Co łączy „Happysad” z Beethovenem?

08.01.2014

Muzyka klasyczna i rozrywkowa mają wspólne korzenie. Co ciekawe, niektóre utwory rockowe można by określić jako polifoniczne! Jest jednak coś, czego niektórzy z nas poszukują w absolutnie każdym gatunku muzycznym – szczerość i emocje. I jest to jedna z kilku rzeczy, o których udało mi się porozmawiać z Esterą Prugar, równie zakochaną w muzyce jak cała redakcja „Presto”.

 Maja Baczyńska: Porozmawiajmy jak dziennikarz muzyczny z dziennikarzem muzycznym, Ty zajmujesz się rockiem, ja klasyką, jesteśmy na początku swojej drogi, ale...Dlaczego w ogóle muzyka? I czemu zajęłaś się właśnie rockiem? 

Estera Prugar: Muzyka była w moim domu zawsze bardzo ważna. Towarzyszyła mi przez cale dzieciństwo za sprawą mojej Mamy i jej znajomych. Byłam w zerówce i szkole muzycznej, udzielałam się w radiowęźle, śpiewałam w chórze. Trudno to wytłumaczyć, ale odkąd pamiętam, to była dla mnie najbardziej naturalna droga wyrażania siebie i swoich emocji. Czemu rock? Tego głównie słuchało się w moim domu. Lubię bardzo różną muzykę, wielu wykonawców i wciąż odkrywam nowych. To, że przeważnie są to przedstawiciele akurat tego gatunku, nie jest w pełni świadomym wyborem. Zresztą, pojęcie "rock" samo w sobie jest bardzo obszerne...

MB: Masz swoich ulubieńców?

EP: Jeśli chodzi o ulubionych artystów, idoli, zaczęłabym od „The Beatles” i „Oasis”. Idąc dalej tym tropem, na pewno wskazałabym również „The Libertines”, „The Kooks”, „The Fratellis”, Kean i Arctic Monkeys, „The White Stripes”. W to wchodzą też niezależne projekty muzyków związanych z tymi grupami i ich działalność solowa. Naprawdę długa lista.

Poza tym są też artyści nie zaliczający się do nurtu "rock", których również bardzo cenię: Robbie Williams, Mark Owen, Jamie Cullum, Jason Mraz, Birdy, James Blunt, Victoria Hart, Michael Buble i wielu innych. Aż po tych, zupełnie popowych, których twórczość z różnych powodów jest mi bliska: „ABBA”, „Maroon 5”, a nawet Miley Cyrus. Wszystko zależy od piosenki, ale w dużej mierze też od moich wspomnień, które się z tymi utworami wiążą.

Jeżeli chodzi o polską scenę, tu sprawa jest zdecydowanie prostsza, bo głównie jestem związana z rockiem lub reggae: „T.Love”, „KULT”, „Manaam”, „Tilt”. Z młodszych: “Muchy”, “Happysad”, “Power Of Trinity”, “Indios Bravos”, “KaCeZet”, “Negatyw”.

Nie mogę też nie powiedzieć o Piwnicy pod Baranami, piosenkach z Kabaretu Olgi Lipińskiej czy Renacie Przemyk.

MB: Super, bardzo zróżnicowanie! Ale wróćmy jeszcze na chwilę do początków Twojej przygody z muzyką. Ukończyłaś szkołę muzyczną I stopnia, grałaś na wiolonczeli. Czemu nie kontynuowałaś nauki? Szkoła w jakiś sposób zniechęciła Cię do klasyki?

EP: Tak, grałam na wiolonczeli i fortepianie, uczęszczałam też na śpiew. Szkoła muzyczna była jednym z najcenniejszych doświadczeń w moim życiu i wiele jej zawdzięczam, ale wydaje mi się, że nie było to miejsce dla mnie.

Z wiekiem coraz bardziej rozumiem i doceniam muzykę klasyczną, ale kiedy chodziłam do szkoły muzycznej, nie mogłam się w niej odnaleźć. Nikt nigdy nie wytłumaczył mi w jakich okolicznościach powstawały utwory, co przeżywali kompozytorzy, którzy je pisali - nie znałam biografii i historii, nie mogłam się z tą muzyką utożsamić. Myślę, że do klasyki zniechęciło mnie niezrozumienie, a nauka tylko po to, żeby moje wykonania były coraz lepsze technicznie, skutecznie zgasiła mój zapał do szkoły.

MB: Tęsknisz czasem za klimatem szkoły muzycznej, grasz jeszcze na wiolonczeli...?

EP: Wciąż uwielbiam śpiewać i prawie zawsze, kiedy widzę gdzieś fortepian czy pianino, mam ochotę coś zagrać. Wiolonczeli tak często nie zdarza mi się gdzieś znaleźć (śmiech).

Co jakiś czas ktoś z moich znajomych przypomina sobie lub dowiaduje się, że kiedyś grałam i wtedy pojawiają się propozycje, żebym do tego wróciła. Jestem pewna, że przyjdzie taki moment, kiedy się odważę, ale chyba jeszcze nie teraz.

MB: Kiedy przekonałaś się na nowo do klasyki?

EP: Na pewno nie jest już tak, że zatykam uszy i uciekam (śmiech). Tylko właśnie tak jak wspominałam - z wiekiem ją coraz bardziej szanuję. Może jest to kwestią tego, że teraz znam już historię i konteksty kulturowe, które kiedyś były mi obce. Może dorosłam do tego, żeby rozpoznawać emocje w muzyce pozbawionej słów. Może chodzi też o to, że teraz już nikt nie zmusza mnie, żebym tej muzyki słuchała. Myślę, że wszystkie te czynniki naraz zmieniły mój stosunek do klasyki.

MB: Ulubione utwory klasyczne, kompozytorzy...

EP: Z utworów, które grałam sama najbardziej lubiłam i zapamiętałam Sonatę No. 5 Antonia Vivaldiego. Inny ulubiony utwór to „Sonata Księżycowa”, a ulubiony kompozytor - jej autor, Ludwig van Beethoven. Drugi w kolejności jest Wolfgang Amadeusz Mozart.

MB: A co sądzisz o fuzjach rocka i symfoniki?

EP: Jestem jak najbardziej za! Muzyka rozrywkowa ogólnie nadaje symfonice jakąś lekkość i łatwość, jednocześnie sama stając się szlachetniejszą i pełniejszą.

MB: Ostatnio poszukuję ciekawych tego typu połączeń. Które brzmienia rocka symfonicznego poleciłabyś naszym czytelnikom?

EP: Każda taka fuzja robi wrażenie, ale myślę, że warto obejrzeć koncert kanadyjskiej grupy „Simple Plan” z udziałem „l'Orchestre symphonique de Montreal”.

MB: Rozmawiałyśmy kiedyś o szczerości w muzyce...zastanawiam się. Co łączy „Happysad” i Beethovena - są szczerzy w swojej muzyce? Ale co to właściwie znaczy?

EP: Na pewno nie jest tak, że szczery może być tylko autor. Zdarza się, że piosenki czy kompozycje powstają przy udziale większej grupy, może być też tak, że ktoś odnajduje siebie w cudzym utworze.

Dla mnie najważniejsza jest szczerość wykonawcy. Bez względu na to czy utwór jest jego, czy napisany przez kogoś, czy na zlecenie. Dopóki widzę, że osoba, która przede mną występuje ma w sobie prawdziwe uczucia i rozumie to, co przedstawia, nie obchodzi mnie pierwotne zamierzenie autora. Interesuje mnie tylko tu i teraz, ten występ, energia, emocje i to, co one we mnie wzbudzają.

MB: Muszę przyznać, że niejednokrotnie mam podobne odczucia co do wykonań muzyki klasycznej. Chociaż jej sytuacja rynkowa wydaje się diametralnie różna. W muzyce rozrywkowej ciągle się coś dzieje, rynek rozrasta się w dużo szybszym tempie niż w przypadku muzyki klasycznej, zgodzisz się?

EP: Niewątpliwie muzyka rozrywkowa rozwija się w zaskakującym tempie. Wciąż pojawiają się nowe rzeczy, a dzięki Internetowi mogą one docierać coraz szybciej do coraz większej liczby osób.

MB: Ostatnio wszystkim swoim rozmówcom zadaję dość nietypowe pytanie - według Ciebie przetrwa muzyka klasyczna czy rozrywkowa?

EP: Myślę, że dla każdej z nich jest i zawsze będzie miejsce. Żadna sztuka nie może zapominać o swoich korzeniach. Muzyka klasyczna też wciąż się zmienia - powstają nowe wykonania, interpretacje, wydaje mi się, że coraz więcej osób do niej chętnie wraca. Nie jest to chyba kwestia przetrwania, tylko posiadania swoich (często wspólnych) odbiorców.

MB: Ale piosenki chyba cieszą się większą popularnością?

EP: Piosenka często jest mniej wymagająca, bo teoretycznie wszystko jest w niej „podane”. Są teksty, które wcale nie są oczywiste, ale słowa w jakiś sposób sugerują emocje. Utożsamianie się z piosenką jest prostsze. Co nie znaczy oczywiście, że muzyka instrumentalna nie może być wyrazista i klarowna w przekazie, co udowadnia chociażby muzyka filmowa.

MB: Nie zawsze mam ten komfort, bo czasem piszę o kompozytorach i wykonawcach, którzy już odeszli, ale muszę przyznać, że gdy pojawia się możliwość porozmawiania z żyjącym muzykiem, to jest to dla mnie coś wyjątkowego...Ciebie też to fascynuje?

EP: Bardzo! Często obraz artysty zbudowany na podstawie dostępnej twórczości, okazuje się różny od rzeczywistości. Zdarzyło mi się, że po wywiadzie zaczęłam trochę inaczej postrzegać niektóre piosenki, zwłaszcza kiedy dowiadywałam się, jak powstawały. Możliwość rozmawiania o ulubionych utworach z ich autorami jest niesamowitym, bezcennym doświadczeniem. Każde takie spotkanie pozostawia wiele emocji, wspaniałych wspomnień i każde jest wyzwaniem.

MB: I kolejne pytanie, które bardzo lubię zadawać. Pomyśl, że nasi czytelnicy są fanami głównie muzyki klasycznej. Niektórzy z nich kochają również rock, pop, elektronikę, jazz i in. Ale są też tacy, którzy nie umieją się do rozrywki przekonać. Jaką muzykę, jaki koncert byś im poleciła na tak zwane "przełamanie lodów"?

EP: Poza wspomnianym już koncertem, na pewno warty polecenia jest też koncert Robbie Williams – „Live At The Royal Albert Hall” oraz "Live 10" polskiego zespołu Negatyw. 

Jeśli chodzi o samych artystów: solowa działalność Paula McCartney'a, Hugh Laurie - bardziej w stronę bluesa i Jamie Cullum dla tych, którym bliższy jest jazz. Zespół Codeine Velvet Club i pierwsza solowa płyta Carla Barata nasuwają mocne skojarzenia z muzyką teatralną. Jest naprawdę mnóstwo muzyki wartej polecenia, ale te propozycje wydają mi się najbardziej interesujące. Oczywiście, są też Billy Joel, Frank Sinatra, z młodszych Birdy i Adele, i wielu innych…

MB: A jaki utwór muzyki klasycznej byś poleciła na początek miłośnikom rozrywki?

EP: Vivaldi, „Cztery Pory Roku” – „Wiosna”. Moja ulubiona część, która ma jeszcze dodatkowy plus - większość ludzi ją zna, nawet o tym nie wiedząc. Poza tym na pewno „Sonata Księżycowa” i VII Symfonia Beethovena, których słuchałam odpowiadając na Twoje pytania.

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.