Szaleństwo bez granic [56. Międzynarodowy Festiwal Wratislavia Cantans]
Tegoroczny 56. Międzynarodowy Festiwal Wratislavia Cantans został zaprogramowany na PRZEKRACZANIE GRANIC. Żeby to uczynić, trzeba najpierw wyruszyć w drogę, być otwartym na szaleństwo, które puszcza wodze kontroli, kusi swobodą, staje się pasją. Bywa też trudem.
Utwór skomponowany pod koniec XVIII w. przez Gaetana Pugnaniego nie należy do dzieł często wykonywanych. A szkoda, bo „Werther” interesuje nie tylko pod względem brzmieniowym, pociąga też nieoczywistą gatunkowością, która antycypuje romantyczną korespondencję sztuk. Fascynacja powieścią epistolarną Goethego „Cierpienia młodego Wertera” była zjawiskiem powszechnym wśród współczesnych Pugnaniemu, którzy traktowali tę książkę niemal z nabożnością. Nic więc dziwnego, że włoski kompozytor i skrzypek również postanowił się zmierzyć z Werterowską historią, nadając jej kształt melodramatu łączącego deklamację z instrumentalnymi interludiami. Utwór naznaczony jest bukolicznością, Pugnani zgrabnie ilustruje wiejski krajobraz będący areną dla uczuć protagonisty.
Dzieła Gaetana Pugnaniego zaprezentowanego festiwalowej publiczności przez Wrocławską Orkiestrę Barokową pod dyrekcją Jarosława Thiela z udziałem Jakuba Gierszała słuchałam zafrapowana. Werterowskie uczucia i myśli recytował aktor z drugiego pulpitu. Gierszał wtopił się niejako w orkiestrę, co w symboliczny sposób zaznaczało ścisłą korelację między słowem a muzyką. Przyznam jednak, że w deklamowanych przez Jakuba Gierszała frazach zabrakło mi ekspresji i modulowanego tonu.. Kto wie, może właśnie taki był zamysł reżyserski Agaty Dudy-Gracz, by schłodzić nieco egzaltację Werterowskiej relacji, będącej – szczególnie w końcowej fazie – jak niekończąca się, pieśń Rolanda. Ileż przecież można mówić o umieraniu z miłości. We wrocławskiej odsłonie „Werthera” ulga w cierpieniu, czyli wymowny strzał śmierci nie został uczyniony ręką Nieszczęśnika. Dokonała tego… może Lotta…? Wtedy scena pogrążyła się w czerwonej poświacie niczym w ironii doskonałej.
Orkiestra pod kierownictwem Jarosława Thiela brzmiała w sposób wysmakowany. Wydobywane przez dyrygenta iskrzące się dynamiczne niuanse cieszyły ucho słuchaczy. Wrocławska Orkiestra Barokowa z finezją i elokwencją prowadziła dialogi z aktorem, dzięki czemu muzyczna powieść o miłości brzmiała przekonująco. Wirtuozowsko skrojone przez Pugnaniego frazy przeznaczone dla partii skrzypiec doskonale brzmiały w wykonaniu Zbigniewa Pilcha. Wydobył on z instrumentu najrozmaitsze odcienie uczuć, roztaczał przed słuchaczem Werterowski świat emocji, będąc niejako muzycznym pore parole protagonisty.
Trajektorie swobody
„Nie wiemy, co się wydarzy”… Trudno powiedzieć, czy słowa wypowiedziane przez Agatę Zubel podczas nocnego koncertu podziałały na mnie uspokajająco, czy raczej wzmogły uczucie niepewności. Przecież wiedziałam, że „Eksplozje” to czas w całości wypełniony improwizacjami Wolfganga Mitterera i Agaty Zubel. Trudno wyposażyć się w wiedzę na temat utworu improwizowanego, który jest jak pędzący pociąg, a słuchacz może wskoczyć do niego kiedy chce. Zawsze znajdzie się na właściwym miejscu, ponieważ nie ma nazwanych stacji. Nie musi też dbać ani o bagaż, ani o bilet, gdyż podróż nie ma celu. I tu pojawia się kolejna wątpliwość – czy w improwizacji warto pytać o cel. Przecież to muzyczne „dzianie się” skupia się na wiecznym „tu i teraz”, nie jest referencyjne, nie ma odnośników do jakiejś konkretnej substancji, bo ona właśnie tworzy się w nieustannym ruchu, słuchacz jest więc świadkiem narodzin jej tożsamości. Jakkolwiek na początku moja pamięć muzyczna próbowała wertować utwory, które być może brzmią podobnie (i tu zatrzymałam się na „Sequenzach” L. Beria), to jednak po chwili zrezygnowałam z intelektualnych wycieczek i przyjmijmy, że dałam się ponieść urokowi chwili. Rejestrowałam, a raczej doświadczałam, muzycznych eksplozji dźwięków głosu i organów. Dzięki imponującej technice wokalnej Agaty Zubel moja wyobraźnia przemierzała rozmaite przestrzenie, zamieniała słyszane dźwięki w formy, kształty, narracje. Przyznam, że tego wieczoru nie spędziłam w kojącej krainie łagodności wypełnionej miękkimi brzmieniami. Jednak też wcale tego nie żałuję. Agata Zubel i Wolfgang Mittener tworzyli duet doskonały, dzięki czemu słuchacze byli świadkami ich elokwentnych muzycznych dysput, wysmakowanych dialogów. Organowe monologi Mittenera nie tylko stanowiły mistrzowski popis umiejętności technicznych, lecz ujawniły też jego wyobraźnię kolorystyczną. Dzięki nowo wybudowanym organom Narodowego Forum Muzyki artysta mógł zachwycić publiczność muzycznym językiem pełnym napięć i skrajności.
Monika Jazownik
Koncerty:
-
4.09., godz. 17.00, WERTHER, Muzeum Architektury, Gaetano Pugnani, „Werther”; Jarosław Thiel – dyrygent, Jakub Gierszał – aktor, Wrocławska Orkiestra Barokowa
-
4.09., godz. 23.00, EKSPLOZJE, NFM; improwizacje: Agata Zubel – sopran, Wolfgang Mittener – organy