Apokalipsa, czyli „1917”

04.02.2020
Apokalipsa, czyli „1917”

Filmy wojenne, które wbijają w fotel, nie potrzebują wielkich bitew, słynnych bohaterów ani zwycięstw. Sam Mendes udowadnia, że pojedynczy człowiek i wojna to już materiał na dojrzały, wciągający dramat.

Akcje filmów Sama Mendesa („American Beauty”, „Droga do zatracenia”, „Skyfall”) rozgrywają się w różnych epokach, różnych stylistykach. Jednak w tandemie z kompozytorem Thomasem Newmanem reżyser tworzy opowieści, które na długo zostają w pamięci. „1917” jest obrazem mocnym i poruszającym. Opowiada o dwójce żołnierzy, przyjaciołach, którzy zostają wysłani ze śmiertelnie niebezpieczną misją – mają dotrzeć za linię wroga i przekazać brytyjskiemu dowódcy rozkaz o nieprzeprowadzaniu ataku, gdyż w jego wyniku wojsko wpadnie w pułapkę i poniesie ogromne straty. Ponadto to właśnie tam znajduje się brat jednego z posłańców.

Historia powstała na kanwie wspomnień dziadka reżysera. Alfred Mendes miał 17 lat, gdy walczył w I wojnie światowej i służył jako goniec na froncie zachodnim. W pewnym sensie jego życie zostało opowiedziane za pośrednictwem dwójki głównych bohaterów „1917”, bardzo wiarygodnie zagranych przez George’a MacKaya (Schofield) i Deana-Charlesa Chapmana (Blake).

W „1917” zapada w pamięć muzyka. Dynamiczna elektronika w bardzo subtelny sposób angażuje widza w akcję na ekranie, przeprowadza go przez kolejne wojenne „krainy śmierci”, do których trafiają żołnierze – miejsca walk, opuszczone domy, wrak samolotu, ruiny miasteczka z prawdopodobnie płonącym ratuszem bądź katedrą, rzeka pełna trupów, piwnica, w której ukrywają się francuscy cywile itd. Co pewien czas z chaosu spinanego transową, motoryczną elektroniką wypływają typowo Newmanowskie tematy – liryczne, soczyste w brzmieniu, ale w żaden sposób nie przesadzone czy melodramatyczne.

To, co uderza od pierwszych chwil, to sposób pracy kamery. Obserwujemy obrazy wojny kręcone jednym, długim ujęciem. To właśnie kamera podążająca za bohaterami pozwala nam się z nimi utożsamić. Film jest kręcony realistycznie, bez zbędnego patosu, a jednocześnie oglądając go, trudno oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy w środku jakiejś komputerowej gry, w której postapokaliptyczne scenerie wymarłych pół bitewnych i miast ukazują bezsens i prawdziwe oblicze wojny. Choć Mendes na swoich bohaterów wybrał niskich rangą żołnierzy, to właśnie od ich męstwa zależy niemal wszystko. Tak naprawdę niewiele o nich wiemy. Są pionkami w nie swojej grze, za wszelką cenę muszą przeżyć i ukończyć misję. I może właśnie w tym tkwi siła filmu Mendesa – opowiada prostą historię prostych ludzi, ale tak jakby to była najważniejsza sprawa na świecie.

Maja Baczyńska

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.