Kopciuszek - ta naiwna nastolatka [relacja]
Od Festiwalu w Salzburgu minęło już trochę czasu. Tęsknimy jednak za wakacjami, więc postanowiliśmy powspominać letnie, muzyczne wojaże...
Cecilia Bartoli, fot. Silvia Lelli„Kopciuszek” nie jest typową bajką o księżniczkach, smokach i latających dywanach. W historii biednej dziewczyny, która ciężko pracuje i zmaga się z losem, jest sporo realizmu. Zapewne dlatego właśnie już od wieków baśń ta jest opowiadana na wszystkich kontynentach i stała się inspiracją dla licznych artystów, w tym – kompozytorów. Wystarczy wspomnieć tutaj choćby Julesa Masseneta, Gustava Holsta, Sergieja Prokofieva czy też Johanna Straussa II. Dziełem opartym na tej baśni jest “La Cenerentola”, opera Gioachino Rossiniego z 1817 r.
Kocmołuch gwarantuje sukces
Organizatorzy Festiwalu w Salzburgu postanowili sięgnąć po tę operę, wychodząc z założenia, że muzyki Rossiniego nie da się nie lubić i wystawienie “La Cenerentoli” to pewny sukces. Rzeczywiście, wszystkie bilety na tę produkcję były wyprzedane już od kilku miesięcy. Popularność przedstawienie to zapewne zawdzięczało również wyjątkowej obsadzie. W tytułowej roli występowała sama Cecilia Bartoli. U jej boku usłyszeliśmy Javiera Camarenę, Enzo Capuano, Nicolę Alaimo, Ugo Guagliardo, Lynettę Tapia oraz Hilary Summers. Zespołem instrumentów dawnych Ensemble Matheus dyrygował Jean-Christophe Spinosi, natomiast całość wyreżyserował Damiano Michieletto.
Muzyka jest najważniejsza
Damiano Michieletto to włoski reżyser młodego pokolenia, który bardzo szybko zdobywa światowe uznanie. Jego “La Cenerentola” osadzona jest w czasach współczesnych. Akcja rozgrywa się w małym włoskim miasteczku, gdzie Don Magnifico prowadzi niewielką restaurację. Reżyseria Michielettiego jest narracyjna i pełna energii, są tutaj również odniesienia do włoskiego kina lat 80. Michieletto to reżyser pełen fantazji, ale co najważniejsze w przypadku opery, jest to twórca niezwykle muzyczny, dla którego ostatecznym odniesieniem w przedstawieniu jest muzyka Rossiniego. Michieletto w subtelny sposób i nie popadając w moralizatorstwo jest w stanie oddać wrażliwy problem przemocy domowej, ale też z lekkością wyraża często naiwne marzenia współczesnych nastolatek. Oglądając jego “Kopciuszka”, doskonale rozumiem dlaczego w ostatnich latach jest on jednym z najbardziej rozchwytywanych reżyserów operowych.
Kopciuszek jakby zmęczony?
Oczywiście Cecilia Bartoli była największą gwiazdą tego przedstawienia. Obecnie nie ma wielu śpiewaczek na świecie, które mogłyby równać się z nią kunsztem wokalnym, szczególnie jeśli chodzi o bel canto. Jednak byłem nieco rozczarowany jej interpretacją tej roli. Gdy w 1995 r. Bartoli nagrała tę operę dla wytwórni Decca, nagranie niemal natychmiast zostało okrzyknięte wybitnym. Dwie dekady wcześniej Kopciuszek w wykonaniu Bartoli to był wulkan energii. Teraz tej energii trochę zabrakło. Bartoli była oczywiście niezwykle przekonująca wokalnie oraz scenicznie, ale momentami miałem wrażenie, że śpiewała z dużym wysiłkiem i bez swojej naturalnej lekkości.
Camarena – zapamiętaj!
Gwiazdą wieczoru okazał się więc meksykański śpiewak Javier Camarena. Posiada on piękny, lekki, liryczny głos, którym zapierał dech w piersiach widowni. Jego interpretacja roli Don Ramiro to szczyt wokalnej wirtuozerii. Przy okazji wspomnę, że w tym roku Camarena występując w Metropolitan Opera w Nowym Jorku jako trzeci tenor powojennej historii tej opery po Pavarottim i Florezie był zmuszony przez publiczność do bisu. Również w Salzburgu Camarena dostał żywiołową owację. Warto zapamiętać to nazwisko. Pozostali wykonawcy mieli dobrą technikę do bel canta i byli bardzo sceniczni, ale wokalnie nieco odstawali od Bartolli oraz Camareny. Niestety Ensemble Matheus nie jest wybitną orkiestrą. Wprawdzie Spinosi dyrygował dość dynamicznie, ale brak tutaj było wyczucia ekspresji właściwej muzyce Rossiniego.
Z Salzburga dla Presto Jacek Kornak