Swoboda, to najlepsze co mamy do zaoferowania [rozmowa z z Agatą Zubel i Michałem Mocem]

12.06.2020
źródło: composer.pl

Polarne zorze, fiordy i wielkie przestrzenie. Tutaj ma miejsce rezydencja artystyczna stworzona przez Agatę Zubel i Michała Moca. O tym, jak pomaga ona młodym twórcom odnaleźć swoją drogę, opowiedzieli Wojciechowi Gabrielowi Pietrowowi.

Wojciech Pietrow: Programem stypendialnym pomagają Państwo początkującym twórcom. Zastanawiam się, jak wyglądały Państwa początki w tym świecie muzyki? Kiedyś łatwiej było zacząć i pokazać się światu?

Agata Zubel: Chyba… inaczej. Kiedy my zaczynaliśmy, to nie było internetu, nie było takiej międzynarodowej sieci wiedzy, pomysłów, kontaktów kompozytorów. Nie nam oceniać, czy to łatwiej, czy trudniej – po prostu tak było. Rzecz polega na tym, żeby odnaleźć się w swoich czasach.

Michał Moc: Jednak zarówno dawniej, jak i dzisiaj nie da się osiągnąć sukcesu, narzekając. Odpowiedź na pytanie: czy jest łatwiej, czy trudniej, nie zbliża nas do tego, żeby sobie poradzić. Młodzi dzisiaj tak samo muszą znaleźć pomysł na siebie.

Agata Zubel: Wciąż najważniejsza jest szczera pasja, która jak siła odśrodkowa, każe „to” robić. Nie powinniśmy się zastanawiać: czy odniosę sukces, czy zaistnieję? W zasadzie dla kreatywnego człowieka wśród dzisiejszych możliwości technologicznych owo „zaistnienie” jest na wyciągnięcie ręki, podobnie jak sukces – jeśli ktoś chciałby mierzyć go popularnością. Dla mnie pytanie brzmi więc raczej: czy to będzie zgodne z tym, co ja sobie cenię i co chciałabym robić?

Pozostając jeszcze w przeszłości: jak wypadła pierwsza edycja programu stypendialnego?

Michał Moc: Świetnie! Czas na zgłoszenia był krótki, ale wpłynęło ich bardzo dużo. Było trudno – i nie ma w tym żadnej kurtuazji – wybrać te osobowości, które mogłyby spędzić razem ów czas. Wybrać kompozytorów, którym w naszym odczuciu to miejsce artystycznie pomoże – pokaże im możliwości, szersze perspektywy, wolność. Sam sposób, w jaki stypendyści wypowiadali się po powrocie, pokazywał nam, że to było dla nich niezwykłe przeżycie. Cieszyli się nie jak turyści wracający z bezprecedensowej wyprawy, a tego obawialiśmy się najbardziej, proponując pobyt w miejscu owianym podróżniczą magią, ale jako rozwijający się artyści, jako bardzo rozwijający się wrażliwi ludzie.

W to, co robili w czasie rezydencji, Państwo za bardzo nie wnikali?

Agata Zubel: Nie. Zostali przywiezieni na miejsce i pozostawieni sami sobie – oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu.

Michał Moc: Kiedy dowiedzieli się podstawowych rzeczy o tym, jak funkcjonować w tak odmiennym miejscu, pozostali sami i radzili sobie doskonale.

Agata Zubel: Musieli sami dokonywać wyborów, czy usiąść i pisać, czy pójść na spacer we wspaniałej scenerii. Głównym atutem tego miejsca jest właśnie to przebywanie wśród natury, która jest ogromnym bodźcem. Tak naprawdę mam wewnętrzne przekonanie, że nawet jeżeli nie napisaliby ani jednej nuty, to nie sądziliby, że ten czas był stracony. Wrażenia i inspiracje z tego miejsca są nieocenione, trudno byłoby doświadczyć ich w mieście lub wśród obowiązków.
Oczywiście znając treść zgłoszeń, spodziewaliśmy się, że namacalna praca kompozytorska nie zejdzie na dalszy plan – i rzeczywiście efektem pobytu były nowe partytury.


źródło: composer.pl

Nie było pokusy, żeby tym młodym artystom przydzielić mentora? Nie mieli Państwo pedagogicznej potrzeby bycia tam i ukierunkowywania ich?

Agata Zubel: Naszym celem było wybrać osoby w pewien sposób dojrzałe artystycznie. Wcale nie uformowane ostatecznie, obsypane laurami konkursowymi czy też całkowicie samodzielnie stąpające już własną artystyczną drogą. Ale też nie szukające jej na samym początku po omacku. To nie jest też żaden kurs kompozycji dla początkujących. Chodzi tu o artystyczny rozwój, uświadomienie im własnego potencjału, dostrzeżenie siebie w świecie, pewien „reset” wymagań z równoczesnym „resetem” niepewności. A będąc młodym artystą poszukującym swojej drogi, potrzebuje się szansy na oderwanie od pytania „co muszę?”. Właśnie w tym oderwaniu, także oderwaniu od świata, można się spokojnie zastanowić, czego jako artysta szukam i co chcę światu powiedzieć.

Michał Moc: Uczymy studentów kompozycji na co dzień na wrocławskiej uczelni. Jeżeli ja mam młodemu kompozytorowi mówić, co i jak on ma napisać oraz wzbudzać w nim potrzebę komponowania, to coś jest nie w porządku w tej relacji. Ja mam mu stwarzać możliwości i towarzyszyć. Nie pokazując, jakie dźwięki ma napisać, ale upewniając go moim doświadczeniem, że jego swoboda twórcza się nie marnuje. Na Islandii to wygląda tak samo. Dajemy kompozytorom poczucie artystycznej swobody – najlepsze, co mamy do zaproponowania. Dajemy to, co nam pomagało i pomaga w tworzeniu.

Pozostając jeszcze przy roli mentora: czy jest moment, kiedy należy przestać się uczyć od innych i zacząć się rozwijać na własnych projektach, własnych błędach?

Michał Moc: Ja nie widzę takiej możliwości, żeby przestać się uczyć i obserwować, a zacząć tylko konsumować…

Agata Zubel: No tak, ale z drugiej strony przychodzi taki moment, kiedy trzeba przestać „kopiować”. Po okresie fascynacji różnymi kompozytorami i próbach pisania w różnych stylach przychodzi czas (Kiedy? Nie wiem!), żeby znaleźć swoją drogę. W pewnym momencie trzeba zadać sobie pytanie: „co ja mam w sztuce do powiedzenia?”.

Michał Moc: Nauka kompozycji od zawsze była sztuką naśladownictwa. Zostanie kompozytorem natomiast od zawsze oznaczało wyzwolenie się z tego naśladownictwa. Ale… gdyby posiąść przekonanie, że już się nauczyłem i mogę tylko konsumować swoje obserwacje, to byłby pierwszy krok do pychy.

Agata Zubel: Z utworu na utwór zdobywa się kolejne doświadczenia i – moim zdaniem – nie chce się powiedzieć: „już wszystko umiem!”. To byłby właśnie koniec. W naszym zawodzie potrzebna jest ciągła ciekawość. Trzeba się odciąć od innych i myśleć o tym, co ja chcę powiedzieć, ale z drugiej strony nie mówić, że oto wypracowałam gotowe narzędzia, którymi będę się posługiwała. Trzeba nieustannie walczyć o swój samorozwój.

Michał Moc: I tak właśnie jest z tą rezydencją. Młody człowiek, który kończy studia, jest przez ileś lat wciąż uczony, że ma coś zrealizować: jest zadanie i ma je wykonać. Kiedy przyjeżdża tutaj, na Islandię, i ma pokój z widokiem na fiord, w którym dostrzeże albo nuty, albo formy, albo… wieloryby, i w ogóle widzi rzeczy, których wcześniej nie widział, to otwierają się przed nim zupełnie nowe perspektywy. Ma czas na zadanie sobie pytania: „czego chcę?”.


źródło: composer.pl

A jest jakiś klucz, według którego wybieracie kompozytorów? Szukacie tych w pełni ukształtowanych czy wręcz przeciwnie?

Michał Moc: Odpowiem przewrotnie, choć liczę, że nikt nie weźmie tej deklaracji dosłownie: poszukujemy ludzi, którzy w momencie, gdy stworzy się im warunki do nicnierobienia, odpowiedzą sobie na pytanie, co naprawdę chcą robić. I wyjeżdżając, nie będą mieli wątpliwości, że ów pobyt służył drzemiącej w nich muzyce.

Czyli ta rezydencja nie do końca służy napisaniu utworu, utworów, ale rozmyślaniom, które mają rozwinąć artystycznie kompozytorów.

Agata Zubel: Cóż, w tym wydaniu owo nicnierobienie jest niezwykle twórcze i zarówno dla nas, jak i dla naszych dotychczasowych gości bardzo… produktywne. Kompozytorzy jak najbardziej napisali utwory. Pobyt tu pozwala nie przymuszać się do pisania – ołówek sam się pali w rękach. Inspiracja działa na każdym kroku. Bardzo niefrasobliwie byłoby drążyć ten temat, bo to takie osobiste meandry „kompozytorskiej kuchni” – dość powiedzieć, że jeśli mam „rozmyślać” trzy tygodnie nad fragmentem utworu, wyrywając na to pełne informacyjnego szumu godziny pomiędzy akademickimi zajęciami lub w samolocie, wolę taką samą aktywność zrealizować w jeden dzień „w biurze” pośród islandzkiej natury.

Michał Moc: Kiedy przyjechaliśmy jakiś czas po ich wyjeździe, czekały na nas piękne partytury, które były niezwykle miłym gestem. Uprzedzałem, że moja odpowiedź była przewrotna, bylibyśmy zakłopotani, gdyby się okazało, że wybraliśmy osoby, które zechciały tu przyjechać tylko po to, żeby nic nie robić. Przyjechali po wolność i wyjechali pełni tej wolności, mając muzykę, którą tu napisali.

Agata Zubel: Wyjechali pełni inspiracji. Tak jak my.

Czy ci twórcy odczuwali to miejsce, patrząc na ich muzykę, podobnie jak Państwo?

Michał Moc: Ja byłem tym wręcz zaniepokojony i w którymś momencie zacząłem się zastanawiać, ile w tym jest naszej projekcji – życzeniowej samospełniającej się przepowiedni, że oto wyszło tak, bo tak chcieliśmy. A jednak zrobili to, przyglądając się dokładniej, w swoich osobistych stylach, ze swobodą, jakiej się spodziewaliśmy, albo też bardzo, bardzo osobiście, w dobrym słowa znaczeniu osobliwie. Wszystko, co napisali i co przeżyli, składa się w jedną całość.

W czasie takiego inspirującego pobytu człowiek gubi szczęścia i nieszczęścia, dosyty i niedosyty życia w cywilizacji, jaką mamy na co dzień. Bo to jest taki kontekst, w którym zapraszamy do uwolnienia się od ciężarów życia, które nie pozwalają nam tworzyć.

Agata Zubel: Patrząc na to, jak toczy się tu życie wśród wulkanów i lodowców, wiele problemów się przewartościowuje. Islandia pomaga ludziom dotrzeć do spraw fundamentalnych.

Michał Moc: Sami Islandczycy uwielbiają to miejsce odwiedzać, nazywają je nawet siedzibą czarowników i czarnoksiężników – to taki region dawnych tradycji, najbardziej niedostępny i wciąż wolny od masowej turystyki.

Czyli to nie jest tak, że to miejsce inspiruje tylko nas, dla których jest swoistą egzotyką?

Michał Moc: To jest niesamowite miejsce; jak wspomniałem, Islandczycy też tak uważają. Akurat tu, gdzie się rezydencja odbywa, przyjeżdżają choćby na weekend, choćby po to, żeby chwilę pobyć. To jest dla nich prawdziwy klejnot i poniekąd sekret.

Czy czegoś z tego miejsca nie da się wyrazić przez muzykę?

Agata Zubel: Wszystkiego! (śmiech)

Spodziewałem się takiej odpowiedzi.

Agata Zubel: Ale to miejsce i tak inspiruje. Nadal nas zachwyca, choć się do niego przyzwyczajamy. Zazdroszczę na pewno wszystkim osobom, które przyjeżdżają tu pierwszy raz. Zazdroszczę tego pierwszego zderzenia z tą potęgą.

Michał Moc: W Polsce i Europie można znaleźć miejsca, w których czuje się podobnie, ale musi być wtedy odpowiednia pogoda, właściwy nastrój i konkretny czas – właściwa konfiguracja. I – co najbardziej odmienne – te inne „destynacje” to zazwyczaj takie fascynujące widoki-pocztówki, kiedy odwiedza się obrany cel i z uznaniem ogląda co należy. Na Islandii to wszystko jest nie we wskazanym miejscu i ustalonym kierunku, lecz w pakiecie życia. Tu się po prostu jest, jeśli się porzuci ten okropny przymus „obowiązków”, planów, listy zadań, checkpointów, niezwykłość otacza często zewsząd. Nasze zaproszenie dla młodych polskich kompozytorów to zdjęcie z nich na dwa tygodnie balastu toksycznych rytuałów porządkujących życie codzienne, ale dalekich od natury człowieka i radości postrzegania świata. A to te ostatnie współczynniki napinają trampolinę próbujących „wyskoczyć” do zórz i gwiazd dojrzewających artystów.


źródło: composer.pl

***

INFORMACJA o zgłaszaniu kandydatur na rezydencję we wrześniu i październiku 2020:
W obliczu światowej epidemii COVID-19 Islandia poradziła sobie z zagrożeniem wyśmienicie. Już w maju liczba dziennych zakażeń została całkowicie zniwelowana oraz zostały zdjęte niemal wszystkie ograniczenia, zarówno w codziennym życiu, jak i przemieszczaniu się – szczęśliwie bez następstwa w postaci złych skutków dla mieszkańców wyspy. Połączenia lotnicze na wyspę są stopniowo przywracane, a od połowy czerwca przyjeżdżających nie obowiązuje kwarantanna – pod warunkiem posiadania wyników lub przeprowadzenia testu. Populacja islandzka była i jest badana pod kątem rozwoju i nosicielstwa koronawirusa wyjątkowo szybko i w największym stopniu spośród państw europejskich, co w połączeniu z dużą odpowiedzialnością społeczną dało imponujące wyniki. Miejsce odbywania rezydencji artystycznej znajduje się w jednej z gmin Fiordów Zachodnich, w której na odcinku 200 km wijącej się wśród fiordów drogi mieszka niespełna… 200 osób. Poziom ewentualnego zagrożenia epidemicznego jest więc dodatkowo nieporównywalnie mniejszy niż np. w stołecznym Rejkiawiku (w którym odnotowano większość zakażeń, zanim ich liczba spadła do zera). W świetle tych faktów rezydencja artystyczna w roku 2020 jest planowana w pierwotnie zakładanym terminie. Jedynie z uwagi na trudne do przewidzenia decyzje logistyczne w krajach kontynentalnej Europy, w tym wciąż niedookreślone decyzje odnośnie do częstotliwości i dostępności podróży lotniczych, termin składania kandydatur (jedna poglądowa partytura i list motywacyjny) został przesunięty na 10 lipca. Szczegóły na stronie www.composer.pl.

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.