Britten - Requiem wojenne
„Requiem wojenne” Benjamina Brittena to prawdziwe opus magnum tego kompozytora. Od czasu prawykonania dokonano wielu ciekawych nagrań, ale jedno z nich zdecydowanie wybija się na pierwszy plan.
Setna rocznica urodzin Brittena to okazja do niezliczonych reedycji. W przypadku tego wydawnictwa okazja jest podwójna – raz, że brittenowska, dwa – nagranie ukazuje się równo 50 lat po tym, jak zostało zarejestrowane. Było też pierwszą w historii rejestracją tego utworu, dokonaną rok po prawykonaniu, które miało miejsce 30 maja 1962 r. Podczas sesji za pulpitem dyrygenckim stanął sam kompozytor, a partie solowe wykonali soliści, dla których powstały – Dietrich Fischer-Dieskau, Peter Pears i Galina Vishnevskaya. Dobór narodowości śpiewaków nie był przypadkowy – udział Rosjanki, Anglika i Niemca miał symbolizować ducha wspólnoty, do jakiej powinna dążyć ludzkość po wojnie. Pozostali wykonawcy to London Symphony Orchestra & Chorus, The Bach Choir i Melos Ensamble. Nagranie biło rekordy popularności – w ciągu pięciu miesięcy sprzedało się 200 000 egzemplarzy, wynik astronomiczny, biorąc pod uwagę, że był to utwór współczesnego kompozytora.
Jeśli powyższe słowa nie są wystarczającą zachętą do zapoznania się z tym albumem – trzeba dodać, że słuchacz otrzymuje trzy krążki – pierwszy to CD ze świeżo zremasterowaną wersją “Requiem”, drugi – wersja na blu-ray’u , a trzeci to zapis dokonywany po kryjomu podczas prób i rozmów artystów w pokoju kontrolnym. Nie zdradzę, o czym rozmawiali i do jakich wniosków dochodzili, ale zarówno same konwersacje, jak i fragmenty prób są fascynujące i dają jedyną w swoim rodzaju okazję do podsłuchania kompozytora przy pracy. Jakość dźwięku zremasterowanej wersji powala – nagranie brzmi tak, jakby zrobiono je wczoraj, a dźwięk jest czysty, ciepły, bezpośredni i głęboki.
“Requiem wojenne” to, pomimo katartycznej tematyki, przystępny utwór. Britten chciał dotrzeć i poruszyć jak największą liczbę słuchaczy, więc zabieg (względnego!) uproszczenia języka jest jak najbardziej uzasadniony. Intrygujący jest podział przestrzeni i ról pomiędzy solistami. Baryton i tenor śpiewają zawsze z towarzyszeniem zespołu kameralnego, a sopran z chórem śpiewają razem z główną orkiestrą. Jednak najbardziej niezwykłe jest umieszczenie w dużej odległości od reszty wykonawców chóru chłopięcego i przenośnych organów – ich pojawienie się za każdym razem brzmi jak głos z innego świata, odrealniony i zdystansowany.
O wykonaniu kierowanym osobiście przez kompozytora i wykonywanym przez “jego” solistów nie sposób pisać inaczej niż w samych superlatywach. Interpretacja jest poruszająca, ekspresyjna, doskonale i wnikliwie zagrana i zaśpiewana. Dźwięk jest absolutnie rewelacyjny, a wydanie bardzo staranne. Z czystym sumieniem mogę gorąco polecić to wydanie każdemu szanującemu się melomanowi.
Oskar Łapeta