Chwila na muzykę, chwila na refleksję [Koncert Pasyjny w Filharmonii Łódzkiej]
W refleksyjnym przedświątecznym czasie można było spotkać się z Orkiestrą Symfoniczną FŁ pod batutą Pawła Przytockiego oraz solistami Hanną Sosnowską i Kacprem Szelążakiem. Doświadczenia, które dostarczyli muzycy, można ująć jako te, które są niezbędne do życia. A to dlatego że każdy potrzebuje takiej chwili, w której może się bezwładnie poddać swoim myślom – zadumać się nad czymś, dać się połknąć własnej głowie. Muzyka jest najlepszym bodźcem, który pomaga wejść w tego typu stan kontemplacji.
Pierwsze wybrzmiało dzieło J. Haydna – symfonia d-moll nr 26 „Lamentatione”. Wiadomo, że Haydn skomponował ten utwór na czas Wielkiego Tygodnia, ale nie ma pewności co do konkretnej daty (1768 lub 1769). Dzieło to było przełomowe w historii jego symfonii. Napisał ich ponad sto – jednak aż do tego czasu były to dzieła o zupełnie odmiennym charakterze. W historii muzyki tonacja d-moll bywała określana przez różnych kompozytorów, m.in. W.A. Mozarta, jako niezwykle dramatyczna. Ta symfonia zmieniła charakter twórczości Haydna z żywych, wesołych tonacji na pełne refleksji, którymi nawiązywał do nurtu Sturm und Drang. Finałowy menuet z trio zaskakiwał nagłymi zmianami dynamicznymi. Wśród krótkich, drobnych smyczków pojawiała się nagle lawina forte. Naszła mnie wtedy refleksja, że to doskonałe zobrazowanie tego, jak wygląda świat kultury obecnie – małymi kroczkami do przodu, pod prąd, naprzeciw kolejnym falom pandemii, która odbiera możliwość odbioru sztuki na żywo.
Warto się przyjrzeć solistom, którzy tego wieczoru wykonali drugą część koncertu – „Stabat Mater” G.B. Pergolesiego. Hanna Sosnowska to sopranistka, która z ogromną łatwością wydobywa z siebie przeszywające dźwięki. Obecnie jest solistką Opery Wrocławskiej. Kacper Szelążek zaś to kontratenor, który spełnia się w muzyce oratoryjnej, a także w teatrze muzycznym. Ponadto jako jedyny na świecie wykonuje „Trzy fragmenty z poematów Jana Kasprowicza” Karola Szymanowskiego. Duet stanął przed zadaniem wykonania tak niezwykle trudnego i emocjonalnego dzieła, gdyż kompozytor narzucił formę składającą się z dwunastu sugestywnych obrazów, w których nie brakuje dysonansów. Każdy z nich ukazuje inną formę głębokiego żalu i smutku: płacz, jęk, lament, a nawet krzyk. Sekwencja „Stabat Mater dolorosa” (Stała Matka boleściwa) jest dobrze znana publiczności. To często wykorzystywany w sztuce obraz matki przeżywającej cierpienie i stratę syna. Dramatyczności dodaje fakt, że było to ostatnie dzieło stworzone przez kompozytora przed śmiercią. Jak jednak zaznaczyła Małgorzata Janicka-Słysz, wszyscy, którzy poszukują odpowiedzi na pytania odnośnie do powiązania między przedwczesną śmiercią poprzedzoną chorobą na gruźlicę a okresem, w którym powstawało dzieło, mogą zajrzeć do rękopisu, w którym panuje ład, spokój i można wywnioskować, że kompozycja rodziła się sukcesywnie.
W zapowiedzi Małgorzaty Janickiej-Słysz usłyszeliśmy, jak bardzo kultura i muzyka są ważne – tym bardziej gdy przeżywamy trudny czas. Prowadząca koncert odwołała się do tytułu książki „Kultura jest ważna” Rogera Scrutona i dodała, że ten wieczór jest potwierdzeniem tezy, że dzięki takim koncertom możemy określać naszą tożsamość. Warto poświęcić chwilę na muzykę, chwilę na refleksję.
Maria Krawczyk