Grypa i Pandemiosa
Nie tak dawno w czasie kwarantanny kreatywnej w głowach artystów rodziły się nowe, niecodzienne, a czasem nawet szalone pomysły. Tak powstały na przykład „Pandemiosa”...
...ale zanim pojawiły się w sieci, zawiązała się wirtualna grupa o dowcipnej nazwie Grypa, w ramach której zaprzyjaźnieni artyści performerzy zaczęli organizować jam sessions pandemiczne oraz poszukiwać różnych innych form artystycznej ekspresji (stąd „pandemiosa”). Zapytaliśmy ich o tę interesującą inicjatywę.
– Pomysł nie był mój. Pamiętam początkowy moment lockdownu, kiedy próbowaliśmy przenieść się do sieci z aktywnością artystyczną, żeby nie zwariować z powodu odwołania wszystkich koncertów. Chcieliśmy jamować – nawet przez komunikatory, ale cały czas nie było to dostatecznie satysfakcjonujące. Po jakimś czasie padł pomysł stworzenia wspólnej piosenki, a później pojawiły się i inne wyzwania. Według mnie zaistniało coś zupełnie wyjątkowego, ponieważ prawdopodobnie gdyby nie izolacja, nie zaistniałaby kolaboracja ludzi z tak odległych miejsc Europy – mówi śpiewaczka Aleksandra Klimczak. Czy jednak Grypa to tylko recepta na czas lockdownu i doraźny sposób uśmierzenia bólu? A może tkwi w tym głębszy sens i należałoby tu upatrywać szansy na zrealizowanie ukrytych dotąd aspiracji? – To nagłe wstrzymanie spowodowało konieczność poszukiwania kontaktu online, na co w codziennym życiu dotąd brakowało mi czasu – przyznaje Aleksandra Klimczak. – Znaleźliśmy nowy sposób zdalnego tworzenia muzyki, który jest zupełnie inny od tradycyjnego, bo każda kolejna osoba musi coś dodać od siebie, nie tworzy się wspólnie w tym samym momencie, a bardziej dokłada element do tego, co wcześniej nagrali inni – i tu wiele zależy od tego, którym w kolejności twórcą się jest. Jestem zafascynowana taką metodą pracy, daje ona dużo swobody – można tworzyć i pracować o każdej porze, kiedy tylko się ma wenę, a nie wtedy, kiedy umawiamy się na próbę. W Grypie nagrywałam wokale i trochę elektronicznych smaczków oraz fragmenty wideo, z których Sashka montowała później klipy. Poza tym dzięki naszym piosenkom odkryłam, że lubię swój „nieoperowy” głos – wyjaśnia śpiewaczka. – Bardzo się cieszę z pracy z tak świetnymi artystami. Z Baskakiem tworzymy duet Śniedź, ale z pozostałymi osobami aż do tej pory nie miałam okazji nic stworzyć. Chociaż od paru lat chodziło nam po głowie zrobienie czegoś z Sashką, to zawsze brakowało na to czasu – tu nareszcie się udaje! – dodaje.
Bo mimo że gospodarka powoli się „odmraża”, to działalność Grypy trwa w najlepsze. Pocieszająca wydaje się myśl, że można twórczo wykorzystać przeciwności losu i zamknięcie w domu nie zawsze i nie dla wszystkich oznacza zniknięcie ze sceny artystycznej, nawet jeśli przenosi się ona do sieci. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, aby twórcze życie ewentualnie ograniczyło się wyłącznie do tej formy wyrazu, niemniej jest coś, czego nie można odmówić internetowi – dla niego przeszkodą nie mogą być ani odległości geograficzne, ani strefy czasowe. Można współpracować z dowolnym artystą i dotrzeć do dowolnego odbiorcy w dowolnym czasie. Tylko skąd czerpać inspiracje, jeśli jest się odizolowanym od świata zewnętrznego? – Pomysł pojawił się w rozmowie na Messengerze. Zaczęło się od snu Sev Ki. Każdy dodawał coś od siebie, a ja to komponowałem. Dbałem też o aspekt „słowny” – tłumaczy krytyk muzyczny, muzyk, wokalista Antoni Beksiak.
– To był mój sen! – potwierdza Seweryna Dudzińska. – Przesłałam Antoniemu wiadomość głosową, w której opisuję swój koszmar. On podłożył do tego dźwięki i wszyscy bardzo się tym podekscytowaliśmy, bo od dłuższego czasu każdy z nas, jako artysta, narzekał na brak pracy i nieśmiało zahaczaliśmy o temat wspólnego działania online. Antoni dopisał tekst, następnie Aleksandra dodała swój wokal, potem ja i Anton. Sasha dograła fortepian, Wojtek ceramiczne instrumenty perkusyjne i...zaczęło się!
– Tworzę w mojej pracowni porcelany Muru Ceramics – dopowiada Wojciech Stanisław Skowronek. – Moje działania są raczej wizualne, piszę też teksty, ale także pracuję „okołomuzycznie”, produkując porcelanową scenografię, instrumentarium do nowego projektu opery – to wszystko się świetnie złożyło na to, aby z grupą bliskich przyjaciół stworzyć wspólny projekt jednoczący nasze niepokoje i ekscytacje. Dla mnie te klipy to próba złożenia naszych zdalnych światów w to spotkanie, którego nie mogliśmy zrealizować na tej ziemskiej pandemicznej jawie – wyjaśnia.
– Wymagało to sporego nakładu czasu i pracy – konkluduje Antoni Beksiak. – To nam dało dużo przyjemności, zaspokoiło potrzebę wyrażenia się w tych konkretnych warunkach. Oczywiście w innych okolicznościach coś takiego by nie powstało. Choć to Sashka nas wszystkich „ogarniała”...
A co mówi wspominana Sashka, czyli Anna Jędrzejewska, kompozytorka i reżyserka, czy czuje się spiritus movens grupy? – Ani trochę. Jednak to ja na końcu edytuję materiał i wypuszczam go do sieci, dlatego na końcowym etapie mojej pracy ponaglam wszystkich, aby dostać potrzebne materiały – czy to filmowe, czy dźwiękowe. „Pandemiosa” to świetna zabawa i zarazem pamiątka z czasu pandemii. Ponieważ jesteśmy artystami, chcemy znaleźć estetykę odpowiadającą specyfice stanu pandemicznego. Słowa „pandemia” i „lacrimosa” (od „Lacrimosa dies illa”, czyli „Dzień ów łzami zlan gorzkimi”) miały odrysować stan odrealnienia, który zapamiętaliśmy, gdy tylko wprowadzono lockdown, globalną kwarantannę i zatrzymanie świata na dotychczas niespotykaną skalę. Doświadczyliśmy niemożliwego, bo istniejący system okazał się kruchy, i w związku z tym zwróciliśmy się ku relacjom w poszukiwaniu jakiegoś bezpieczeństwa, którego – jak wtedy sądziliśmy – potrzebujemy. Mówiło się przecież o pandemii strachu, niepokoju, niepewności. Wśród takich nastrojów powstawały „Pandemiosa”. Możliwe, że to ja byłam osobą, której najbardziej zależało na publikacji utworów. To nie była refleksja postpandemiczna, zamknięcie w świadomości jakiegoś etapu, lecz przeżywanie go tu i teraz. Ciekawiło mnie, jak będziemy odbierali nasze dzieła za rok czy dwa – już po tych wydarzeniach. Co w nich zobaczymy? W tym celu one musiały się pojawiać na gorąco. Mam nawet zapisane w pamiętniku zdania z 8 kwietnia: „Od wczoraj wiem, że należy rozpracować internetowe appki do jamowania i nagrać jakieś Works Of Quarantine Time, mankamenty techniczne traktując jako zapis czasu, nawet granie w asynchronie jest przecież w jakimś sensie rejestracją niestabilności, stanu odrealnienia i dekonstrukcji »fundamentalnych praw świata«”.
– Grypa wniosła w moje życie coś, czego mogłam się chwycić w najtrudniejszym momencie mojego życia – wyznaje Seweryna Dudzińska. – Ta grupa towarzyszyła mi, gdy w samym środku pandemii miałam zdiagnozowanego raka, podczas leczenia oraz rekonwalescencji. Byłam z dala od rodziny, przyjaciół, zamknięta sama w domu na wiele tygodni. Projekty Grypy dostarczały mi solidną porcję optymizmu, bo najważniejsze w tym wszystkim było to, że nagrywając piosenki i filmiki do teledysków, wszyscy po prostu świetnie się bawiliśmy. Ta energia została z nami do dziś. Zadajemy sobie teraz pytanie: czy Grypa przeżyje zniesienie lockdownu?
(MB)