Kto w takim razie jest twórcą? [rozmowa z mecenas Pauliną Dorman-Okońską]

30.03.2022
Kto w takim razie jest twórcą? [rozmowa z Pauliną Dorman-Okońską]

NSA po rozpoznaniu 19 stycznia oddalił skargę kasacyjną Prezesa NFZ od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie w sprawie FŁ. To wynik pomyślny dla Filharmonii. Początek tej i wielu innych spraw miał miejsce w 2019 roku. ZUS podważył wtedy zasadność podpisywania umów o dzieło z artystami, argumentując, że Filharmonia powinna podpisywać z nimi umowę zlecenie. Twierdził, że wykonawcy nie tworzą, a jedynie odtwarzają dzieła twórców.  

Zawiłości prawne w rozmowie z Wojciechem Pietrowem wyjaśnia reprezentująca Filharmonię Łódzką mecenas Paulina Dorman-Okońska.

 

Od czego zaczął się spór Filharmonii Łódzkiej z ZUS-em?

 

W 2019 r. odbyła się kontrola Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Filharmonii Łódzkiej. Kontrolowane było pierwsze półrocze 2017 r. i zawarte wtedy umowy z wokalistami, instrumentalistami, osobami prowadzącymi koncerty, dyrygentami i aktorami. 

 

Co według ZUS-u było w tych umowach „nie tak”?

 

To, że wszystkie te umowy były umowami o dzieło, a nie umowami o świadczenie usług, czyli np. umowami zlecenie. ZUS wskazywał, że nie mają one zindywidualizowanego przedmiotu, czyli nie opisują dokładnie tego, co wykonawca ma konkretnie zrealizować. Muzycy bowiem – jak utrzymywały osoby kontrolujące – wykonują koncerty pod batutą dyrygenta, więc z automatu są mu podporządkowani i nie tworzą, ale odtwarzają narzuconą przez niego interpretację. Wskazywano również, że umowy zobowiązują do udziału w próbach o określonych godzinach, jakby to miało decydować o tym, czy dzieło powstaje, czy nie. ZUS podniósł ponadto, że nie było w tych umowach wystarczających regulacji dotyczących możliwości odbioru dzieła i postanowień w zakresie rękojmi za wady i przede wszystkim według ZUS-u przedmiot umów był niedostatecznie określony i nie miał charakteru przynoszącego konkretny i indywidualny rezultat, a cechował się typowym dla umowy zlecenia starannym działaniem. Kontrolerom brakowało dodatkowych określeń, które łatwo jest podać, gdy zawiera się umowę w przedmiocie napisania wiersza, kompozycji, stworzenia rzeźby, bo można określić ich cechy. Jak natomiast zapisać brzmienie melodii, intensywność głosu wokalistki, tempo i czas trwania wykonania kompozycji? ZUS tego nie dostrzegał i nie uznał jako charakterystyczne i oczywiste dla działań filharmonii.

To dlaczego filharmonia zawierała umowy o dzieło?

 

Umowa zlecenie charakteryzują się starannym działaniem, wykonaniem usługi… w sposób lepszy lub gorszy, ale wykonaniem pewnej usługi. Nie jest to umowa rezultatu, który ma jeszcze zachwycić odbiorców. Zleceniobiorca stara się dobrze wykonać zlecenie, ale w wyniku tego nie powstaje utwór, nie tworzy się dzieła. Według ZUS-u laureaci Konkursu Chopinowskiego, grając recitale, tylko się starają. Filharmonii zależy na tym, by zamówić konkretny rezultat w postaci artystycznego wykonania koncertu, który będzie zindywidualizowany, unikatowy, jedyny i naznaczony talentem autora – wykonawcy. Dlatego właśnie zawieraliśmy umowy o dzieło. Według nas kryteria umowy o dzieło zostały spełnione, przedmiot umowy był bowiem wystarczająco oznaczony.

 

Jakie znaczenie dla ZUS-u ma to, jakie umowy podpisuje się w filharmonii?

 

Jeżeli ZUS przyjął, że powinny to być umowy zlecenia, to powinny być od nich odprowadzone składki na ubezpieczenia społeczne, które ZUS gromadzi na swoich kontach i potem dysponuje nimi według ustalonych zasad. Umowy o dzieło natomiast nie są oskładkowane.

 

Umowa o dzieło nie cieszy się jednak dobrą sławą. Mnie kojarzy się ona z papierkiem, który dostaje się od pracodawcy, który chce „zaoszczędzić na pracowniku”.

 

Jeżeli spełnione są warunki, by taką umowę zawrzeć, to nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy rezygnować z takiej formy. Warto zaznaczyć, że artyści widzieli, jakie umowy podpisują i nie chcieli z nami podpisywać umów zleceń. Potwierdzają to, stając po stronie filharmonii w sporach sądowych. Oni wiedzą, że nie są usługodawcami, są i pragną pozostać artystami i przekazać nam prawa autorskie do swoich wykonań. Dla nich ma to ogromne znaczenie. Wykonując jakąś partię, są autorem-twórcą, interpretują ją z wykorzystaniem ich talentu. Wszyscy oni mają świadomość, że nie są to umowy oskładkowane.

Kto w takim razie jest twórcą? [rozmowa z Pauliną Dorman-Okońską]

Spotkałem się z twierdzeniem, że w przypadku, w którym jest to umowa o dzieło, publiczność mogłaby prosić o wykonanie koncertu ponownie, jeżeli byłaby z niego niezadowolona.

 

W jednym z pism ZUS-u rzeczywiście pojawiło się stanowisko, zgodnie z którym publiczność byłaby odbiorcą, który mógłby mówić, że jest niezadowolony, dopóki nie usłyszy takiego wykonania, o jakie mu chodzi. Jest to kompletne niezrozumienie problemu. Umowa bowiem jest zawierana między artystą i filharmonią, a nie między artystą i słuchaczem. To filharmonia zamawia konkretne wykonanie (dzieło). Poza tym – to, że komuś coś się nie podoba, nie oznacza, że nie jest to dziełem. Obraz w galerii sztuki np. może się kilku osobom podobać i kilku osobom nie przypaść do gustu, ale ten fakt nie sprawia, że obraz przestaje być dziełem.

 

Wiem, że pojawiały się też zarzuty mówiące o tym, że przedmiot umowy (czyli wykonanie koncertu) nie był dostatecznie określony.

 

Jest to dla nas niezrozumiałe. Przedmiot umowy był oznaczony w sposób wystarczająco jasny dla profesjonalisty. Nie zawieramy przecież umowy z amatorami. Współpracujemy z osobami z wieloletnim doświadczeniem, z artystami „z najwyższej półki” – nie musimy sprawdzać ich umiejętności technicznych czy zdolności. Określając przedmiot umowy jako „artystyczne wykonanie”, jesteśmy przekonani, że w tym sformułowaniu zawarte jest sedno. Artysta wie, co to znaczy „artystyczne wykonanie”. Naszym zdaniem trzeba uznać za skrajny formalizm oczekiwanie zawarcia w umowie z zawodowcem parametrów wykonania. Takie parametry wpisane do umowy przecież zmieniłyby artystyczną impresję ściśle związaną z artystycznym wykonaniem w wykuwanie w rytmie metronomu zapisu nutowego.

 

Na ile dokładnie miałoby to wykonanie być opisane?

 

Ustalenie takich parametrów uważa się po prostu za zbędne – nie robi się tego. Nikt nie pisze w umowie: „tu trzeba zagrać głośniej, tu ciszej, a tu dłużej”. Dla ZUS-u jednak określenie „artystyczne wykonanie” to za mało, by udowodnić, że ten przedmiot umowy jest odrębnym dziełem. Mówiąc oględnie – w interpretacji ZUS-u każdy by mógł przyjść i zagrać sobie takie „artystyczne wykonanie”, i wyszłoby na to samo. Tymczasem chodzi o indywidualną interpretację nie do powtórzenia, którą trzeba stworzyć tu i teraz.

Kto w takim razie jest twórcą? [rozmowa z Pauliną Dorman-Okońską]

Na jakim etapie jest cały proces?

 

Kiedy kontrola się zakończyła, mieliśmy kilkaset zakwestionowanych umów. Podzielić je można na dwie części. W przypadku gdy wykonawcy, których umowa dotyczyła, nie mieli zabezpieczonych wszystkich składek społecznych w tym okresie, sprawą zajął się bezpośrednio ZUS. W przypadku wykonawców, którzy w kontrolowanym okresie mieli zabezpieczone składki ubezpieczeniowe, jedyną kwestią była opłata składki zdrowotnej. W ich sprawie ZUS zawiadamiał odpowiednie oddziały NFZ. W przypadku ZUS-u wszystkie decyzje były dla nas negatywne – mówiły o tym, że powinniśmy byli podpisać z artystami umowy zlecenia. W przypadku NFZ-etu decyzje były różne. W oddziałach w Łodzi, Bydgoszczy i Wrocławiu wszystkie decyzje były dla nas pozytywne, a w Warszawie – negatywne. Zaznaczam – wszystkie umowy były takie same, a decyzje były różne.

 

Decyzje wydane przez łódzki ZUS zostały zaskarżone przez filharmonię do Sądu Okręgowego w Łodzi. W pierwszej instancji wygraliśmy jedną sprawę, a pozostałe przegraliśmy. Teraz odbywają się sprawy apelacyjne (wyroki korzystne dla drugiej strony zaskarżyła zarówno Filharmonia Łódzka, jak i ZUS). W przypadku spraw NFZ-etowskich zaskarżyliśmy wszystkie negatywne dla nas decyzje oddziałów wojewódzkich NFZ-etu. Prezes NFZ-etu wydał dotychczas jedną, niekorzystną dla nas decyzję, którą zaskarżyliśmy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Sąd pierwszej instancji uznał, że mamy rację. Prezes odwołał się od tego wyroku i złożył skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego i tę sprawę też wygraliśmy, i to jest koniec tej konkretnej sprawy, od wyroku NSA nie można się już odwołać. Czekamy na dalsze decyzje prezesa NFZ-etu. Na tym etapie jesteśmy w tej chwili.

 

Czyli ten jeden wyrok to wciąż nie jest koniec.

 

Dopóki wszystkie sprawy nie zostaną prawomocnie zakończone, nie możemy mówić o wynikach kontroli.

 

A co na to wszystko artyści?

 

Artyści przyłączają się do stanowiska Filharmonii Łódzkiej w tej sprawie. Oni po prostu czują się twórcami i autorami interpretacji. ZUS stoi na stanowisku, że wykonawcy nie współtworzą żadnego utworu, nie tworzą wspólnego dzieła. Każdy po prostu odgrywa swoją partię. Jednak w filharmonii odbywają się koncerty niosące ten pierwiastek twórczy. W sądzie okazuje się, że na koncercie faktycznie odbiorcy mają kontakt z dziełem, ale czy twórcą dzieła jest filharmonia? To jest zupełnie odkrywcza teza! Choć filharmonia sama z siebie nie gra, to jednak tworzy… Jeśli tak, to gdzie jest autor? Filharmonia nie ma wątpliwości – twórcami są artyści.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.