Czy teatr nas wyzwoli? [„Sztuka intonacji” w Teatrze Dramatycznym]

12.02.2022
„Sztuka intonacji” w Teatrze Dramatycznym

„Sztuka intonacji” w Teatrze Dramatycznym to absolutny popis aktorstwa i jednocześnie świetna okazja do przyjrzenia się sztuce, jaką jest teatr, pod lupą. Niekoniecznie jest to spektakl dla szerokiego grona odbiorców. Jest za to dla koneserów, którzy potrafią z uśmiechem i dystansem podejść do tego, co tak żarliwie kochają.

Szczególnie w pierwszym akcie zachwyca Adam Ferency w roli nauczyciela opowiadającego adeptowi o tajnikach swojej sztuki. Mamy tu do czynienia z ożywieniem pewnego archetypu dotykającego relacji mistrz–uczeń. Właśnie to staje się pretekstem do rozpoczęcia interesującego dyskursu. Aktorzy na scenie prowadzą rozważania na temat istoty teatru, stwarzając widzowi szansę podpatrzenia go od kulis. Akcja rozpoczyna się w Rosji, dopiero w drugim akcie, rozgrywającym się w peerelowskiej Polsce, zyskujemy szerszy kontekst europejski (choć cały czas konfrontowany z sytuacją artystów w okresie socjalizmu). Ów drugi akt, również doskonale zagrany, niesie ze sobą najwięcej niespodzianek. Tutaj każdy z bohaterów egzaltuje się sam sobą, wizje sztuki i swojego powołania raz są artystyczne, a raz „artystowskie”, każdy uważa się za wielkiego niedocenionego lub chce się stać docenionym wielkim. Artyści prześcigają się w licytowaniu się na swoje sukcesy, dowody geniuszu i uznania oraz trudności, na które niesłusznie natrafiają. Cóż, poznajemy korzenie środowiskowej obłudy, jednocześnie patrząc na każdą z postaci z pewną dozą wyrozumiałości – bohaterowie to artyści oszalali na punkcie tego, co daje im napęd do życia. Może i rozczula to, za jak wielkich się mają, niekwestionowanie zdolni, a przynajmniej uparci w dążeniu do celu. Imponuje Łukasz Lewandowski (adept/Jerzyk), który – chwaląc się i próbując za wszelką cenę udowodnić swoją wartość – momentami zdobywa się na ekwilibrystyczne popisy. Puszy się neurotyczny w roli Tadeusza Modest Ruciński. Bardzo autentycznie wypada także Sławomir Grzymkowski w roli krytyka Ludwika. W trzecim akcie powracamy do niedokończonej rozmowy Jerzyka z Mistrzem, w której to dawny uczeń wraca po latach do swojego nauczyciela i rozmawia z nim już z całkiem innej pozycji; niegdyś wyrzucony ze szkoły teatralnej, do której bądź co bądź trafił bardziej z przypadku, dziś ma nową wizję teatru i zarazem świata, który może być miejscem prawdy, odartym z hipokryzji reżimów, ideologii i religii. Robi też fantastyczną karierę, recenzenci stawiają go na piedestale. Mistrz jest tego wszystkiego ciekaw, jednak niechętnie odda prym swojemu następcy, dobrze zna rzeczywistość i nie ma złudzeń – jedynie teatr nas, uwikłanych we wszystko i wszystkich, od układów tego świata uwalnia. Uduchowienie Jerzyka wydaje się tu co najmniej naiwne. To jeszcze jeden rodzaj próżnej (w każdym znaczeniu tego słowa) egzaltacji, raczej nic tu nie pomogła podróż do Indii, na którą się nasz bohater powołuje, znów próbując uwiarygodnić głębię swoich wizji, gdzieś zaciera się tu granica pomiędzy sztuką a życiem.

„Sztuka intonacji” w Teatrze Dramatycznym

Na tle tego męskiego zespołu postaci kobiece są ledwie zarysowane (Anna Moskal jako asystentka i gościnnie Barbara Garstka jako kelnerka i pielęgniarka); bardziej umowne, skrótowe, właściwie pełnią funkcję czysto komediową i o każdym czasie oraz na każdej szerokości geograficznej mają być piękne i dogadzać geniuszom, którzy potrzebują ich nawet bardziej w roli pielęgniarek niż muz. Smutna konstatacja rzeczywistości, która jest oporna na następujące zmiany, przynajmniej w momentach uchwyconych przez autora dramatu (a właściwie dwóch, bo oprócz „Sztuki intonacji” zaadaptowany został tu także „Powrót Orfeusza”) Tadeusza Słobodzianka.

„Sztuka intonacji” w Teatrze Dramatycznym

„Sztuka intonacji” to spektakl długi i zmuszający do wysiłku intelektualnego, chwilami wręcz przeintelektualizowany. Imponuje, jak wiele skomplikowanego tekstu opanowali aktorzy, bawią uniwersalne aluzje, które nasuwają skojarzenia ze współczesnością, bawi też to, jak aktorzy bawią się całością, bo to się czuje. Słuchamy ich rozważań w atmosferze pewnej intymności, co sprzyja skupieniu i zastanowieniu się nad czynionymi przez nich uwagami i przesłaniem – zgodzę się tu z komentarzem Rafała Turowskiego, który stwierdził, że „Sztuka intonacji” jest bardziej o miejscu teatru w naszym życiu niż o jego istocie. W zadumie pomagają też: bardzo dobra muzyka Ignacego Zalewskiego, przemyślana scenografia i kostiumy, za które odpowiada Marta Śniosek-Masacz, całość ożywia natomiast ruch sceniczny (Anna Iberszer), w tym estetyczny i nieco satyryczny w całym kontekście taniec Barbary Garstki na koniec drugiego aktu. „Sztuka intonacji” mówi poniekąd o tym, czym jest miłość do sztuki, a czym sztuka dla sztuki.

 

„Sztuka intonacji” w reżyserii Anny Wieczur bierze udział w 28. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Sztuki Współczesnej.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.