Czy można nie lubić Bacha? [Rozmowa z Aleksandrem Dębiczem i Marcinem Zdunikiem]

25.11.2019
fot. mat. pras.

Wojciech Pietrow: Kiedyś na lekcji fortepianu musiałem wybrać etiudę Bacha, którą zagram na egzaminie. Nauczycielka zagrała mi pierwszą… drugą… piętnastą – wszystko wydawało mi się podobne i mało interesujące. W końcu zdenerwowana zapytała, dlaczego nic nie wybieram. Odpowiedziałem krótko: „Nie lubię Bacha”. Wtedy pierwszy raz usłyszałem, jak krzyczy. Do dzisiaj pamiętam to pytanie: „Jak można nie lubić Bacha?!”.

Wtedy porządnie zganiłem siebie za to, co powiedziałem, choć teraz, jak na to patrzę… No właśnie – można nie lubić Bacha?

Aleksander Dębicz: Oczywiście – można nie lubić jak każdej innej muzyki. To, że obiektywnie Bach jest genialnym kompozytorem, a naszym zdaniem jest to, można powiedzieć, bóg muzyki, nie znaczy, że nie może się komuś nie spodobać. Każdy ma różne gusta i jest na jakimś etapie swojego życia. Na Bacha musi przyjść czas. Jak byłem mały, nie lubiłem Mozarta, a teraz go ubóstwiam.

Czyli nie jest to posąg, który trzeba podziwiać?

Aleksander: My właśnie chcemy go odbrązowić. Bach jest dzisiaj postrzegany jako genialny kompozytor, którego wszyscy się trochę obawiają. Jest już tak wielki, że daleki od realnego życia. My uważamy, że jest to muzyka bardzo bliska ludzkim emocjom – chcemy je pokazać w swoich interpretacjach.

Marcin Zdunik: Ten zbyt duży respekt przed Bachem wcale nie służy jego muzyce. Pojawia się wtedy rodzaj blokady ekspresji, emocji. Przyjęło się uważać, że jego muzyka jest intelektualna, jest abstrakcyjnym konstruktem, który jest zdehumanizowany. Nam się wydaje, że w konstrukcji muzyki Bachowskiej kryją się bardzo głębokie emocje. Może nie są one tak „na wierzchu”, jak w wypadku muzyki romantycznej, nie są tak oczywiste, ale jest ich bardzo dużo.

A jak początkujący słuchacz ma się przekonać do tej muzyki? Oczywiście można mówić o tych emocjach, ale jak laik ma je odnaleźć?

Aleksander: Nie ma na to idealnej recepty. My staramy się tak interpretować tę muzykę, tak ją grać, żeby część słuchaczy, która nie była wcześniej zachwycona twórczością Bacha, przekonała się do niej. Oczywiście to nie jest nasza nadrzędna intencja, bo my po prostu chcemy grać te utwory. Choć to, czy ktoś się do nich przekona, nie do końca od nas zależy. To po prostu musi zakiełkować w słuchaczu.

Marcin: To, co możemy zrobić, to polecić dobre nagrania – na przykład mistrza batuty Johna Eliota Gardinera. Wyciąga on emocje z tej muzyki, jego interpretacje są niezwykle sugestywne. Wydaje mi się, że jeżeli Gardiner kogoś nie przekona, to nie zrobi tego nikt inny.

Dzięki niemu przekonaliście się do Bacha?

Aleksander: Nie…

Marcin: Myśmy się nie musieli przekonywać. (śmiech)

Od urodzenia Was zachwycał?

Marcin: Chyba tak było…

Mówicie w wywiadach często o historiach, które muzyka Bacha przekazuje. Jak zrozumieć te opowieści tworzone w barokowej stylistyce? Mamy je odczytywać jak chcemy czy przez pryzmat tamtych czasów?

Aleksander: Muzyka jest sztuką abstrakcyjną, więc nie można narzucić jej jednego przesłania. Jeżeli natomiast w konkretny sposób interpretuje się utwór i snuje jakąś historię, to jest duże prawdopodobieństwo, że słuchacz też jakąś historię odnajdzie. Być może inną – taką, jaką on sobie wyobrazi, ale to budowanie prowadzi do tego, że interpretacja jest przekonująca…

Marcin: …sugestywna. Nazywając album „Bach Stories”, zachęciliśmy publiczność, by próbowała odbierać Bacha w ten sposób. A można to robić nawet jeżeli nadawca nie miał takiego zamiaru. Z muzyki można odczytywać historię i to nas właśnie zbliża do Bacha.

Ale czy to nie jest pułapka wolnej interpretacji? Możemy sobie myśleć, o czym chcemy, a Bach przecież myślał o czymś konkretnym, kiedy pisał tę muzykę.

Marcin: Moim zdaniem w tym jest właśnie wielkość muzyki, że jest tak wieloznaczna. Zwróćmy uwagę, że w tej chwili świat muzyki klasycznej bazuje głównie na wielości interpretacji tych samych utworów. Dlaczego to jest możliwe? Muzyka pozostawia tak wiele elementów niedopowiedzianych, które można zinterpretować na wiele sposobów, że fascynujące jest słuchanie nawet tego samego utworu dziesiątki razy w różnych ujęciach.

Aleksander: Poza tym mówisz, że Bach o czymś myślał. Oczywiście! Ale tajemnica muzyki na tym polega, że kompozytor pisze utwór, lecz gdy stawia ostatnią nutę, to staje się on osobnym bytem. Ja i Marcin też trochę komponujemy i czasami to jest dziwne uczucie: kiedy słyszę własny utwór niegrany przeze mnie, to nie traktuję tego jako moje dzieło. To jest coś, co po prostu już jest w przestrzeni.

Poza komponowaniem też improwizujecie. Wiemy, czym się różni jedno od drugiego, ale dlaczego istnieją te dwa światy? Dlaczego by nie zacząć tylko komponować? Co innego przekazuje improwizacja?

Marcin: W wypadku improwizacji właśnie nie ma tego oderwania od kompozytora. Kiedy ja improwizuję – moja muzyka to ja. Kiedy piszemy utwór, to dookreślamy tylko część jego elementów. Nie opisujemy barwy czy wielu innych detali niemożliwych nawet do zapisania w partyturze. Później ktoś gra to po swojemu i staje się współautorem dzieła, dokomponowuje te detale. Kiedy improwizuję, tworzę utwór od A do Z. To forma kompozycji totalnej.

Nie lepiej tę improwizację zapisać i zastrzec: „Tutaj proszę nic nie zmieniać!”?

Marcin: Ale nie da się nie zmieniać nic. Nie da! Ktoś zagra własnymi palcami, zaśpiewa własnym głosem i jest kompletnie inaczej. Można oczywiście samemu zagrać drugi raz, ale tu dochodzimy do jeszcze jednej ciekawej rzeczy. W samym procesie improwizowania muzyka rodzi się tu i teraz. Wszyscy siedzą jak na gorących węgielkach i czekają, co się zaraz wydarzy. Jak słuchamy utworu, który znamy – czujemy stabilność, a na koncertach improwizowanych mamy poczucie, że co chwila może nas coś zaskoczyć.

I z każdym, kto dobrze improwizuje, będzie się Wam dobrze improwizowało?

Aleksander: Nie, niekoniecznie. Czasem może siąść dwóch erudytów i się nie dogadają, bo nie ma między nimi chemii. A może usiąść półgłówek z intelektualistą i o czymś pogadają.

Marcin: To który z nas jest tym półgłówkiem? (śmiech)

Co sprawia, że Wam się tak dobrze gra razem?

Marcin: No, wytłumacz się z tego „półgłówka” teraz!

Aleksander: Oczywiście to nie dotyczyło nas.

Marcin: To chyba jest rodzaj jakiegoś porozumienia. Nie wiem, na czym to polega. To, że teraz się nam dobrze improwizuje, to oczywiście wypadkowa tego, że już się dobrze znamy i mamy doświadczenie w improwizowaniu w duecie. Chociaż ja miałem od początku poczucie, że to działa. Czasem kiedy improwizujemy cały utwór razem z harmonią, to zdarza się, że obaj zmieniamy funkcję harmoniczną na tę samą w tym samym momencie.

Właśnie chciałem zapytać – jak to się dzieje?

Aleksander: Myślę, że to wynika z tego, że długo już ze sobą gramy i się rozumiemy bez słów. Gdybym miał zagrać na tej samej zasadzie z innym muzykiem, którego nie znam, to nie ryzykowałbym, bo wyszłaby z tego katastrofa.

Mówicie niejednokrotnie o granicy w popularyzacji muzyki klasycznej. Z jednej strony kompozytor nie może być pomnikowy, a z drugiej jego muzyka nie powinna się stawać popkulturowa tylko poprzez dodanie bitu. Gdzie jest ta granica? Ja wczoraj, słuchając Bacha, rozwieszałem pranie. Zgrzeszyłem?

Aleksander: Nieee… To jest właśnie cudowne, bo Bach towarzyszył twojemu życiu. Połączyłeś to piękno muzyki z czymś bardzo ludzkim.

Marcin: Poza tym pranie też ma w sobie coś oczyszczającego. (śmiech)

Aleksander: Tak. Podwójne katharsis.

Marcin: Duchowe i fizyczne.

Aleksander: Granica jest taka, że dzieł takiego kompozytora nie można trywializować. W momencie kiedy słyszysz jakąś ordynarną przeróbkę, to naturalnie wywołuje to sprzeciw. Czym innym jest popkulturowe podanie tej muzyki – wykorzystywanie środków PR-owych, by tę muzykę sprzedać. Nie mam nic przeciwko, jeżeli to tej muzyki nie spłyca.

Marcin: Granice są bardzo cienkie. To jest kwestia wyczucia, czy daną muzykę podajemy w sposób komunikatywny czy już ją spłycamy. To kwestia indywidualnego wyczucia. My się staramy zawsze uczynić ją komunikatywną.

***

A już 9 grudnia artyści wystąpią w Mazowieckim Instytucie Kultury. Zabrzmią utwory Bacha: I Sonata G-dur i 4 preludia chorałowe. Więcej informacji na temat koncertu znajdziecie TUTAJ

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.