Granda i niesprawiedliwość [relacja]
Tymi słowami Jacek Woleński wyraził swój żal, że wśród męskich głosów to tenorzy mają w operach najładniejsze kawałki.
Dobry tenor to tancerz, aktor. Tak, śpiewak też...I tak zaczął się wieczór szlachetnej rozrywki podczas XXI Festiwalu im. Ludwiga van Beethovena w Głogówku. Żeńska część publiczności już na początku była usatysfakcjonowana. Trzech młodych, przystojnych…
Okazało się, że głosy godne aparycji. Postaci z malowideł sali ratuszowej tańczyły w rytm wygrywanych i wyśpiewanych melodii.
Na dobry początek piosenka, która uratowała honor organizatorów w Antwerpii w 1920 r., gdy okazało się, że nie ma nut hymnu Włoch. Ale za to wszyscy muzycy znali melodię, która otworzyła koncert: O sole mio!
Gromkie brawa wskazują, że publiczność dobrze się bawiła od samego początku. Nie gorzej bawili się tenorzy – o czym świadczyły rozbawione ich miny, gdy wychodzili z sali po ukłonach.
A dalej – jak u Hichcocka. Napięcie rośnie. Polska aria – Moniuszko, Halka. Gdzie kompozytor daje tenorowi do pośpiewania. Jednak – jak zauważył Woleński, niezbyt często moniuszkowskie utwory śpiewają Chińczycy. A dziś arię Jontka śpiewa Jang Li. Uwaga! Śpiewa oczywiście po polsku. Czapki z głów pospadały…
Tym bardziej, że Moniuszko jest wyjątkowo trudny do śpiewania.
Napój miłosny Gaetana Dionizetiego. Una ultima lacrima. Śpiewa tę arię Piotr Koprowski. Nietypowo, bo po polsku. Na marginesie prowadzący przypomina, że tę operę będzie można zobaczyć niebawem w Dębicy. Zostanie w całości wykonana po polsku. Dzięki temu widzowie wszystko rozumieją. A śpiewak? Niech się męczy! – stwierdził Woleński. No i pan Piotr namęczył się trochę. Kto nie wiedział, dlaczego najtrudniejsze dla śpiewaka są piana (ciche fragmenty pieśni), już wie…
Madam Butterfly. Puccini to trudne harmonie, trudna do grania muzyka. Mistrz krótkich, niebywale trudnych form – tłumaczył Jacek Woleński w zapowiedzi utworu. Aria, która zabrzmiała chwilę potem, rzadko pojawia się na koncertach. A szkoda, bo utwór jest piękny. Scena pożegnania. „Adio!” zaśpiewał Oskar Jasiński. Forte mniej widowiskowe ale i piana przyjemniejsze dla ucha.
Manon Lescaut – arię śpiewał Jang Li – jako zakochany młody człowiek, który nie widzi świata poza swoją (niewiele wartą) ukochaną.
Po tych wykonaniach pojawia się krótka refleksja: każdy tenor jest inny, choć niby ten sam rodzaj głosu. Dobrze usłyszeć trzech zdolnych śpiewaków w Głogówku. Dobrze, że organizatorzy dają tym młodym szansę. Piotr – samorodny talent. Oskar – śpiewak po przejściach (o mało nie został barytonem), Jang Li – głos głęboki, ciepły.
Słuchamy dalej. Na moment sięgamy do operetki: Księżniczka Czardasza – Piotr i Oskar śpiewają duet z I aktu o artystkach z variete w Budapeszcie, które nie „biorą miłości zbyt tragicznie”. Uff, publiczność mogła sobie poklaskać. A panowie – potańczyć…
Po frywolnej piosence Piotr postanawia solennie, że zrywa z nocnym życiem. Prowadzącemu co prawda obiecał, ale jak się potoczą jego losy? (Jacek Woleński powątpiewał…). I słyszymy kolejny utwór z Księżniczki. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że już 11 listopada – tak, w narodowe święto – będzie można się pobawić na Księżniczce inscenizowanej w Białej – małej miejscowości niedaleko Głogówka. Zdaje się, że już uzbierało się spore grono chętnych…
Na koniec pierwszej części Puccini i Tosca. Słuchaliśmy dwóch arii. Krótko, z mocą. Do tego potrzeba było aż trzech silnych głosów. I świetnej pianistki, jaką jest niewątpliwie Grażyna Griner.
II część – czyli moja jest lepsza!
Jacek Woleński (z prawej) pomagał trzem tenorom... Skutecznie!Po przerwie już był szał – same hity:
Brunetki, blondynki Jana Kiepury (przynajmniej w tej wersji piosenka znana jest w Polsce) – razem z trzema tenorami śpiewała cała sala. A tenorzy bawią się świetnie - podrywają panie i przekomarzają się - która lepsza? moja jest lepsza!
Chińska serenada księżycowa – ten utwór przywiózł ze sobą Jang Li. Piękna w harmonii, choć słychać było, że nie europejska. Szeroka, wolna. I o miłości.
Pozostałe tytuły, śpiewane solo i w duetach, mówią same za siebie (a jeśli nie mówią – zapraszam na Youtube.com):
Aria Daniły z Wesołej Wdówki Lehara
Torna Suriento
Non ti scordar di me
Kuplety Barinkaya z Barona Cygańskiego
Vincenzo di Chiara – La Spaniola
Bisy, a wśród nich „Wielka sława to żart” – specjalnie przetransponowana do niższej tonacji, aby publiczność mogła sobie też pośpiewać – sprawiły, że publiczność nie miała ochoty wychodzić z sali Ratusza.
Przy tradycyjnej kolacji w Hotelu Salve okazało się, że młodzi artyści tryskają energią i poczuciem humoru nie tylko na scenie. Oni tacy są! Stwierdziłam nawet, że pewnie równie dobrze bawiliby się, gdyby nie było publiczności. Na co Oskar powiedział bez namysłu:
- Na pewno, ale byłoby trudniej. Publiczność nas uskrzydla!
Czekamy dziś na recital Helene Tysman. Znów w roli głównej – fortepian.
KAW