Hendrix i Händel w jednym stali domu…
MARTYNA KAŹMIERCZAK: Różniło ich co prawda 250 lat różnicy, jeden preferował peruki, drugi – dżinsy. Ale łączyło ich więcej, niż się dziś wydaje… fanom jednego i drugiego.
Oprócz szarego nieba, czerwonych autobusów i wielobarwnych przechodniów, najbardziej w Londynie przykuwają uwagę niebieskie tabliczki. Rozwieszone na ścianach budynków są notatką na marginesie historii i przypominają: w tym budynku mieszkał Dickens; pod tym numerem – Sherlock Holmes; tam zatrzymał się Mozart z ojcem, a tutaj – przy 23 Brook Street, ulicy pełnej nowoczesnych galerii i błyszczących butików, mieszkał Georg Friedrich Händel.
Londyńczycy lubią jednak bawić się historią – a historią muzyki przede wszystkim – i nie poprzestają na suchych faktach. Ponieważ los chciał, że sąsiadem Händla został 250 lat później Jimi Hendrix, a mieszkania muzyków są tuż obok siebie, w budynku mieści się teraz poświęcone im obu muzeum.
Nawet najmniejszy szczegół łączący Händla i Hendrixa jest w tym szczególnym miejscu podkreślony i wykorzystany: i Händel, i Hendrix byli legendarnymi wirtuozami i gwiazdami muzycznej sceny; obaj mają fanów na całym świecie; do tego ich nazwiska są na tę samą literę i brzmią chwytliwie wypowiedziane jedno po drugim. Jakie owoce zbiera więc muzeum Händla & Hendrixa?
Otóż, nastolatkowie w skórzanych kurtkach i podartych jeansach, zwiedzający mieszkanie legendy rocka, dowiadują się, że Jimi, zafascynowany Händlem, kupował winyle z oratoriami swojego sławnego sąsiada. Po zwiedzaniu młodzież wpada na klawesynowy recital. Z drugiej strony budynku, miłośnicy muzyki baroku zwiedzający pokoje wielkiego kompozytora nie trzymają się kurczowo granic wyznaczanych przez „klasyczny repertuar”, który oddziela panów w perukach od panów z elektrycznymi gitarami. Recitalu klawesynowego słuchają jak rocka.
Chcąc podzielić się ze światem swoją wizytą u Händla i Hendrixa, poprosiłam o hasło do wifi: „George&Jimi”, usłyszałam w odpowiedzi. No tak – pomyślałam – sąsiedzi, koledzy po fachu, kumple z kamienicy: George&Jimi.