Letnie crossovery
JACEK KORNAK: Patrząc na ostatnie nowości płytowe, mam wrażenie, że nawet na rynku fonograficznym jest sezon urlopowy, zamiast kolejnych nagrań symfonii Mahlera, Deutsche Grammophon wydało dwa albumy z pogranicza muzyki poważnej i rozrywkowej.
Wielbicielom rock and rolla nie potrzeba przypominać zespołu The Who i ich albumu „Quadrophenia” z 1973 roku. „Quadrophenia” to swoista opera rockowa. Album stał się szczególnie popularny, jako że na jego kanwie nakręcono brytyjski film pod tym samym tytułem. Deutsche Grammophon wydało „Quadrophenię” w wersji symfonicznej. Instrumentacji dokonała Rachel Fuller, natomiast nad całością czuwał kompozytor dzieła, legendarny lider The Who Pete Townshend. The Royal Philharmonic Orchestra wykonuje muzykę Townshenda dynamicznie. Momentami „Quadrophenia” brzmi jak musical, ale to musical na najwyższym poziomie, z rockową energią i perfekcyjnym wykonaniem.
Kolejnym albumem, po który warto sięgnąć tego lata, jest debiut rodzeństwa Mari and Håkon Samuelsen. Towarzyszy im Royal Liverpool Philharmonic Orchestra pod batutą Vasilija Petrenko. Mari gra na skrzypcach, a jej brat Håkon na wiolonczeli. Na wydanym ostatnio albumie wykonują muzykę Jamesa Kornera, Arvo Pärta, Giovanniego Sollima i Ludovico Einaudiego. Tytułowym utworem albumu jest „Pas de Deux” Jamesa Hornera*. Horner znany jest przede wszystkim jako kompozytor muzyki filmowej. Zapewne większość kojarzy go z muzyką do „Titanica”. „Pas de Deux” nie jest rewolucją w jego twórczości, ten utwór wprawdzie ma strukturę koncertu na skrzypce i wiolonczelę, ale znajdziemy tutaj elementy charakterystyczne dla muzyki filmowej Hornera. Jest to muzyka niezwykle narracyjna, poetycka, utrzymana w dość romantycznym nastroju. Samuelsenowie wykonują ją lekko, z urzekającą czystością dźwięku o jedwabistej barwie. Pozostałe utwory utrzymane są w podobnym stylu. Medytacyjna atmosfera przeplata się w nich z onirycznymi obrazami kreślonymi z entuzjazmem przez rodzeństwo.
*wspominamy tragicznie zmarłego Jamesa Hornera tekstem Pawła Stroińskiego. Możesz go przeczytać tutaj.
płyt słuchał Jacek Kornak