Aleksandra Wielka w Londynie
Po mocnym początku sezonu, gdy Royal Opera House wystawiła pełen cykl „Pierścienia Nibelunga” Ryszarda Wagnera, nadszedł czas na coś lżejszego.
W listopadzie zaprezentowała “L’Elixir d’amore” „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego. Dzieło to pochodzi z 1832 r. i należy do gatunku „melodrama giocoso”, komicznych oper, które były szczególnie popularne na początku XIX wieku. Dzieła z tamtego okresu są bezpiecznym wyborem dla dyrektorów oper, ponieważ przy ciekawej reżyserii i dobrych śpiewakach, trudno w nich cokolwiek zepsuć.
Tym razem Royal Opera House sięgnęła po sprawdzoną wersję „Napoju miłosnego” z 2007 r., zrealizowaną wspólnie z Operą Paryską. Przedstawienie wyreżyserował Laurent Pelly, natomiast za pulpitem dyrygenckim stanął Bruno Campanella. W głównych rolach usłyszeliśmy Roberto Alagne jako Nemorino, Fabia Capitanucci jako sierżanta Belcore. Doktora Dulcamare śpiewał Ambrogio Maestri, a w role Adiny wcieliła się Aleksandra Kurzak.
Zdjęcia dzięki uprzejmości Royal Opera House
© ROH /Catherine Ashmore 2012 [gallery]392[/gallery]
Laurent Pelly należy obecnie do najbardziej pożądanych reżyserów, o którego ubiegają się najważniejsze teatry operowe na świecie. Oglądając “Napój miłosny” natychmiast rozumiemy, dlaczego Pelly jest w świecie reżyserii operowej tak popularny. Ma on niezwykłą wyobraźnię i dbałość o detale połączoną z wyjątkowym wyczuciem muzyki. Jego “L'elisir d'amore” został przeniesiony w lata 50-te XX wieku. Akcja rozgrywa się w malej włoskiej wsi. Pelly tworzy na scenie hiperrealistyczną, ale przede wszystkim bardzo zabawną wizję włoskiej prowincji.
Jeśli chodzi o śpiewaków, to świetnie sprawdził się Fabio Capitanucci w roli sierżanta. Śpiewak nie tylko ma przyjemną, lekką barwę głosu, ale też z wdziękiem operuje nim, wspaniale oddając nastrój. Rewelacyjny był Ambrogi Maestri. Jako Dulcamara był niezwykle przekonujący, ale przede wszystkim bezbłędnie operował swoim mocnym ciepłym barytonem. Nieco rozczarowywał Roberto Alagna, który swoją międzynarodową karierę operową zaczynał od roli Nemorino i jego nagrania z tą rolą należą już do klasyki. Alagna, wracając do tej roli po około 20 latach, wciąż jest przekonujący na scenie, śpiewa pewnie i z sobie właściwym urokiem, jednak jego glos nie ma brzmi już tak lekko, a tryle wydają się nieco wymuszone. Alagna zapewne obecnie lepiej odnajduje się w mocniejszych rolach bohaterów Verdiego i raczej już nie powinien wracać do bel canta.
Natomiast gwiazdą, która zdecydowanie świeciła najjaśniej w tej produkcji, była Aleksandra Kurzak. Jej Adine trudno będzie zapomnieć. Kurzak operowała głosem pewnie i z niezwykła lekkością. Jej tryle były nie tylko technicznie wspaniale wyśpiewane, ale brzmiały naturalnie i podbiły serca publiczności, która zgotowała jej gorącą owację.
Nie sposób tez nie wspomnieć Bruna Campanelli, który wydaje się, ze ma bel canto w małym palcu, albo raczej – w każdej komórce strun głosowych. Wspaniale rozpracował tempa w tej operze, oraz ukazał bogactwo barw muzyki Donizettiego.
Śpiewaków w Londynie podziwiał Jacek Kornak