IV symfonia Góreckiego - śląska premiera
Piątkowy wieczór 27 lutego był wieczorem pełnym napięcia i emocji. Po łódzkim wykonaniu IV Symfonii Henryka Mikołaja Góreckiego 15 lutego i bardzo gorącym przyjęciu tego utworu na Tansman Festival 2015 przyszła pora na wykonanie jej " w domu", w Filharmonii Śląskiej. To śląscy filharmonicy pod dyrekcją Mirosława Jacka Błaszczyka stali się prawykonawcami tej oficjalnie nieistniejącej aż do śmierci autora symfonii. Owa mgła tajemniczości sprawiła, iż wszyscy obecni na sali z niecierpliwością oczekiwali na drugą część koncertu. W pierwszej części filharmonicy wykonali: "Małą suitę na orkiestrę" - Witolda Lutosławskiego oraz" Fantazję polską" Ignacego Jana Paderewskiego. Po bardzo brawurowym wykonaniu przez orkiestrę "Małej suity", w "Fantazji polskiej" partię solową zagrała jedna z najlepszych polskich pianistek - Beata Bilińska. Po przerwie, nim na scenie pojawił się Mirosław Jacek Błaszczyk goście filharmonii obejrzeli krótki film poświęcony karierze Henryka Mikołaja Góreckiego, z którego dowiedzieli się, iż tak naprawdę IV symfonia była już dziełem skończonym w 2006 roku, jednak z powodu choroby kompozytora - niezorkiestrowanym. Dzieła dokończył syn mistrza, również kompozytor - Mikołaj Górecki - kierujący się wcześniejszymi wskazówkami ojca.
Samo dzieło różni się znacznie od tak popularnej na całym świecie i dobrze znanej III Symfonii Pieśni Żałosnych. IV symfonia nosi tytuł Tansman Epizody. Bardzo ciekawe jest instrumentarium utworu. Oprócz prawie 100 osobowej orkiestry symfonicznej - poczwórna obsada drewna i blachy, kotły instrumenty perkusyjne, smyczki oraz organy obbligato. Partie solowe przewidziano dla organów, fortepianu, wiolonczeli, skrzypiec i fletu piccolo.
Symfonia składa się z 4 części, które grane są bez przerwy, nie noszą też osobnych tytułów. Jednak poszczególne części są mocno zaznaczone zmianami tempa i formy muzycznej. Partia organowa wpływa na dwuznaczność tonacyjną utworu w wielu miejscach stając jakby w kontrze do orkiestry jednocześnie będąc dla niej oparciem tonalnym. Temat symfonii został zbudowany na muzycznych literach zaczerpniętych z imienia i nazwiska Aleksandra Tansmana. W pierwszej części pojawia się motyw orkiestry grającej akordy molowe po których następuje uderzenie w trzy wielkie kotły w forte fortissimo. Wywołuje to niesamowite wrażenie u słuchacza. Drugi epizod ma w sobie coś majestatycznego, wręcz kontemplacyjno-modlitewnego. Temat grany jest przed dwa klarnety. Trzecia część to scherzo. Milknie na chwilę stuosobowa orkiestra, a temat wiodący przejmuje fortepian i wiolonczela do których po chwili dochodzą skrzypce i flet piccolo grający melodię o oktawę wyżej, nie wnosząc jednak żadnego nowego tematu. Po krótkiej pauzie orkiestra rozpoczyna część czwartą, która jest wariacją tematu głównego z pierwszej części przemieszaną z fragmentami tematów części trzeciej, nagle milknie znów orkiestra a fortepian prezentuje cały temat symfonii raz jeszcze. Nagły wybuch orkiestry to znany miłośnikom Wagnera cytat z Pierścienia Nibelunga - motyw Zygfryda zaaranżowany na pełną orkiestrę, fortepian i organy, co daje niesamowity późnoromantycznie brzmiący efekt. Wreszcie na koniec powraca temat z początku symfonii. Po ekscytującym następstwie akordów pojawia się tremolo bębnów zakończone czystym akordem A-dur niesamowicie potężnym i głośnym, który to akord kończy dzieło.
Niewątpliwie IV Symfonia jest utworem bardzo ciekawym chociażby ze względu na różnorodność treści i rozwiązań muzycznych. Trwający ponad półgodziny utwór jest pełen niespodzianek, co sprawia, że słucha się go niesłabnącym napięciem i oczekiwaniem, co nastąpi dalej. Jako ostatni utwór kompozytora ukazuje Henryka Mikołaja Góreckiego w pełnej krasie kompozytorskiej.
Ks. Adrian Nowak