Gruzinka podbija Hollywood
Nie tak dawno w Los Angeles odbyło się rozdanie muzycznych nagród Grammy. Większość mediów skupiła swoją uwagę na muzyce rozrywkowej, ale Grammy to również muzyka klasyczna.
W tym roku, ku pewnemu zaskoczeniu niektórych, nagrodę w kategorii: Najlepszy Album Instrumentalny Solowy otrzymała altowiolistka gruzińskiego pochodzenia Kim Kashkashian. Fox News na swojej stronie internetowej podał, że gdy została ogłoszona pełna lista laureatów Grammy 2013, niektórzy myśleli, że być może pojawił się jakiś błąd w nazwisku i chodzi o amerykańską aktorkę i celebrytkę Kim Kardashian.
fot. Thomas J. Krebs, ECM RecordsJednak dla prawdziwych melomanów nazwisko Kim Kashkashian nie jest zaskoczeniem, a za album “Kurtág / Ligeti – Music for Viola” Grammy jej się z pewnością należało. Przynajmniej ja, słuchając tego nagrania, nie mam żadnych wątpliwości, jest to unikalny album.
Kim Kashkashian ma ogromny dorobek artystyczny. Występowała z większością najlepszych światowych orkiestr na czele z Wiedeńskimi Filharmonikami. Grała z muzykami takimi jak Yo-Yo Ma, Gidon Kremer, czy nawet jazzman Jan Garbarek. A ciężko byłoby nawet zliczyć, ile ma już na swoim koncie nagrań. Natomiast jeśli nie jest ona tak znana, jak gwiazdy formatu Lang Langa, wynika zapewne z faktu, że Kashkashian rzadko sięga po popularny romantyczny repertuar. Znacznie bardziej interesuje ją odkrywanie mniej znanych pereł muzyki XX wieku. Ogromne uznanie wśród krytyków zdobyły jej albumy z muzyką Benjamina Brittena, Luciano Berio, Béli Bartóka, a także Krzysztofa Pendereckiego. Często nawet się podkreśla, że to właśnie jej altówka zawdzięcza swój obecny renesans.
“Kurtág / Ligeti - Music for Viola” to album niezwykły. Kashkashian wykonuje tutaj utwory węgierskich kompozytorów z ostatnich lat. I pomimo że to momentami niełatwa muzyka, artystka jest w stanie nadać tym utworom niepowtarzalną intymną atmosferę. Muzyka na tym albumie jest pełna sprzeczności, z jednej strony przywołuje folklor, z drugiej nawiązuje do tradycji Wiedeńskiej awangardy, wydaje się prosta, ale zarazem jest subtelna i wyrafinowana, jest lekka, ale i momentami potężna. Wielkość wykonania Kashkashian polega właśnie na tym, że ona nie próbuje tych sprzeczności niwelować, ale po prostu oddaje je w swojej interpretacji. Utwory z ostatnich lat, których wielu melomanów się obawia jako zbyt trudnych do słuchania, Kashkashian jest w stanie przedstawić nam jako fascynującą opowieść pełną melancholii, ale też lotności oraz nadziei.
Jacek Kornak
czytaj także:
Grammy dla Pendereckiego - nominacja