Andersen po czesku, Dvořak po bydgosku (relacja)
Uniwersalna tematyka i magiczny charakter „Rusałki” uwodzi kolejne pokolenie widzów. Czeskiego libretta autorstwa Jaroslava Kvapila słuchaliśmy w bydgoskiej Operze Nova. Opera to dzieło pełne, skończone. Wyreżyserowane przez Kristinę Wuss widowisko w pełni zasłużyło na to określenie.
Emocje budzą się w widzu po pierwsze dlatego, że język muzyki jest precyzyjnie dopasowany do tekstu. Jak twierdzi reżyser - W muzyce Dvořaka jest wielkie bogactwo „tragicznej dynamiki”. Ale duchowy wymiar Rusałki znajduje się w brzmieniach durowych – silnych i pozytywnych w wyrazie - Nie można jednak pominąć znaczenia aktorskiej gry śpiewaków i choreografii, znakomicie skomponowanej z wymową libretta. Agnieszka Piass w tytułowej roli urzeka pół-kobiecą, pół-dziecięcą jeszcze subtelnością. Jej siostry nimfy tańcząc, przenoszą widza w świat magii. A mieszczanie przechadzający się po moście poruszają się jak w transie, zupełnie nieświadomi tego, co dzieje się zaledwie kilkanaście metrów pod ich stopami. Jednym zdaniem – teatralny wymiar opery naprawdę godny uwagi.
Most gra tu zresztą szczególną rolę. Historia nieszczęśliwej miłości, inspirowana m.in. Małą Syrenką Andersena i starofrancusko-cypryjską historią o Meluzynie, zdarzyć mogłaby się wszędzie. Scenografia Mariusza Napierały sprawia, iż mimo czeskiego języka, ma ona miejsce… w Bydgoszczy. Wierna, stworzona według dokumentacji konserwatora zabytków replika słynnego Mostu Gdańskiego, postać Wodnika (w tej roli Andrzej Nowakowski) nawiązująca do jednego z bydgoskich pomników czy przewijające się podczas balu symbole miasta - wszystko to sprawia, że Bydgoszcz, albo, jak to określa Kristine Wuss – Bromberg, staje się scenografią wprost idealną dla muzycznej historii.
Mimo baśniowej fabuły „Rusałkę” ogląda się jak dobry film. Nie ma w niej śladu operowej sztuczności. Ogromna w tym rola zaawansowanej maszynerii teatralnej i znakomitych elementów oraz rekwizytów scenicznych. Wspomniany już most, czy bezpardonowo wjeżdżający na scenę w II akcie tramwaj, nadnaturalnych rozmiarów zmysłowa muszla, będąca alkową upojnych chwil zdrady Księcia (Adam Zdunikowski) to tylko część imponującej oprawy scenicznej.
Scenografia stawia wymagania śpiewakom, którzy muszą być równie wyraziści, aby efekty specjalne nie odwróciły uwagi widzów od ich wysiłków scenicznych. I rzeczywiście mamy tu postaci charakterystyczne: zepsutą, pełną erotyzmu i manipulującą wszystkimi Obcą Księżniczkę (Halina Fulara-Duda), pełnego życiowej mądrości Wodnika. Postacią, która absolutnie zachwyca, jest kreowana przez Darinę Gabicz Jerzibaba. Śpiewaczka nie tylko znakomicie udźwignęła tę partię wokalnie, ale także stworzyła niezapomnianą kreację aktorską, przelewając w swoją bohaterkę wszystko to, czego prawdziwej Baba Jadze potrzeba. Tak więc, bohaterowie dramatu nie są jedynie tłem dla oprawy muzycznej.
I wydawałoby się, że w bogactwie środków to, co w operze jest najważniejsze – muzyka, może zejść na dalszy plan. Otóż Orkiestra Opery Nova, poprowadzona przez Macieja Figasa udowadnia, że wartości muzyczne są nie mniej istotne niż wyraz sceniczny. Niemal szwajcarskiej precyzji, znakomitej intonacji i pięknego prowadzenie frazy nie powstydziłaby się niejedna orkiestra.
Niezwykle prawdziwa jest więc bydgoska Rusałka. Intelektualna, dojrzała, pełna osobistych interpretacji niemieckiej reżyser, wielowymiarowa. Stworzoną ponad wiek temu operę udało się współczesnemu widzowi przekazać w sposób mu bliski, unikając jednocześnie jej nachalnego unowocześniania.
(Karolina Roszczyk i Ewa Chamczyk)
Ciekawe? Powiedz o tym znajomym: