Był sobie las...i magiczna muzyka
„Był sobie las” („Il était une forêt”) to najnowszy film zdobywcy Oscara (za „Marsz pingwinów”), Luca Jacqueta. Tym razem blisko 80-minutowy film przybliża tajemnice lasów deszczowych w Peru i Gabonie, uznanych za „zielone płuca” naszej planety i niestety wciąż zagrożonych przez ekspansywną industrializację. Film otwierają poruszające ujęcia (zdjęcia – Antoine Marteau) konfrontujące bujną roślinność z pustym placem budowy po wycince. Następnie – prowadzeni przez rysownika - pasjonata Francisa Hallé, pioniera botaniki i ekologii – obserwujemy odradzanie się lasu, warstwa po warstwie, istnienie po istnieniu. W końcu tylko drzewa potrafią panować nad czasem („podczas gdy zwierzęta nad przestrzenią” - jak słyszymy w filmie). Jak oczarować widza opowieścią o drzewach? Oprócz zdjęć i opowieści narratora, ogromne zasługi na tym polu ma muzyka. Jej autorem jest Éric Neveaux. Kolejne filmowe sekwencje przyprawia brzmieniami bębnów bądź eterycznego chóru oraz szereg innych barw uzyskiwanych dzięki subtelnej instrumentacji. W filmie przyrodniczym znaczenie muzyki w kontekście budowania napięcia jest szczególnie istotne. Jedno co można „zarzucić” kompozytorowi to to, że ścieżka momentami do złudzenia przypomina muzykę jego rodaka Bruno Coulais z innych przyrodniczych dokumentów - „Wielka migracja”, „Microcosmos”, „Oceany”.
Z Transatlantyk Festival Poznań - Maja Baczyńska