Krysia Dębicka: Wszystko w swingu generuje radość

25.04.2020
Krysia Dębicka: Wszystko w swingu generuje radość

Co robi tancerz, kiedy nie tańczy? Skąd się bierze radość w swingu? Co to jest authentic jazz? Opowiada Krysia Dębicka – twórczyni Swingowego Laboratorium Ruchu (Swing Move Lab). Rozmawia Magdalena Burek

Magda Burek: Dokończ zdanie: Kiedy nie tańczę…

Krysia Dębicka: Ruszam się! Ruszam się na wiele sposobów: gotuję, spędzam czas w naturze, to jest dla mnie bardzo ważne. Jestem naturoholiczką, w ostatnim czasie nawet więcej spędzam czasu wśród przyrody niż w sali tanecznej, ale jedno z drugim się łączy. Bardzo lubię tańczyć na zewnątrz, wtedy nie tylko swinga, ale po prostu ruszam się wśród natury. Jestem w kontakcie z ziemią.

Czym dla Ciebie jest taniec?

Znam go od różnych stron, więc moja odpowiedź nie będzie górnolotna. Obecnie taniec jest dla mnie pracą, ale również sposobem komunikacji, pretekstem do tego, żeby się spotkać. W tańcu jest wolność. Ruch w ogóle jest pewnego rodzaju higieną życia. Dzięki niemu możesz wyrazić to, czego inaczej wyrazić się nie da, to czysta ekspresja. Wyzwala, bawi, wydobywa uczucia, energię. W wypadku swingu tym dominującym uczuciem jest radość.

Myślisz, że w tym tkwi popularność swingu dzisiaj? Potańcówki swingowe w Warszawie odbywają się niemal codziennie, a szkoły tańca pękają w szwach. Ten najweselszy taniec świata był tak popularny sto lat temu, kiedy wcale wesoło nie było…

Hm… Dlaczego swing jest popularny… Bo mamy lata dwudzieste! (śmiech) Nie wiem. To jakiś zbieg okoliczności. Żyjemy w innych czasach niż te, w których swing powstawał, ale nie powiedziałabym, że są one łatwiejsze. Są trudne, ale w inny sposób. Ludzie łakną kontaktu z żywym człowiekiem. Chcą tego, co organiczne. Dotyk w ogóle jest pierwszą „rzeczą”, którą otrzymujemy od rodziców zaraz po urodzeniu. Dzięki temu zmysłowi poznawaliśmy świat. Swing w jakiś sposób rekompensuje potrzebę bycia razem, tworzenia wspólnoty. Sam w sobie jest bardzo radosny. Można też powiedzieć, że odpowiada potrzebom współczesnego genderowego świata. Pod tym względem jest poprawny politycznie. Zapewnia „równouprawnienie” tanecznym partnerom, równość i dowolność. A przynajmniej ja tak go odbieram, ponieważ dużo mówi się w nim o dialogu z drugim człowiekiem. Istnieje podział ról na lidera i followera, ale płeć nie gra aż tak wielkiej roli. Najczęściej kobieta pełni funkcję followerki, a mężczyzna lidera, ale może być i odwrotnie. Poza tym swing nie jest aż tak bardzo zmysłowy, jak np. tango.

A muzyka?

Muzyka swingowa to innymi słowy muzyka taneczna, do tańca – najczęściej grana jest na żywo, co wytwarza szczególną więź między tańczącymi a muzykami. Wszystko w swingu generuje radość i oby było jej jak najwięcej.

Twoje pierwsze zetknięcie ze swingiem…

A to ciekawa historia. Pięć lat temu byłam na zajęciach z jogi. Jedna z kobiet, dowiedziawszy się, że studiuję taniec współczesny w Bytomiu, powiedziała mi o potańcówce w Krakowie. No i przepadłam. To była muzyka mojego dzieciństwa. Moi rodzice słuchali Counta Basiego czy Elli Fitzgerald jeszcze na płytach winylowych. Tak że rozbrzmiewająca muzyka wzbudziła we mnie wrażenie bycia w domu i obdarowała tym, czego mi brakowało na studiach – zabawą! Zobaczyłam, że można jeździć po świecie, spotykać ludzi z różnych kultur i mieć z nimi wspólny taneczny język. Człowiek z człowiekiem porozumiewa się wtedy na zupełnie innym poziomie i chyba to mnie najbardziej oczarowało. Swing to social dance. Można tańczyć z innymi, żeby się po prostu spotkać.

Ale… uczysz authentic jazzu, a to solowa odmiana swingu...

Authentic jazz przyszedł do mnie później. Tańczy się go głównie solo lub w zespole. Najpierw poznałam lindy hop, a że z wykształcenia jestem tancerką, byłam zainteresowana każdą formą tańca swingowego, każdej chciałam spróbować. A z braku laku – czyli partnera – authentic jazz po prostu ze mną został, stając się pracą.

Pamiętasz moment, w którym podjęłaś decyzję: „tak, będę tańczyć!”?

Chyba raczej dojrzewałam do tej decyzji całe życie. Zawsze chciałam tańczyć i być ciągle w ruchu. Dużym krokiem był wybór studiów i w ogóle przystąpienie do egzaminów, a potem trzeba było iść dalej. Tak skończyłam Akademię Sztuk Teatralnych na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu. Poznawaliśmy różne techniki taneczne, ale wszystko bazowało na tańcu współczesnym i teatrze tańca. Jak już wspominałam, ze swingiem zapoznałam się na potańcówce w Krakowie. Dodam, że byłam wtedy na urlopie dziekańskim. Potem wyjechałam na Erasmusa do Linzu. I chociaż było przecudownie, wiedziałam, że moje serce zostawiłam gdzie indziej. Tańczyłam po osiem godzin dziennie, byłam wyczerpana, a mimo to chodziłam – sporadycznie, ale jednak chodziłam – na potańcówki na pokładzie pływającej po Dunaju łódki. Wiedziałam już, że skończę studia i muszę się zająć swingiem. Nie miałam pojęcia, jak i czy to w ogóle będzie możliwe, ale przeczuwałam, że to jest to, za czym chcę iść. Znajomi ze studiów w Linzu urządzili mi nawet urodzinową niespodziankę: pseudoswingową, ale szczególnie radosną potańcówkę. Nie potrafili tego tańczyć, no ale jako ludzie zdolni ruchowo jakoś ogarnęli temat. Teraz jestem w Warszawie, uczę, podróżuję i żyję w swingowej społeczności. Odeszłam więc od tańca współczesnego, a przeszłam do uczenia tańca użytkowego, stricte socialowo – w spotkaniu z drugim człowiekiem.

Zaraz, zaraz… Swing użytkowy?

Nie chciałam znowu posługiwać się angielszczyzną… Miałam na myśli social dance, czyli taniec, który jest blisko ludzi, który jest „używany” na parkiecie przez tancerzy bez tanecznego wykształcenia w przeciwieństwie do tańca współczesnego, wykonywanego na scenie.

Radość radością, ale… z jakimi problemami boryka się dzisiejszy tancerz?

Tu i teraz tancerz boryka się z tym, że musi zostać w domu! (śmiech) Zwłaszcza tancerz swingowy… To jest prawdziwy ból serca, że nie można pójść na potańcówkę. Zamiast tego trzeba przeorganizować się na wersję zajęć online, co nie jest łatwe. Ma to swoje plusy, bo daje możliwość ćwiczenia we własnym domu, kiedy jest na to ochota, możliwość powtarzania, ponieważ materiały (filmy) zawsze są pod ręką. Ale to nie zastąpi tańczenia na żywo.

Każdy tancerz ma swoje potrzeby, więc mówię za siebie. Najbardziej doskwierają mi kwestie ekonomiczne, że tak to ujmę. Bycie tancerzem to nie jest praca „odtąd dotąd” ze stałą wypłatą. Czasami są lepsze miesiące, czasami gorsze, jak to w pracach artystycznych. Jest to trudne, ale i do opanowania, jeśli się wie, jak zarządzać swoim czasem i pieniędzmi.
Jest też jeden duży problem, z którym borykają się tancerze swingowi nie tylko w Polsce, lecz także w innych krajach: nie mamy wsparcia z Ministerstwa Kultury.

A bardziej osobiście borykam się ze swoim ciałem. Czasami zmęczenie po pracy jest tak duże, że to, co robisz, nie daje już radości, potrzeba więc długiego odpoczynku. Ja należę do zawodników introwertycznych, którzy potrzebują więcej czasu na regenerację, niestety z każdym rokiem coraz więcej.


fot. arch. artystki

Opowiedz, proszę, jak wyglądają Twoje zajęcia? Jak pracujesz? Co to w ogóle jest Swing Move Lab?

Swingowe Laboratorium Ruchu to projekt, który zaczęłam realizować podczas pisania pracy magisterskiej, kiedy zgłębiałam wiedzę o metodach świadomej pracy z ciałem. Czułam, że moje ciało tego potrzebuje – lepszego zrozumienia, dbałości, świadomej troski o to, żeby mi służyło jak najdłużej. Postanowiłam się tym dzielić i sprawdzić, jak to działa na innych tancerzy, którzy wcale nie muszą mieć tanecznego wykształcenia. Zadawałam sobie pytanie, jak można ich wesprzeć, żeby taniec przychodził im jeszcze łatwiej, żeby ciało nie bolało. Jeśli ból, to tylko mięśni po udanej potańcówce, a nie ból kolan, kostek czy kręgosłupa. Pisząc magisterkę, prowadziłam zajęcia i wypracowałam metody, które rozwijam do dziś w Swing Move Lab. Widzę, że uczestnicy rzeczywiście tego potrzebują.

To leczenie ruchem.

Dokładnie tak. Największą radością było dla mnie usłyszeć na potańcówce: „O Boże! Jak mi się świetnie tańczy! Zupełnie inaczej czuję swój kręgosłup, mam więcej radości, więcej przestrzeni na ruch, lepszy kontakt z partnerem”. To naprawdę projekt z serca, który kontynuuję nawet teraz w wersji online. Są to zajęcia nie tylko taneczne, lecz także – powiedzmy – okołotaneczne, bo wykorzystuję różne metody świadomej pracy z ciałem, ćwiczenia z jogi, gyrokinesis, Axis Syllabus, floorwork, a najbardziej czerpię ze wzorców rozwojowych. Chodzi o to, żeby ludzie poczuli połączenia w swoim ciele i żeby im się lepiej, łatwiej tańczyło.

A festiwal?

W tym roku zorganizowałam z Aleksandrą Szatkowską i osobami zaangażowanymi w fundację Capital Swing festiwal Lindy Show Off. To był pierwszy tego typu festiwal w Polsce. Dlatego nazwaliśmy go potocznie pierwszą konkursownią. Była oczywiście muzyka na żywo, można było sobie po prostu potańczyć, ale głównym celem była ogólnopolska mobilizacja, zmotywowanie do działania, zrobienia show, jakiegoś pokazu. Mieliśmy trzy kategorie: lindyhop, authentic jazz, i kategorię, która okazała się hitem i rozkręciła całą imprezę: Team City Battle, czyli bitwę taneczną między drużynami z różnych miast. Swingowych scen w Polsce jest więcej i stale się rozrastają, ale główne to Warszawa, Kraków, Gdańsk i Poznań. Te cztery miasta przygotowały swoje zespoły. Tancerze naprawdę włożyli w to mnóstwo pracy, żeby się w ogóle spotkać i ćwiczyć, bo każdy z nich ma inną pracę i tak dalej, a mimo to wszyscy dali radę. Mało tego, przygotowali prawdziwą taneczną bitwę. Mam nadzieję, że za rok z jednego wieczoru zrobi się weekendowy festiwal.

Największe marzenie…

Żyć w zdrowiu blisko natury, mając czas i przestrzeń na własną praktykę ruchową. Móc tańczyć jak najdłużej, mieć bliskich przy sobie, prowadzić zajęcia nie tylko online, ale spotykać się z ludźmi na żywo. Mieć przestrzeń na artystyczne działania, stworzyć spektakl z tańcem swingowym, w którym byłaby muzyka i tańce swingowe. Pokazać na festiwalach parę choreografii...

 

 

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.