Sztuka współczesna pełni funkcję systemu wczesnego reagowania [rozmowa o wystawie "Radykalne Rodzicielstwo" w Galerii Arsenał w Białymstoku]

Bartłomiej Kiełbowicz, „Kryzys klimatyczny”, 2023, rysunek na papierze, akwarela, 22,4 x 32,6 cm

O wystawie „Radykalne rodzicielstwo”, dostępnej w Galerii Arsenał w Białymstoku od 17 listopada 2023 do 21 stycznia 2024, z jej kuratorką Elizą Urwanowicz-Rojecką, mamą dziesięcioletniej Mani i czteroletniego Olka, rozmawia Grzegorz Szczepaniak, tata dziewięcioletniej Olgi.

Czy artyści współcześni tak często podejmują temat rodzicielstwa, czy może to Pani własne doświadczenia sprawiły, że powstała ta wystawa? Jaka była jej geneza?

 

Na pewno obie te kwestie miały wpływ. Sama jestem mamą i mam w związku z tym cały ogrom doświadczeń, choćby z łączenia aktywności zawodowej z rodzicielstwem. Ponieważ z racji zainteresowań i pracy w instytucji kultury stykam się z twórczością artystów współczesnych i z nimi samymi, zauważyłam, że kwestie rodzicielstwa są obecne w praktykach artystycznych. Czasami nawet jest to pogranicze uprawiania sztuki i działalności aktywistycznej. To temat, który jest ważny.

 

A skąd ten radykalizm w tytule? Gratuluję, bo ten tytuł przyciąga, intryguje, budzi zainteresowanie. Ale jeśli dłużej o nim pomyśleć, może też straszyć. Współcześnie mamy ogrom radykalizmów wokół siebie, a te – przynajmniej moim zdaniem – wcześniej czy później muszą doprowadzić do jakiejś wersji głupoty. Nie bała się Pani pejoratywnych skojarzeń ze słowem „radykalne”?

 

Nie, zupełnie nie. Kiedy obracamy się w obszarze sztuki współczesnej, zawsze musimy brać pod uwagę, że możemy zostać wypchnięci ze strefy komfortu. Tak, używam mocnego określenia, ale trzeba myśleć o tym, co ono wywoła, jaki efekt, jaką uruchomi narrację, jak wpłynie na dobór i odbiór prac, jak to wszystko zaistnieje szerzej, jaki wywoła efekt społeczny, jaki dyskurs. Nie do końca uważam, że to jest prowokacja, ale nawet jeśli jest, to przecież sztuka współczesna takimi właśnie prowokacjami powinna się zajmować.

 

Czym zatem jest dla Pani rodzicielski radykalizm, bo rozumiem, że nie chodzi tylko o to, żeby zmobilizować, zachęcić, zaciekawić widzów do odwiedzenia tej wystawy?

 

Radykalne rodzicielstwo rozumiem jako rodzaj praktyki społecznej wywodzącej się z działania jednostkowego. To praktyka bardzo często nonkonformistyczna, a nawet antysystemowa. Jest reakcją na brak wsparcia dla rodziców, rodzicielstwa ze strony struktur i instytucji społecznych – i zmierza w kierunku zmiany społecznej. Te struktury i instytucje nie nadążają za współczesnością czy raczej potrzebami i wyzwaniami, przed jakimi ta współczesność stawia rodziców. Nie potrafią wspierać w – używając tradycyjnej terminologii – „wychowywaniu” dzieci, choć nam wszystkim bliższy jest termin „wspieranie w rozwoju”. Ten radykalizm, nonkonformizm, antysystemowość są reakcją na niemoc wywołaną wspomnianym brakiem wsparcia. Prowadzi to do powstania swego rodzaju awangardy, nowatorstwa w działaniach, które z kolei mogą nie być społecznie akceptowane. Z drugiej strony ów radykalizm rodzi głębokie zaangażowanie społeczne, bo w intuicyjny sposób prowadzi albo chce prowadzić do zmiany społecznej. I tak tworzy się praktyka społeczna, która wykracza daleko poza obszar rodzicielstwa rozumianego jako coś indywidualnego – zahacza bowiem o kwestie edukacji systemowej czy szeroko rozumianego wsparcia państwa w wychowaniu dziecka.

 

Czy rodzicielstwo w Polsce jest radykalne?

 

Bywa. I powinno bywać jak najczęściej. U nas rodzice dostają bardzo mało pomocy w procesie wspierania dzieci w rozwoju.

Elżbieta Jabłońska, „Praca z archiwum artystki” z lat 1998-2023

 

Czy myśląc o wystawie, brała Pani pod uwagę tylko to, co dzieje się w tym obszarze tu i teraz, czy także refleksję nad tym, jak to zjawisko ewoluowało? Zaryzykuję stwierdzenie, że zmiany są więcej niż radykalne. W przestrzeni społecznej wciąż obecne jest rodzicielstwo według wzorców tradycyjnych, ale mamy całe mnóstwo innych modeli, wcześniej po prostu nieobecnych.

 

Zgadzam się z tymi spostrzeżeniami. Oczywiście, należało uwzględnić spojrzenie wstecz. Nie jest to jednak wystawa etnograficzno-historyczna, choć tematyka związana z kategorią dzieciństwa, zatem powiązana z rodzicielstwem, bywa prezentowana w takim właśnie historyczno-etnograficznym ujęciu – np. w Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Nasza wystawa z całą pewnością nie pokazuje, jak przez lata czy wieki zmieniało się rodzicielstwo, choć badałam ten temat. Choćby historię macierzyństwa i tego, jakie zmiany zachodziły na przestrzeni wieków w postrzeganiu tego zjawiska, w podejściu doń. Warto sobie uzmysłowić, że jeszcze na początku XX w. w Europie powszechnie istniał zawód mamki, co może świadczyć o podejściu do znaczenia macierzyństwa. Mamy też ogrom literatury poświęconej historii praktyki i teorii pedagogicznej. Moje badania w tym zakresie były oczywiście potrzebne, ale najbardziej interesowało mnie rodzicielstwo współczesne. Jest ono bowiem unikalne – obserwujemy jakiś zwrot, jeszcze nienazwany, nieskategoryzowany, ale przez sztukę zauważony i ukazany.

 

Tylko że mamy też teorię Jespera Juula – wychowanie w bliskości – a nawet treści, które w I poł. XX w. głosił Janusz Korczak. Zmiana, o której Pani mówi, jest więc chyba po trosze opisana.

 

Tak, te teorie na pewno przewijają się we współczesnych praktykach. Tylko właśnie to jest kwestia zasadnicza: to nie jest wystawa o teoriach, tylko o współczesnych praktykach rodzicielstwa. Także o tym, jak one „wychylają się ku przyszłości”. To wyrażenie, użyte przez Joannę Erbel w jej ostatniej książce („Wychylone w przyszłość. Jak zmienić świat na lepsze”, 2022 – przyp. GS), odnosi się do praktyk, które dzieją się tu i teraz, na przykład w związku z kryzysem ekologicznym, ale nie poprzestają na postrzeganiu go w kategoriach katastrofy czy apokalipsy, lecz koncentrują na tym, co można zrobić wobec zmieniającej się rzeczywistości. Zatem to jest myślenie o przyszłości. Tu i teraz, z takim właśnie wychyleniem. Podobnie nasza wystawa jest o tym, co tu i teraz, ale „zagląda” do przyszłości.

 

Zatem wystawa dotyka naszej rzeczywistości, a ta niemiłosiernie czasami skrzeczy.

 

Dlatego starałam się uwzględnić kwestie związane z wojną za naszą wschodnią granicą. Stąd obecność dwóch artystek i matek z Ukrainy: Lesi Khomenko i Luby Malikovej, która jest częścią kolektywu DIS/ORDER. Bardzo zależało mi na tym, żeby wystawa poruszała najważniejsze problemy naszej rzeczywistości: od wojny, kryzysu migracyjnego i humanitarnego, po problemy ekologiczne, z którymi boryka się współczesny świat.

 

Pewnie zgodzimy się, że zmiana, o której Pani wspominała, nie da się zamknąć, opisać w kilku słowach. Jest bardzo skomplikowana, wielowątkowa. Np. w Polsce rodzice z pokolenia obecnych 30–40-latków muszą sobie radzić ze skutkami głębokiego kryzysu rodzicielstwa, który dotknął ich jako dzieci w ostatnim dwudziestoleciu ubiegłego wieku. Muszą się zmagać z wyzwaniami nie tylko teraźniejszości, ale też przyszłości. Zastanawiam się, jak to wszystko uchwycić. To, jak mi się wydaje, ogromny problem także dla Państwa jako twórców tego projektu wystawienniczego.

 

Nie jesteśmy w stanie w ramach jednej wystawy ująć całego spektrum zjawiska, jakim jest współczesne rodzicielstwo. Zresztą nie taki sens ma ta wystawa, nie takie postawiliśmy sobie zadanie. Bardzo mocno wierzę, że sztuka współczesna pełni funkcję systemu wczesnego reagowania, że artyści i artystki mają umiejętność rzucania światła na pewne aspekty rzeczywistości na długo przed tym, nim zostaną one nazwane. Nie definiują ich, ale sygnalizują. W ramach naszej wystawy też się to wydarzy: pewne zjawiska dotyczące rodzicielstwa zostaną wydobyte, zauważone. Nie będziemy ich nazywać, kategoryzować, systematyzować. Na to jest może jeszcze za wcześnie, a na pewno nie taka jest rola artystów i sztuki.

MATERNAL FANTASIES „The First Supper” z cyklu „Landpartie 03”, stop-klatka, 2023

 

Co Panią skłoniło do takiego podejścia?

 

Wystawa miała oczywiście określone założenia teoretyczne – i tu inspirowała mnie ekonomia troski, która zwraca uwagę m.in. na to, że funkcje opiekuńcze pełnione przez rodziców są niezauważane i niedoceniane przez społeczeństwo. Przecież to jest praca, ale nie jest tak społecznie postrzegana. Rzecz jasna sprawa jest bardziej skomplikowana, bo w grę wchodzą też emocje, kategoria miłości. Na naszej wystawie świetnie problemy te ukazuje „Miłość i praca” kolektywu MATERNAL FANTASIES. Drugi wątek teoretyczny, który był moją inspiracją, to kategoria przywołana, a w zasadzie przypomniana przez włoskich socjologów Chiarę Giaccardi i Maura Magattiego, czyli społeczna hojność. Badacze ci nawiązują do założeń psychologii społecznej Eriksona i Junga, ale adaptując ich poglądy do współczesności. Analizują przemiany społeczne w obliczu przeformułowania się czy wręcz zmierzchu kapitalizmu i związanej z nim narracji społecznej. Szukają alternatywy. Opowiadają o działaniach jednostkowych, które mają pewną siłę oddziaływania w aspekcie społecznym, zbiorowym, które wpływają na rzeczywistość. Działania te nie są nastawione na szybki efekt i komercję. Wynikają z wewnętrznej potrzeby, stąd ich stosunkowo duża moc sprawcza. Obie te kategorie były ważne we wspólnym budowaniu tej wystawy.

 

Przejdźmy zatem do praktyki. Autorkami/autorami zaproszonymi do stworzenia wystawy są: Pamela Bożek, Monika Drożyńska, Lesia Khomenko, Bartłomiej Kiełbowicz, Elżbieta Jabłońska, Cecylia Malik, Bára Šimková, Jaśmina Wójcik oraz dwie grupy artystyczne: DIS/ORDER i MATERNAL FANTASIES. Wydaje mi się, że to, co łączy te osoby, to fakt, że wszystkie są też w jakiś sposób aktywistkami/aktywistami, chętnie komentują artystycznie współczesność, ale też włączają się lub inicjują aktywność społeczną, organizują różne działania. Dlaczego taki dobór? I dlaczego tak mało w tym gronie mężczyzn?

 

Nie wiem, czy wszystkie te osoby chciałyby się podpisać pod stwierdzeniem, że są aktywistkami/aktywistami, choć na pewno wszystkie są wrażliwe społecznie. Kierowałam się przede wszystkim kwestiami merytorycznymi i estetycznymi, nie miałam zamiaru wyważać czy „parytetować” tej grupy. Przyznaję, że przez chwilę mnie to kusiło, ale jednak kobiety częściej sięgają po temat rodzicielstwa w obszarze sztuki. Wydaje mi się to znamienne. Można się zastanowić, dlaczego to artystki-matki, a nie artyści-ojcowie czy artyści-rodzice go podejmują. W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie nasunęła mi się myśl, że może wynika to z odchodzenia od modelu rodziny nuklearnej ku modelowi rodzicielstwa samotnego. Takiego, w którym obowiązki i radości rodzicielstwa spadają tylko na tatę albo mamę. A przecież nie można nie wspomnieć o innych modelach rodzicielstwa: jednopłciowym, niebinarnym czy neuroróżnorodnym, które w Polsce istnieją, ale tak, jakbyśmy ich nie zauważali. W naszym obszarze geograficznym, patrząc na rzecz praktycznie, praca polegająca na wspieraniu w rozwoju młodego człowieka najczęściej spoczywa na barkach matki. To na nią spadają związane z nią obowiązki i przyjemności.

 

Statystycznie na pewno tak jest, ale też taki model programują instytucje społeczne, od szkoły czy nawet przedszkola począwszy po sądy rodzinne.

 

I stąd, być może, bierze się także większe zainteresowanie tą tematyką ze strony kobiet, a mniejsze ze strony mężczyzn. Natomiast panowie w projekcie oczywiście uczestniczą. Jest Bartek Kiełbowicz z rysunkami ukazującymi, że rodzicielstwo tak naprawdę zaczyna się, zanim jeszcze pojawi się ciąża. Mężczyźni wchodzą w skład kolektywów DIS/ORDER i MATERNAL FANTASIES. Wreszcie bardzo ważną rolę odgrywa Tomasz Pawluczuk, który stworzył identyfikację wizualną wystawy.

Jaśmina Wójcik, „EDUKACJA”, z cyklu „MANIFEST EDUKACJI EMPATYCZNEJ III”, rysunek, tusz na papierze, wymiary zmienne, 2017-2023

 

Mówi Pani, że model rodzicielstwa się zmienia, ale wciąż mamy też model „mama, tata, ja”. Czy artyści jakoś wypowiadają się także na jego temat?

 

Kolektyw DIS/ORDER, czyli Luba Malikova i jej były partner Maks, ojciec dwójki ich wspólnych dzieci, prezentuje projekt oparty na dialogu na temat rodzicielstwa – i tu nie ma raczej mowy o rodzicielstwie samotnym. Luba zainicjowała to działanie i zaprosiła do niego Maksa. Rozmawiają o realiach rodzicielstwa w Ukrainie, wplatając w to pewne wątki osobiste. Ich praca nie skupia się tylko na kategorii matki.

 

Wspominała Pani, że artyści z Ukrainy mieli także za zadanie pokazać rodzicielstwo w zderzeniu z problemami współczesnego świata, a konkretnie wojną.

 

Tak, i mamy kolejną autorkę, kolejną pracę i zupełnie inną narrację, choć zdawać by się mogło, że mówimy o rodzicielstwie samotnym. Lesia Khomenko wyemigrowała z dzieckiem z Ukrainy. Kiedy rozmawiamy, przebywa w Stanach Zjednoczonych, a jej mąż walczy na froncie w Ukrainie. To jest zupełnie inny model rodzicielstwa, bo oni swoje praktyki rodzicielskie sprawują w założeniu razem, ale to na Lesię spadają one w praktyce. Jeszcze inną, bardzo ciekawą perspektywę mamy w rysunkach Bartka, o których wspomniałam. Wskazują one, że rodzicielstwo zaczyna się na długo przed poczęciem – od rozmów o dziecku, przechodząc potem przez fazę wspólnego przeżywania ciąży i przygotowania do porodu. Tu nawiążę do pytania o reprezentację mężczyzn w projekcie. Ona jest, i to jest istotna, nie było jednak moim celem wyróżnianie czy różnicowanie autorów ze względu na płeć. Liczebna przewaga kobiet na wystawie to raczej kwestia większego zainteresowania tą tematyką ze strony kobiet, artystek niż mężczyzn, artystów. Jak wspomniałam wcześniej: coś nam to też sygnalizuje.

 

A jak przebiegał proces budowania tej wystawy? Zaprosiła Pani artystki/artystów do przygotowania prac specjalnie na wystawę i zrobienia tego we współpracy z innymi artystkami/artystami czy to była kwestia wyboru i kompilacji dzieł już gotowych?

 

Jeszcze inaczej. Z jednej strony to jest moja praca osobno z każdą artystką / każdym artystą, z drugiej strony wpływ na kształt wystawy miało nasze wspólne działanie. W praktyce wspólnie z poszczególnymi uczestniczkami/uczestnikami podejmowaliśmy decyzje, czy na wystawie wykorzystamy prace już istniejące, czy powstaną nowe. Te pierwsze są bardzo często „w procesie” i możemy pokazać któreś jego stadium. W takich wypadkach ważne jest wspólne zastanowienie się, w jakim kierunku te prace będą ewoluowały. Przykładem są tu fotografie Cecylii Malik „Matka Polka na wyrębie” i „Matki Polki na wyrębie”, będące zapisem akcji zainicjowanej przez artystkę w reakcji na intensywne wycinki lasów w Polsce – następstwo niesławnego „lex Szyszko”. Przedstawiają one artystkę, a potem dołączające do niej inne kobiety, które karmiły dzieci piersią, siedząc na pniach ściętych drzew. Najpierw wydarzyło się to w Krakowie, potem dołączyły matki z innych części Polski. Na pracę tę składa się przede wszystkim zaangażowane społecznie działanie, natomiast na wystawie pokazujemy zdjęcia będące jego dokumentacją. Mamy również pracę Jaśminy Wójcik, prezentowaną już w tym roku na wystawie „Drugiej wiosny nie będzie” w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki. Na potrzeby naszej wystawy artystka uzupełniła ją o nowe plansze, będące kompilacją rysunków i przemyśleń związanych z edukacją systemową w Polsce i tym, jak ona mogłaby się przekształcać, a także ukazujące kierunki edukacji alternatywnej. Są też prace zupełnie nowe, jak choćby te Luby Malikovej i kolektywu DIS/ORDER. Zatem pracowaliśmy nad wystawą indywidualnie z każdą z uczestniczących w niej osób, nie miały one bezpośredniego kontaktu ze sobą. Oczywiście znały kierunki, w których ta wystawa zmierzała. Wspólnie podejmowaliśmy decyzje dotyczące aranżacji wystawy, tego, jak prace będą ze sobą „rozmawiały”. Jednak pierwsze spotkanie niemal wszystkich uczestniczek i uczestników projektu nastąpi podczas otwarcia wystawy. Niemal, bo ze Stanów nie dojedzie do nas Lesia Khomenko.

Matki Polki na wyrębie, Park Lotników, Kraków 4 marca. fot performans Cecylia Malik i Matki Polki na Wyrębie, Tomasz Wiech

 

Mówi Pani o „rozmowie” prac, ich „dogadywaniu się” w przestrzeni wystawy. Ponieważ artyści używają różnych technik, ich ekspresja też jest bardzo różnorodna, wydaje się, że „sklejenie” tej wystawy mogło nastręczać problemów. A może było odwrotnie? Może ta aranżacja to był najlepszy moment całego procesu?

 

W tym kontekście podkreśliłabym coś innego. To mianowicie, że wszystkie osoby zaangażowane w tworzenie tej wystawy są w pewien sposób podobne. Mamy taki sam background, jesteśmy rodzicami, rozumiemy, czym jest odgrywanie ról rodzica i praca w sferze kultury i sztuki; tych ról odgrywamy przecież znacznie więcej. To zrodziło szczególną empatię w ramach tego projektu. Dawaliśmy sobie więcej przestrzeni, rozumieliśmy, że nie udało się dotrzymać jakiegoś terminu, bo dziecko złapało infekcję albo my od dziecka. To ułatwiało pracę. Dopiero jednak na wystawie poznamy efekty naszych starań, dowiemy się, jak prezentowane prace komunikują się ze sobą. Na pewno już teraz można powiedzieć, że wszystkie one są bardzo prawdziwe i przejmujące, wynikają bowiem z autentycznej, często wieloletniej pracy artystycznej i autentycznego odgrywania roli rodzica. Niosą dużo wartości estetycznych, rozumianych znacznie szerzej niż piękno czy dekoracyjność. Wreszcie – są to po prostu mądre prace, wprowadzające ważne i potrzebne elementy do dyskursu społecznego na temat rodzicielstwa. Nie poruszają wszystkich wątków, jakie poruszyć można, ale te, które pojawiają się na wystawie, są istotne i istotnie oddziałują.

 

Wystawę Radykalne Rodzicielstwo można oglądać od 17 listopada 2023 do 21 stycznia 2024 roku…

 

od wtorku do niedzieli w godzinach 10–18. Po wcześniejszym umówieniu możliwe jest też zwiedzanie z oprowadzeniem (pod kierunkiem opiekunów wystaw), ale również ja – jeśli tylko będę na miejscu i będzie to możliwe – chętnie spotykam się ze zwiedzającymi. Serdecznie zapraszamy.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.