Krakowski wieczór z Kilarem (patronat Presto - relacja)
Festiwal Muzyki Polskiej w finale przyniósł słuchaczom nowe i ekscytujące wydarzenie. 20 lipca mieliśmy okazję wysłuchać zarówno utworów starszych i mniej znanych, jak i nowych, a przez to jeszcze mało ogranych.
Koncert rozpoczął się nietypowo. Od braw, ale nie były one dedykowane orkiestrze, ale Wojciechowi Kilarowi, który osobiście przybył do Krakowa, żeby wysłuchać wykonania swoich utworów. Grała Sinfonietta Cracovia pod dyrekcją Roberta Kabary.
Koncert rozpoczął się od utworu "Aus der Welt stammende" Zygmunta Krauzego, utworu, który – trzeba powiedzieć szczerze – jest bardzo trudny w odbiorze. Kompozytor w każdej części tego utworu opracował jedną melodię, ale zrobił to tak, żeby nie było tego słychać. Słuchaczom pozostawił dowolność w interpretowaniu tego, co usłyszą... "Nokturn" Romana Palestera brzmiał przy tym uwodzicielsko i tajemniczo. Sprawiał, że publiczność zgromadzona w Auli Florianka zamarła, wsłuchana w rzadko graną perełkę.
Druga część koncertu należała już do Jubilata – Wojciecha Kilara. Rozpoczęło ją "Preludium chorałowe", które składa się z trzech ściśle powiązanych ze sobą części. Utwór łatwo wpadający w ucho i przystępny, ale... wypełniony dysonansami, które wprowadzały dużo napięcia i skupiały uwagę słuchaczy. Wisienką na szczycie tortu było wykonanie "II Koncertu fortepianowego" przez Beatę Bilińską, pierwszą wykonawczynię utworu. Rozpoczął się ponuro – od imitacji bicia dzwonów. Nastrój rozpaczy potęgują cytaty z 'Dies irae", które przenikają niespokojną drugą część i refleksyjną trzecią. Jednak od pierwszych taktów finału do krakowskiej sali wtargnęło świeże tatrzańskie powietrze. Kompozytor wrócił do swojego ulubionego góralskiego folkloru i sprawił, że zakończenie było prawdziwą feerią barw. Słyszałem wiele utworów Kilara, ale muszę powiedzieć, że to jedno z jego najbardziej poruszających dzieł. Wstrząsa do głębi i porywa, nie pozwala na chwilę odprężenia. Oklaskom nie było końca, a Kompozytor, osoba bardzo skromna, był wyraźnie poruszony.
A jeśli komuś mało było wrażeń... od Akademii Muzycznej do krakowskiej Starówki jest 10 minut drogi na piechotę. Kraków żyje na pełnych obrotach do późnej nocy i udowadnia, że jest miastem, w którym nie można się nudzić.
Koncertu wysłuchał Oskar Łapeta