Barbara Banaś: Projektowanie to nie jest wyłącznie fantazja artysty [rozmowa o wystawie Szklane życiorysy we Wrocławskim MN]

01.12.2023

W męskim świecie produkcji szkła ważną, choć często mało wyeksponowaną rolę odgrywały projektantki. Z dr Barbarą Banaś, kuratorką wystawy Szklane życiorysy. Polskie projektantki szkła (1945–2020) w Muzeum Narodowym we Wrocławiu rozmawia Karolina Sawicka.

Karolina Sawicka : Myśląc o historycznych wyrobach szklanych, np. z XVII, XVIII czy XIX wieku, oczyma duszy widzę gorące szkło, huty, ciężką pracę, wysoką temperaturę i rzemieślnika-szklarza, mężczyznę. Praca ta wymagała dużej siły fizycznej, umiejętności i doświadczenia. Skąd więc w 1945 r. w tym dość hermetycznym sektorze pojawiły się kobiety?

 

dr Barbara Banaś Na pewno dawny wyrób szkła kojarzył się z hutnikiem, który realizował projekt i tworzył wyrób szklarski. Rzeczywiście, zespoły hutnicze to przede wszystkim mężczyźni. I na pewno, gdyby się przyjrzeć historii światowego wzornictwa, to kobiet projektantek jest zdecydowanie mniej niż mężczyzn. Ja natomiast starałam się na to popatrzeć przez pryzmat naszej historii, która oczywiście ma swoją specyfikę. Większość bohaterek tej wystawy to absolwentki Katedry Szkła, która została stworzona pod koniec lat czterdziestych XX w. w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu (dzisiejsza Akademia Sztuk Pięknych). Gdy dziś przyglądamy się liście absolwentów tego kierunku, to można powiedzieć, że mamy pewną równowagę pomiędzy mężczyznami a kobietami. Oczywiście to się rozmaicie układało przez kolejne dekady, natomiast nie widać jakiejś szczególnej męskiej dominacji. Niemniej w obszarze zawodowych realizacji zdecydowanie częściej mamy do czynienia z mężczyznami, którzy pełnili kierownicze funkcje w poszczególnych wytwórniach, będąc kierownikami tak zwanych ośrodków wzorcujących. To oczywiście nie znaczy, że nie było kobiet, które pełniły takie funkcje, ale na pewno dominowali mężczyźni.

 

Skąd pojawił się pomysł na Szklane życiorysy?

 

Pomysł na tę wystawę zrodził się z chęci przyjrzenia się historii polskiego wzornictwa, a także z moich własnych doświadczeń badawczych i wystawienniczych. Od lat zajmuję się tym zagadnieniem. Przygotowałam kilka publikacji oraz monografii poświęconych wybitnym osobowościom szkła artystycznego, takim jak Ludwik Kiczura czy Zbigniew Horbowy. W naszym muzeum realizowaliśmy też wystawy poświęcone Jerzemu Słuczan-Orkuszowi czy małżeństwu Eryce i Janowi Drostom. Przy tej ostatniej, dotyczącej Drostów, uświadomiłam sobie, że miłośnicy i kolekcjonerzy szkła zachwycają się i znają przede wszystkim nazwiska projektantów mężczyzn. Tak jakby kobiet przy projektowaniu polskiego szkła użytkowego nie było. I ta konstatacja skłoniła mnie do stworzenia listy artystek, które w ciągu ostatnich siedemdziesięciu lat związane były z polskim przemysłem szklarskim. Pojawiło się na niej ponad 40 nazwisk. Ostatecznie powstała lista 22 projektantek, które na wystawie prowadzą nas przez kolejne dekady – od lat czterdziestych XX wieku, aż do czasów współczesnych.

Halina Jastrzębowska-Sigmund, Karafka „Żeńskość” z szklaneczkami, 1965 szkło sodowe, barwione w masie huta „Dąbrowa” w Dąbrowie k. Łukowa  Muzeum Narodowe we Wrocławiu fot. Arkadiusz Podstawka, MNWr

 

Jak powstawała wystawa?

 

Przygotowując się do tego projektu przez ostatnie niemal 2 lata, nasze muzeum kupowało od artystek lub spadkobierców ich prace. Dostępność eksponatów to był jeden z kluczy do stworzenia wystawy. Drugim było pokazanie najbardziej interesujących i oryginalnych osobowości wśród projektantek szkła. A ostatnim elementem, który determinował wybór obiektów, było pokazanie tego, jak zmieniał się status projektantki w tym zawodzie. Od osób, które tuż po ukończeniu studiów swoje życie zawodowe wiązały z jedną wytwórnią – bo takie były koleje losu absolwentek z lat sześćdziesiątych – aż po współczesne freelancerki.
 

Czy jest między nimi aż tak wielka różnica?

 

Obecnie projektantki są znacznie bardziej niezależne. Samodzielnie szukają finansowania realizacji szkieł własnego projektu, oczywiście mając nadzieję, że znajdzie się na nie nabywca, co pozwoli autorkom odzyskać zainwestowane środki. W końcu jest to działanie ekonomiczne oparte na rachunku i bilansie finansowym.
 

Co możemy zobaczyć na wystawie?

 

Przede wszystkim przedmioty użytkowe, a więc takie, w których podstawową rolą jest spełnianie określonej funkcji. Zobaczymy więc zestawy kieliszków, zestawy do napojów, wazony, dzbanki, patery, misy, zestawy stołowe, deserowe, śniadaniowe i wiele innych. Jednak zaznaczam, że mamy tutaj pewne rozwarstwienie w obszarze charakteru tych produktów. Z jednej strony pokazujemy projekty prototypowe, czyli takie, które zostały przygotowane w kilku czy kilkunastu egzemplarzach, ponieważ z różnych względów nie zostały wdrożone do produkcji. Są one unikatowe, zwłaszcza z perspektywy historycznej. Z drugiej strony pokazujemy szkła produkowane masowo, takie, które nasi widzowie rozpoznają jako elementy znane z ich otoczenia, z własnego domu czy z domu dziadków. Różnorodność na wystawie jest rzeczywiście duża, co ma zwrócić uwagę na to, jakim skomplikowanym procesem jest projektowanie szkła użytkowego. Pozwala pokazać, że projektowanie to nie jest wyłącznie fantazja artysty, który usiądzie, narysuje wzór, potem go szybko wyprodukują i wszyscy będą szczęśliwi. No niestety nie. Projektant działający w zakładzie jest poddany rygorowi oczekiwań konsumenta, który będzie chciał (lub nie) od zakładu dany produkt kupić.
 

Czy w czasach wszechobecnego plastiku szkło w ogóle ma jeszcze rację bytu?

 

Nie tracę nadziei, że tak. Oczywiście rynek szklanych wyrobów zmienił się ogromnie. Te zmiany są wyraźnie widoczne w obiektach, które pokazujemy na wystawie. Odnoszę też wrażenie, że niebagatelny wpływ na to, jak dzisiaj postrzegamy szkło użytkowe, ma ruch vintage, który przyniósł zainteresowanie designem okresu PRL-u. Zaczynamy doceniać przedmioty z niedalekiej przeszłości. Poza tym – jak wynika z relacji osób odwiedzających wystawę – niektóre wzory nie zestarzały się, są w jakiś sposób ponadczasowe.

Aleksandra Kujawska, Wazony z serii „Smoki”, 2018  szkło ołowiowe bezbarwne i ołowiowe barwione w masie, ręcznie formowane  Huta Martina Stefanka, Desna, Czechy  Muzeum Narodowe we Wrocławiu fot. Arkadiusz Podstawka, MNWr

 

Jak zmieniała się sytuacja na rynku szkła?

 

Myślę, że największą zmianą jest to, że wiele hut, o których opowiadamy i których wyroby pokazujemy, po prostu już nie istnieje. Dolny Śląsk był mekką hutniczą w drugiej połowie XX w. Pozwoliłam sobie na otwarciu wystawy wymienić tę smutną litanię… Dziś już nie istnieje huta „Violetta” w Stroniu Śląskim, która produkowała kryształy, ani huta „Sudety”, w której pracował Zbigniew Horbowy. Nie ma też huty „Barbara” w Polanicy, która zapisała się w historii polskiego wzornictwa i dzisiaj jej wyroby są poszukiwane. W szczątkowej formie funkcjonuje huta „Julia”, która kiedyś miała dwa wielkie zakłady: w Szklarskiej Porębie i w Piechowicach. Dzisiaj działa tylko zakład piechowicki, pozostający w rękach prywatnych (serdecznie im kibicuję). Nie istnieje Huta „Zawiercie” czy „Ząbkowice” w Dąbrowie Górniczej, huta „Irena” w Inowrocławiu, huta „Tarnów”… Tak naprawdę z tych dużych zakładów, które działały w okresie PRL-u, przetrwało niewiele. Raz lepiej, raz gorzej radzą sobie bardzo aktywne „Krośnieńskie Huty Szkła”.

 

Jakie są dzisiaj trendy na polskim rynku wyrobów szklanych?

 

Odnoszę wrażenie, obserwując pisma wnętrzarskie, że obecnie bardzo zwraca się uwagę na ten element wystroju wnętrz, jakim jest szkło dekoracyjne. W marketach coraz częściej pojawiają się lepsze lub gorsze propozycje różnych szkieł użytkowych, które z racji swojej taniości będą zapełniać wnętrza naszych mieszkań. Co z tego pozostanie na dłużej, czego używać będą nasze wnuki i prawnuki – zobaczymy.
 

Co nas może zaskoczyć?

 

Warto zwrócić uwagę na to, że w okresie PRL-u projektant pozostawał postacią anonimową, szkła nie były sygnowane jego nazwiskiem. Odwrotnie było w krajach zachodnich, które szczyciły się znakomitą tradycją szkieł projektowych i tam kupowano je właśnie dla nazwiska projektanta. W Polsce tego elementu nie potrafiono wykorzystać. Dzisiaj coraz częściej podkreśla się, że za projektem stoi konkretny człowiek – artysta, i to podnosi wartość produktu. Można powiedzieć, że to IKEA była pierwszym sklepem w Polsce, który uświadamiał kupującemu, że np. meble mają projektantów, pokazując ich portretowe zdjęcia czy też krótkie notki biograficzne obok produktu.

Widok wystawy „Szklane życiorysy” fot. Magdalena Lorek, MNWr

 

Jak dzisiaj zostać projektantem szklanych wyrobów?

 

Nasza wystawa pokazuje również współczesne „szklane życiorysy”. Większość bohaterek to absolwentki Katedry Szkła wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jest to zresztą do dziś jedyna placówka, która zajmuje się przygotowywaniem młodych adeptów projektowania szkła w Polsce. Choć dzisiaj tak naprawdę nie jest to już niezbędne, ponieważ często szkło projektują osoby, które wcale nie mają przygotowania stricte związanego z tą dyscypliną. Coraz częściej robią to artyści – np. malarze lub rzeźbiarze, oczywiście wspierani przez całą rzeszę specjalistów: technologów, którzy zajmują się etapem wdrażania projektu do realizacji i mogą modyfikować oraz uświadamiać projektantowi ograniczenia, które wiążą się z zapleczem warsztatowym danego miejsca. Zresztą wśród bohaterek tej wystawy są też osoby, które nie kończyły wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, a z powodzeniem realizowały się w obszarze projektowania szkła. Jak mawiał profesor Stanisław Dawski, który był twórcą programu dydaktycznego Katedry Szkła, najważniejsze jest podstawowe przygotowanie, czyli świadomość projektanta, czym jest forma, w jakiej pozostaje relacji z funkcją, umiejętność nadania plastycznego wyrazu przedmiotowi, który powstaje, i podporządkowania go właśnie określonym zadaniom, do którego jest zaprojektowany.
 

Jak Pani myśli, gdyby ta wystawa miała powstać za 20 lat, to co by się na niej znalazło?

 

Trudno powiedzieć. Nasze kolekcje muzealne są bardzo ubogie, ponieważ polskie muzea nigdy nie specjalizowały się w gromadzeniu na bieżąco tego, co należy do przedmiotów życia codziennego – a tym jest przecież szkło użytkowe. Dzisiaj również nie kupujemy do zbiorów tego, co można znaleźć w marketach czy salonach wnętrzarskich, więc nie wiem, co pokażemy za lat 20…

Krystyna Schwarzer-Litwornia, Wazony, 1980 szkło sodowe, barwione barwkami HSG „Tarnów” w Tarnowie własność artystki  fot. Arkadiusz Podstawka, MNWr

 

Czy na wystawie chodziło o pokazanie reprezentatywnych dla danej dekady szklanych wyrobów, czy raczej jest to opowieść o ich projektantkach?

 

Starałam się zachować balans pomiędzy tymi dwoma obszarami. Na pewno chciałam zwrócić uwagę odbiorców na osobowości projektantek. „Szklane życiorysy” to wystawa, którą trzeba i pooglądać, i poczytać. Każda bohaterka ma swój rozbudowany, opatrzony zdjęciem biogram. Możemy poznać twarze kobiet projektantek, takich jak: Regina Włodarczyk-Puchała czy Janina Węcewicz-Macek. Możemy spojrzeć na projektantkę i zobaczyć w niej konkretną osobę. Jednak nie wkraczałam w sferę ich przeżyć stricte osobistych. Katalog wystawy złożony jest z 22 esejów poświęconych każdej projektantce i gdzieś, być może, te bardziej osobiste informacje się pojawią. Indywidualne życiowe wybory, takie jak: małżeństwa, dzieci, wyjazdy, rozwody, zmiany miejsc zamieszkania, w jakiś sposób wpływały na to, gdzie te artystki pracowały i co robiły. Natomiast mam wrażenie, że te czynniki nie miały wpływu na same projekty. Trochę inaczej wygląda to obecnie, ponieważ ostatnia grupa artystek to współczesne freelancerki, które działają poza wymogiem produkcji masowej, a więc nie realizują jakiegoś określonego zlecenia. Współczesne, prezentowane na wystawie projektantki często tworzą coś na bazie własnych doświadczeń, niekiedy bardzo osobistych. Wtedy też opatrują je określonymi komentarzami, np. że dana realizacja jest wynikiem takiego albo innego splotu okoliczności, poznania jakichś ludzi, wyjazdów w określone miejsce itp. Ten osobisty rys jest bardzo dostrzegalny w ich pracach i często świadomie przez artystki sygnalizowany. Ciekawym przykładem jest pokazana na wystawie praca Agnieszki Bar, która – działając w kolektywie artystycznym Grupy WZOROWO – razem z Agnieszką Kajper i Kariną Marusińską stworzyła Misę Kluka. Jest to niepozorna, szklana misa, która jednak zakłada element zabawy i budowania relacji z odbiorcą.
 

W jaki sposób?

 

Misa jest wykonana z bezbarwnego, dmuchanego, pustego w środku szkła. Od spodu ma otwór i tam, między wewnętrzne brzegi misy, możemy włożyć różne rzeczy, tworząc spersonalizowaną dekorację. Artystki pokazują, jak różne są możliwości jej wykorzystania. My na wystawie pokazujemy autorski patent, w którym w środku misy umieszczono siano. W zależności od tego, co my tam włożymy, to ta prosta, szklana forma staje się zupełnie czymś innym i to my jako użytkownicy nadajemy jej właśnie ten ostatni sznyt.

Barbara Banaś, fot. Arkadiusz Podstawka, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

 

Czy ma Pani ulubiony obiekt na wystawie?

Nie mam jednego ulubionego obiektu. Natomiast bardzo cenię sobie fakt, że praca nad tą wystawą dała mi szansę kontaktu z projektantkami. Szczególnie z tymi, które już zakończyły pracę i są na emeryturze. Z kilkoma takimi osobami udało mi się spotkać, porozmawiać, poznać. Postrzegam je jako osoby szalenie skromne i bardzo delikatne, które dziwią się, że nagle pojawia się zainteresowanie tym, co dawno temu robiły. Myślę, że świadomość tego, że szkło, które kiedyś zaprojektowały, do dzisiaj sprawia radość i ciągle się komuś podoba, jest dla nich satysfakcjonująca.
 

Dr Barbara Banaś – pasjonatka rzeczy pięknych i kruchych, badaczka i popularyzatorka historii polskiego wzornictwa okresu powojennego. Doktor historii sztuki (2006), kustosz dyplomowany w Dziale Ceramiki i Szkła Współczesnego Muzeum Narodowego we Wrocławiu, od 2014 roku zastępczyni dyrektora MNWr.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.