Dwie twarze Pendera
Dwa nowe albumy wydane przez DUX to okazja, żeby poznać kolejne muzyczne oblicza Krzysztofa Pendereckiego. I przy okazji jeszcze raz dać się zaskoczyć...
Kompozytor przyzwyczaił już słuchaczy do neoromantycznego języka muzycznego, garściami czerpiącego z osiągnięć Gustawa Mahlera i Dymitra Szostakowicza. Dlatego też album „Choral works vol. 2” stanowi miłą odmianę. Rozpoczyna go „Missa Brevis”, zgodnie z tytułem – utwór zwięzły, lakoniczny i emanujący niezwykłą urodą brzmienia. Słucha się go z zaskoczeniem, aczkolwiek ogromnie pozytywnym. Penderecki nie szuka tu poklasku, nie wynajduje nowych brzmień – pisze bezpretensjonalnie i bezpośrednio. Podobny klimat wnosi „O Gloriosa Virginum” na chór mieszany, reszta utworów to (z jednym wyjątkiem) fragmenty większych kompozycji – „Siedmiu bram Jerozolimy”, „Jutrzni” i „Kadiszu”. Wspomnianym już wyjątkiem są „Psalmy Dawida” – bardzo wczesny utwór Pendereckiego, ewokujący klimat dźwiękowy mroczny i niepokojący. Po wysłuchaniu poprzednich dzieł taki kontrast działa jak kubeł zimnej wody. Polski Chór Kameralny pod dyrekcją Jana Łukaszewskiego brzmi ciepło i miękko, natomiast występujący w „Psalmach” Haba Percussion Group i Zespół Instrumentalistów Filharmonii Krakowskiej wywiązali się ze swoich zadań znakomicie.
Następny album zawiera tylko jeden utwór – „Powiało na mnie morze snów… Pieśni zadumy i nostalgii” na sopran, mezzosopran, baryton, chór i orkiestrę. Utwór wykonują odpowiednio – Izabela Matuła, Agnieszka Rehlis, Leszek Skrla, a Orkiestrą i Chórem Filharmonii Podlaskiej kieruje Wojciech Rajski. Penderecki przez długi czas wzbraniał się przed napisaniem utworu do polskich tekstów. Twierdził, że polski nie nadaje się do śpiewania, kiedy jednak zmienił zdanie, jego wybór padł na poezję młodopolską. Klimat muzyki sugeruje już tytuł, jednak słuchacz napotka tu też muzykę rozmigotaną i marzycielską, niemal impresjonistyczną. Zawsze jednak przebijać przez nią będzie fatalistyczny ton, typowy dla utworów Pendereckiego. Zarówno samego utworu, jak i wykonania, słucha się bardzo dobrze. Płytę z powodzeniem można polecić również mniej wyrobionym słuchaczom, którzy z pewnością odnajdą się w języku muzycznym Pendereckiego.
Oskar Łapeta