Kamila Kraus: Muzyka ma swoje pejzaże
Presto zrodziła muzyka, od muzyki wszystko się zaczęło. Ale potem koncepcja czasopisma ewoluowała, spektrum omawianych zjawisk poszerzało się, dzisiejsza formuła to: Presto. Muzyka Film Sztuka. Kiedy zorientowałem się, że jest artystka, która łączy wszystkie trzy tworzące formułę składniki – bo można powiedzieć, że film zastąpiła scena muzycznego teatru – wiedziałem, że bardzo chciałbym ją o tę różnorodność zapytać. Bo jeśli nie panią Kamilę Kraus, to kogo?
Władysław Rokiciński: Zacznę biurokratycznie, za co z góry przepraszam. Pamiętam formularze, w których dwoma żelaznymi rubrykami były: zawód wyuczony i zawód wykonywany. Wypełniłem ich sporo w życiu. A jak Pani wypełniłaby te dwie rubryki?
Kamila Kraus: Malarka, mgr sztuki w dziedzinie fotografii i malarstwa, zawód wykonywany: zgodnie z wyuczonym, malarka.
Jest więc Pani dziś malarką. Ale wcześniej chyba tak nie było, prawda? Nie przeważała muzyka? Nie od niej się zaczęło?
Tak, był taki czas, kiedy muzyka wiodła prym w moim życiu. Od najmłodszych lat przejawiałam zainteresowanie dziedzinami plastycznymi i muzycznymi. Działo się to równolegle. We wczesnym dzieciństwie uczęszczałam na prywatne lekcje gry na pianinie, dom był jej pełen. Ćwiczyłam, grając etiudy, sonaty, preludia. Śpiewałam dla siebie, wymyślając piosenki i nagrywałam je na kasetach magnetofonowych. Inna epoka. Do płótna podchodziłam śmiało, w tle puszczałam słuchowiska radiowe, albo muzykę. Do dziś muzyka jest nieodzownym elementem mojej twórczej ekspresji. Jest jak powietrze. Potem była fascynacja fotografią, studia artystyczne, plastyczne – gdzie zetknęłam się z twórczością Natalii LL, równocześnie uczęszczając na zajęcia prowadzone przez nią – lecz marzenia o muzykowaniu unosiły się nieustająco w przestrzeni. Dzisiaj uważam, że się spełniły. Praca we wrocławskim teatrze muzycznym, gdzie od razu zaczęłam współpracować z Wojciechem Kościelniakiem i Leszkiem Możdżerem w przygotowaniach do spektaklu „Scat”, była ogromnie nobilitująca, nagranie debiutanckiej płyty „Brajlem” również. Bardzo doceniam ten czas.
Kamila Kraus, Zima
To, co nas dobrego, wspaniałego i pięknego w życiu spotyka, to – przede wszystkim ludzie?
Tak. Dziś spotykam równie interesujących, wspaniałych ludzi, artystów plastyków, właścicieli galerii, odbiorców, kolekcjonerów, którzy są pasjonatami sztuki. Współpracuję z galerią sztuki Quadrilion w Warszawie, gdzie można nabyć prace mojego autorstwa. Galeria prezentuje znakomite obrazy wielu wspaniałych artystów znanych na rynku sztuki, m.in. Józefa Wilkonia, Kiejstuta Bereźnickiego, czy Włodzimierza Szpingera. Organizuje wyjątkowe wystawy i wernisaże, zaprasza do współpracy artystów ze świata sztuki, filmu i teatru. W 2017 roku zaprosiła mnie do zbiorowej wystawy malarstwa „Miłość jest pożądaniem piękna”, na której były prezentowane także prace Franciszka Starowieyskiego. To również jest nobilitujące. Tworzenie nowych prac, branie udziału w wystawach, aukcjach, to wyjątkowe przeżycia. W 2017 r. brałam również udział w aukcji „Młodzi zdolni” w Piękna Gallery, galerii, która w swoich zbiorach posiada prace Teresy Pągowskiej, Stefana Gierowskiego, Wojciecha Fangora, czy Stanisława Fijałkowskiego. Nie mam poczucia, że coś straciłam, uważam, że dużo zyskałam. Wciąż się rozwijam, co jest wspaniałe.
Wracając do Pani doświadczeń muzycznych: to nie było zamiłowanie, jakieś ukryte hobby. Pani doświadczenia muzyczne są bardzo praktyczne, namacalne, jeśli mogę tak powiedzieć, robią duże wrażenie: występowała Pani na scenie, nagrała płytę... Co zaważyło, że nie kontynuuje ich Pani?
Dziękuję. Przyznam, że praca solisty i aktorki w jednym, to niełatwa rola. Stojąc za kulisami sceny teatru, rozmyślałam, czego pragnie moja dusza tak naprawdę. Bycie aktorką, aktorem, to bardzo trudne zadanie. Aby być autentycznym, trzeba wejść prawdziwie w stan danej emocji, danej roli, czy tego chcesz, czy nie. Widz dostrzega, kiedy markujesz, udajesz, kiedy nie jesteś autentyczny. Męczyłam się, wolałam śpiewać, byłam przyzwyczajona do solowego śpiewania. Pracując w teatrze, równocześnie kończyłam studia na wydziale artystycznym, malarstwo i fotografię. W pewnym momencie podjęłam decyzję, że sztuki plastyczne, wyrażanie się poprzez malarstwo, jest moją prawdą, że taki dialog z drugim człowiekiem, odbiorcą, pragnę prowadzić. Podjęłam decyzję powrotu do zawodu wyuczonego. Teatr jest mi wciąż bliski, a teatr, to również scenografia, kostiumy. Płyta „Brajlem”, jest śladem trwałym, żyje swoim życiem, do dziś.
Kamila Kraus, Magnetyt
Właśnie. Pozostańmy przy nagranej przez Panią płycie, jej tytuł to „Brajlem”. Wyraźne odniesienie do świata ludzi niewidomych. Dlaczego tak to Pani podkreśliła? Przecież dla ludzi, którzy nie widzą, świat dźwięków, świat muzyki pozostaje otworem. Czy może ja się tu w czymś mylę, czegoś nie zauważam, bo nie znam przecież innego świata poza tym widzianym. W każdym razie „Brajlem” jawi mi się jako pewna zagadka.
Bardzo dobrze, że tytuł wywołuje tyle pytań. Żyjemy w szybkim świecie, ludziom brakuje czasu na zadumę, śpieszą się, dostają szybkie, łatwe odpowiedzi. Płyta wymaga skupienia, spokoju, trzeba czasu, aby się w nią wsłuchać. Oczywiście, że świat dźwięków i świat muzyki dla ludzi niewidomych i niedowidzących jest otwarty, w nim poruszają się całe swoje życie. „Brajlem”, to metafora, zastępująca słowo: miłość. Jest jak kod, system. Jest czymś spoza, tak jak miłowanie, tak jak zapis w systemie Braille’a.
Teksty piosenek są w większości Pani dziełem, jak chociażby wysłuchany przed chwilą „Ogrodnik”. Ale sięga Pani także po wiersze znanych poetów, poetów dużego kalibru. Pełnia sztuki?
Poezja jest potrzebna, ważne, aby o niej pamiętać. Zatrzymuje człowieka w jego codzienności, w biegu. Dotyka strun wrażliwości. Myśląc o miłości, nie sposób nie pomyśleć o Halinie Poświatowskiej. Natomiast „Jedwab duszy” Zbigniewa Herberta po prostu tak bardzo utkwił mi w pamięci. Świat poezji ma tyle barw, zaglądajmy do niej, to chyba była taka moja cicha misja.
Czy muzyka, której w Pani życiu było dużo – i stawiam hipotezę, że nadal jest – ma wpływ na Pani malarstwo? Jaki?
Ma, ogromny. Oczywiście. Bez muzyki nie podchodzę do płótna. W ciszy rozmyślam nad kolorami, słucham intuicji, przy muzyce pracuję. Muzyka wprowadza mnie w stan innego skupienia, dzięki muzyce rozpoczynam dialog z czystą płaszczyzną, która czeka. Potem już spływa fala przekazu, intuicyjne ruchy dłoni płyną w rytm tego, co intuicja chce przekazać. Muzyka pomaga mi w twórczym wyzwoleniu, pobudza struny wyobraźni.
Kamila Kraus, Zima-Ptak
W czym są podobne, a może są identyczne, procesy twórcze muzyka i artysty plastyka? A może to błąd w myśleniu, może przeciwnie, może są zupełnie inne? Kogo o to zapytać, jeśli nie Panią?
Przy obu twórczych procesach, potrzebne jest skupienie i koncentracja. Godziny spędzone przy płótnie, w pracowni, to tak, jak godziny poświęcone pisaniu tekstów piosenek, poezji, czy komponowaniu muzyki. Przy obu niezbędne jest natchnienie i praca, pobudzanie wyobraźni. Muzyk może wybrać się do galerii, gdzie obraz go zainspiruje, artysta plastyk włączy muzykę, która przeniesie go w inne rejony. Obie dziedziny, uważam, są ze sobą połączone. Sztuka to dialog intuicji z wyobraźnią, to również godziny poświęcone na realizację. Obrazy mają swoją muzykę. Muzyka ma swoje pejzaże. Tak to odczuwam.
Jak Pani sądzi, czy muzyka – w sensie aktywnym: wykonawczym lub twórczym – pojawi się jeszcze w Pani życiu?
Jest to możliwe. Muszę przyznać, że parę lat temu rozpoczęłam pracę w studiu nad paroma utworami, praktycznie są skończone, szczególnie jeden. Chciałabym, aby ujrzał światło dzienne. Jeśli przyjdzie odpowiedni czas, usłyszymy je.
Trzymam kciuki za wszelkie Pani dokonania! Bardzo dziękuję za poświęcony nam czas.
Bardzo dziękuję. Dziękuję za zaproszenie.
Kamila Kraus:
Malarka tworząca w dziedzinie malarstwa abstrakcyjnego. W 2006 roku ukończyła Wydział Artystyczny Instytutu Sztuk Wizualnych Uniwersytetu Zielonogórskiego (malarstwo, fotografia). Współpracowała z Natalią LL – artystką światowej sławy, intermedialną konceptualistką, z którą miała zaszczyt zetknąć się na studiach artystycznych we Wrocławiu. Na scenie muzycznej natomiast, jako solistka i aktorka, współpracowała m.in. z Leszkiem Możdżerem, jednym z najwybitniejszych polskich muzyków jazzowych, a także z artystami Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu, m.in. reżyserem i aktorem Wojciechem Kościelniakiem, choreografem i dyrektorką artystyczną Bałtyckiego Teatru Tańca (BTT), a obecnie Białego Teatru Tańca, Isadorą Weiss, reżyserem teatralnym i operowym, a także pisarzem, Markiem Weissem. Jest autorką części tekstów i współautorką muzyki do debiutanckiej płyty muzycznej „Brajlem”, wydanej w 2010 roku, na której wyśpiewuje także wiersze Haliny Poświatowskiej i Zbigniewa Herberta. Patronem medialnym projektu jest m.in. TVP Kultura, WP.PL, Sukces. Płyta, jako pierwsza na polskim rynku muzycznym, posiada teksty zapisane w alfabecie Braille’a. Do współpracy nad albumem zaprosiła m.in. aktora Wiktora Zborowskiego, z którym w duecie wyśpiewuje słowa Herberta. Prace malarskie Kamili Kraus znajdują się w kolekcjach prywatnych w Polsce i za granicą. Mieszka w Warszawie.
Strona internetowa artystki: www.kamilakraus.com