak nie mniej wartościowe lokalne. W Wenezueli początek wziął ruch El Sistema, wspaniały pomysł, który firmuje swoją twarzą wybitny dyrygent Gustavo Dudamel. Muzyka okazała się tym razem antidotum na biedę, nędzne położenie dzieciaków z faveli, które nie mają żadnej przyszłości przed sobą, może poza przestępczością. Dostają szansę nauki muzyki, grają na europejskich instrumentach, uczą się nut. Na najlepszych, najbardziej zdeterminowanych czekają lekcje mistrzowskie, a przede wszystkim udział w koncertach orkiestry symfonicznej, trasy koncertowe. Zwykle, jeśli raz spróbują takiego życia, nie wracają już do swoich korzeni i mają znacznie większe szanse, aby ułożyć sobie życie. A jak grają? Pierwsza, bazowa orkiestra, której członkowie dziś już są dorosłymi ludźmi, występowała niedawno na otwarciu nowej siedziby filharmoników paryskich. Jej brzmienie można porównać do złotego okresu zespołów amerykańskich w latach 60. XX w. Perfekcja, ciepło, żarliwość i chyba wdzięczność dla losu, która przebija przez każdą nutę graną przez tych młodych ludzi. Im naprawdę muzyka ocaliła życie, cieszą się z każdego dźwięku, grają z uśmiechem.
Zniszczony fortepian Zimermana
Czy można na przykładzie tych paru zjawisk twierdzić, że świat rządzony przez ludzi sztuki byłby lepszy? Chorwaci nie narzekali na swojego prezydenta-kompozytora, Josipović’a, Czesi byli dumni z prezydenta –dramatopisarza, Vaclava Havla. Wielu jednak to marzyciele, niechętnie poznający twarde realia ekonomiczne, skomplikowane układy, z trudem respektujący prawidła dyplomacji. Współczesnym wojownikiem jest m.in. Krystian Zimerman, który manifestacyjnie odmówił grania w Ameryce, aby wyrazić swój sprzeciw przeciwko instalacji tarczy antyrakietowej w Polsce. Skądinąd wiadomo, że miał swój osobisty powód, aby obrazić się na USA, bo zniszczono mu fortepian w trakcie kontroli celnej. Dopóki wypowiada się we własnym imieniu, niczemu to nie zagraża, stosunki międzynarodowe na tym nie ucierpią. Można jednak zastanawiać się, czy sprawdziłby się w roli wielkiego poprzednika Paderewskiego. Na szczęście gra znacznie lepiej i to muzyka mu zapewni trwałe miejsce w panteonie największych polskich artystów.
Ivo Josipović (ur. 1957 w Zagrzebiu) jest najciekawszym przykładem muzyka, który aktywnie działa na politycznej niwie. Prezydent Republiki Chorwacji, profesor prawa, adwokat i były poseł do chorwackiego parlamentu, prawo studiował na Uniwersytecie w Zagrzebiu, kompozycję - na zagrzebskiej Akademii Muzycznej. Tam w latach 1987-98 wykładał harmonię. Przez wiele lat był dyrektorem Biennale Muzycznego w Zagrzebiu i sekretarzem generalnym Związku Kompozytorów Chorwackich. W 2000 roku został profesorem nadzwyczajnym prawa karnego krajowego i międzynarodowego. Trzy lata później został posłem do Zgromadzenia Narodowego. Wybory prezydenckie wygrał w 2010 roku. Cztery lata temu dał jedyny jak do tej pory koncert w Polsce. Zabrzmiało aż pięć jego kompozycji: żartobliwa, przepełniona spontaniczną radością charakterystyczną dla jego muzyki Samba da Camera na smyczki, inspirowane powieścią Hermanna Hessego preludium fortepianowe Gra szklanych paciorków, również fortepianowy, wyrafinowany brzmieniowo Jubilus, melancholijna Żałobna pieśń na skrzypce i fortepian oraz Dernek na dwa fortepiany, perkusję i smyczki. Okazją była konferencja organizowana przez Polskie Centrum Informacji Muzycznej POLMIC pod hasłem Muzyka i polityka. Przyjechali na nią także kompozytorzy – klasyk muzyki zaangażowanej politycznie i społecznie Frederic Rzewski oraz reprezentujący młodsze pokolenie takich twórców David T. Little.
{KAW, na podstawie informacji z portalu polmic.pl}