Andrzej Szadejko: Nie chcę po raz kolejny odtwarzać czegoś, co jest znane czy wykonane doskonale

10.11.2023
Andrzej Szadejko

O projekcie Pucklitz – Oratorio Secondo, muzyce dawnej, kompozytorach Pomorza oraz Gdańska z Andrzejem Szadejko rozmawia Maria Kożewnikow.

Koncerty w ramach projektu  Pucklitz – Oratorio Secondo  odbędą się w dniach 17-19 listopada 2023 r. w Gdańsku.

Maria Kożewnikow: Chyba mogę stwierdzić, że już niedługo, dzięki Pana inicjatywie, Gdańsk na kilka dni zamieni się w polską stolicę muzyki dawnej. Ale zacznijmy od początku – Pana działalność jest imponująca! Jest Pan muzykiem, organistą, kompozytorem, dyrygentem, menedżerem, pedagogiem, profesorem Akademii Muzycznej w Gdańsku, a do tego ekspertem w dziedzinie budownictwa organowego. Czy mógłby Pan pokrótce opowiedzieć, skąd u Pana tyle zainteresowań?
 

Andrzej Szadejko: To historia życia! Tak jak większość osób z naszego środowiska zacząłem swoją przygodę od Szkoły Muzycznej I stopnia. Zawsze chciałem grać na organach, jednak w komunistycznej Polsce nie było to łatwe, więc zacząłem od nauki fortepianu. Grę na organach rozpocząłem dopiero na II stopniu Szkoły Muzycznej. Moja fascynacja tym instrumentem rozpoczęła się od francuskiej kreskówki Był sobie człowiek. W czołówce brzmiała Toccata i Fuga d-moll Jana Sebastiana Bacha, co od początku przykuło moją uwagę. Potężną inspiracją była gra organisty w moim kościele parafialnym i samo brzmienie tamtych organów. Muzyka nie była u mnie jednak oczywistym wyborem, bo zakres moich zainteresowań był bardzo szeroki. Mimo to zdecydowałem się zdawać na Akademię Muzyczną w Gdańsku. Na uczelni do czynienia miałem nie tylko z organami, ale ponownie również z fortepianem. Równolegle kształciłem się na kierunku teoria muzyki.
 

Obserwując Pana obecną działalność artystyczną, mam wrażenie, że opiera się ona na promowaniu nieznanego. Skąd u Pana tak nieoczywiste wybory i zainteresowanie muzyką dawną?
 

Pewnego razu na studiach, w ramach zajęć z teorii muzyki, wraz z profesorem Gudlem poszliśmy do Archiwum Państwowego w Gdańsku. Oglądaliśmy tam oryginał Gdańskiej tabulatury organowej z 1591 roku. Słuchając opowieści o woluminie, dotarło do mnie, że obcuję z manuskryptem, który ma setki lat, a dalej istnieje. Mimo wieku jest ciągle w centrum zainteresowań ludzi, komunikując wartości ważne dla obecnego świata. Wtedy zacząłem fascynować się nie tylko wykonawstwem muzyki dawnej, ale też szeroko rozumianym kontekstem materialnym. Po tych zajęciach sam poszedłem do Biblioteki Gdańskiej PAN w celu „prywatnej kwerendy” źródeł muzycznych. Dowiedziałem się, że w Bibliotece znajduje się wiele ciekawych rękopisów. Wtedy nie miałem jeszcze żadnego aparatu naukowego, który mógłby wesprzeć mnie w pomysłach badawczych. Podczas mojej wizyty okazało się, że w Bibliotece jest katalog muzycznych zbiorów Günthera – przedwojennego dyrektora Biblioteki. Znalazłem w nim nazwiska, takie jak Bach, Telemann, Haydn czy Mozart. Zupełnie nie spodziewałem się, że w Gdańsku znajdowały się kiedyś tak wyjątkowe utwory. I choć niestety niektóre zaginęły w trakcie wojny, to wiele pozostało. Wtedy moja ciekawość wzrosła.
 

Mimo fascynacji muzyką dawną wykonuje Pan bardzo różnorodny repertuar. Z jednej strony barokowe organy, z drugiej strony Moniuszko, a do tego jeszcze muzyka współczesna. Są to zupełnie różne epoki i różni twórcy. Jak łączy to Pan ze specjalizacją w zakresie muzyki dawnej?


 

To prawda! Czuję się równie dobrze w XVI wieku, jak i w muzyce romantycznej czy współczesnej. Wszystko dzięki wykształceniu, które na kolejnych etapach prowadziło mnie od muzyki współczesnej do coraz dawniejszej. Najpierw w gdańskiej uczelni, dzięki zespołom kameralnym na studiach, zafascynowałem się muzyką współczesną, jej wykonawstwem i zapisem. Kolejnym etapem była muzyka romantyczna, która stała się centrum edukacji na uczelni w Warszawie. A ostatecznie zdecydowałem się na studia w Hochschule für Alte Musik Schola Cantorum Basiliensis w Bazylei. Kładziono tam nacisk na muzykę dawną – od tej najdawniejszej aż do XVIII wieku. Dzięki studiom w Szwajcarii mogłem rozwijać się na wszystkich płaszczyznach artystycznych, uczestnicząc między innymi w 30 kursach muzycznych! W Bazylei oprócz gry na organach i historycznych instrumentach klawiszowych uczyłem się dawnej teorii (analiza traktatów i kompozycja w stylach dawnych), wszyscy też mieliśmy zajęcia ze śpiewu. Przydzielono mnie do klasy wokalnej Richarda Levitta (jego uczniem był między innymi Andreas Scholl). Zaangażowałem się wtedy w śpiew tak intensywnie, że na poważnie zacząłem myśleć o takiej karierze. Względy zdrowotne spowodowały jednak, że powróciłem do organów. W Szwajcarii kładziono nacisk na kontakt ze źródłami, ale też na wyjazdy badawcze, mające na celu poznawanie konkretnych instrumentów. Założeniem było żywe spotkanie z historią, a co za tym idzie – zrozumienie, jak muzyka danego kompozytora miała brzmieć w oryginale, co ją warunkowało. Wtedy też zacząłem patrzeć na wykonawstwo muzyki w inny sposób – holistyczny. Pomagała mi w tym droga zawodowa muzyka kościelnego. W Szwajcarii gra na organach to tylko element tej pracy. Musiałem prowadzić zespoły wokalne, chóry, orkiestry, organizować wydarzenia. Dzięki temu realizowałem nie tylko muzykę, ale realizowałem siebie w muzyce oraz na wielu dodatkowych płaszczyznach pozaartystycznych.

 

A budownictwo organowe i muzyka Pomorza? To kolejna nieoczywista pasja!

 

Zająłem się Gdańskiem i muzyką Pomorza, ponieważ stąd pochodzę i miałem do niej dostęp. W 2006 roku dyrektor Biblioteki Gdańskiej PAN zaprosiła mnie do współpracy w celu realizacji projektu katalogu muzycznego. Są tam ogromne zbiory, nie do wyczerpania! Rozpoczęliśmy od zaplanowania tematyki nagrań – miało być ich kilkadziesiąt. Ostatecznie katalog nie powstał, ale nagrania od 2008 roku sukcesywnie udało nam się realizować. Wcześniej jednak, jeszcze w trakcie mojego pobytu w Szwajcarii, poinformowano mnie o odnalezieniu zabytkowych organów w Kościele Franciszkanów w Gdańsku. Gdy przyjechałem na miejsce, okazało się, że samych organów nie było, ale na strychu znajdowały się elementy manierystycznej szafy organowej. Zaproponowałem pomoc w rekonstrukcji instrumentu. Był to nowy obszar działań, w którym edukuję się do dzisiaj. Zacząłem jeździć po Europie, spotykać się z organmistrzami i organologami, badać źródła pisane i dawne instrumenty od strony technicznej, aby stworzyć koncepcję instrumentu. Na taką rekonstrukcję potrzeba dużo środków. W celu zebrania wsparcia finansowego dla franciszkanów zacząłem wymyślać i pomagać w realizacji różnego rodzaju działań promocyjnych. Tu pojawiły się potrzeby organizacyjne i menedżerskie. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że mógłbym robić to lepiej i zdecydowałem się na studia w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.

 

Na takim gruncie i z taką wiedzą można organizować wydarzenia artystyczne na najwyższym poziomie! W związku z tym przejdźmy do Pana bieżących działań. Obecnie organizuje Pan projekt Pucklitz – Oratorio Secondo. To wyjątkowo innowacyjne i oryginalne wydarzenie. Skąd pomysł na projekt o tej właśnie tematyce i nazwie?
 

Z Goldberg Baroque Ensemble już od dawna odkrywaliśmy i nagrywaliśmy muzykę Gdańska. Dwa lata temu wybrałem Oratorio, nie wiedząc do końca, jak wyjątkowe będzie to dzieło. Partytura nie była kompletna, więc najpierw trzeba było ją zrekonstruować. Oratorio Secondo to utwór na orkiestrę, chór i solistów. Nagraliśmy je jako kolejną płytę z serii Musica Baltica. Płyta rozeszła się po świecie i okazało się, że ta muzyka i utwór zafascynowały krytyków. Zaczęły ukazywać się artykuły i entuzjastyczne recenzje o odkrytej przez nas kompozycji i naszym wykonaniu. Ostatecznie za album Oratorio Secondo Pucklitza wraz z solistami i z Goldberg Baroque Ensemble dostaliśmy prestiżową nagrodę Opus Klassik w kategorii „najlepsza światowa premiera”. Była to nagroda dla kompozycji, kompozytora i zespołu nieznanego dotychczas na świecie. To właśnie zachęciło nas, aby zainteresować szerszą publiczność dziełem Pucklitza oraz wykonać Oratorio na żywo.
 

Jest Pan założycielem zespołów Goldberg Baroque Ensemble i Goldberg Vocal Ensemble. Inwestuje Pan w rozwój artystyczny Gdańska i regionu Pomorza z naciskiem na historię. Dzięki Pucklitzowi i Pana najbliższym działaniom Gdański Teatr Szekspirowski na czas 3 dni zamieni się w centrum muzyki dawnej!
 

Tak, postaramy się przywrócić do życia Gdańsk połowy XVIII wieku. Oratorio Secondo ze względu na rozmiary dotychczas nie wykonywaliśmy na żywo – będzie to jego premiera. Dzieło jest utworem ogromnym, ponad dwugodzinnym. Mimo treści eschatologicznej nie zostało stworzone, aby wykonywać je w kościele. Pucklitz napisał je na potrzeby gdańskich koncertów publicznych, które organizował w salach koncertowych. W związku z tym od razu pomyślałem o Gdańskim Teatrze Szekspirowskim! Wykorzystamy wszelkie możliwości przestrzeni, aby odwzorować oryginał. Orkiestra i wykonawcy będą usytuowani w środku, a publiczność dookoła. Wtedy przestrzeń funkcjonuje inaczej akustycznie – wszyscy z każdego miejsca będą mieli dokładnie taki sam odbiór. Jestem bardzo podekscytowany!
 

W Pana publikacjach oraz dyskografii znajduje się wyjątkowo dużo innych utworów, które nie są rozpoznawalne nawet w świecie muzyki. Wybór kompozytorów też nie jest oczywisty.
 

Zdecydowanie. Moja fascynacja historią sprawiła, że poznając dzieło, staram się nie patrzeć na nie tylko jako nutki na papierze. Staram się spojrzeć, kim był twórca, jaki był kontekst jego działań – społeczny, muzyczny, materialny, instytucjonalny itd. To daje wgląd w świat kompozytora i tworzy większe zrozumienie dla jego idei i intencji. Kiedy tak pojmuje się dzieło, obraz podczas wykonania jest głębszy, bo interakcja i interpretacja jest głębsza. Zaczynamy rozumieć twórców sprzed wieków na wielu różnych poziomach. Oni przestają być anonimowi i pomnikowi, tylko stają się ludzcy. Człowiek staje się ich kolegą. To naprawdę fascynujące!
 

Prowadził Pan audycje w Programie Drugim Polskiego Radia. Muzyka dawna to jednak nisza. Czy uważa Pan, że znajduje ona jeszcze swoją publiczność?
 

Mówi się, że najbardziej lubimy melodie, które znamy. Myślę, że jest jednak przestrzeń dla „muzyki nowej”, ponieważ muzykę dawną terenów Pomorza traktuję właśnie jako muzykę nową. Nie chcę po raz kolejny odtwarzać czegoś, co jest znane i po wielokroć doskonale wykonane. Jest to wtórne i nie daje satysfakcji tworzenia innowacji, bo jesteśmy „więźniami” kanonów i szkół interpretacji, również w świecie muzyki dawnej. Po co po raz setny nagrywać dzieła Bacha? Aby zaspokoić swoją próżność? To zbyt mało kreacyjne. Istnieje masa dzieł interesujących, niewykonywanych i nieznanych, a tworzonych w czasach przeszłych przez ludzi wybitnych, które z różnych pozamuzycznych powodów nie są współcześnie popularne. Chcę to zmienić, bo na to zasługują. W repertuarze mam ponad 1000 utworów. Po opanowaniu najbardziej znanych dzieł zacząłem szukać nowego, a wiedza, którą posiadłem, mi na to pozwoliła. Kiedy wykonujemy utwór w zgodzie z duchem kompozytora, wtedy współcześni słuchacze odnajdują w nim życie i tworzy się publiczność, która chce tych dzieł słuchać. Wchodzimy w interakcję z czymś nowym. Jest to dla słuchacza wysiłek – wejście w nowy świat bez jego znajomości – ale przynoszący ogromną satysfakcję. Dla mnie to też nowe – uczę się, poznaję, jestem zaskakiwany, ale i krytyczny.


 

Co poleciłby Pan czytelnikom, którzy nie są zaznajomieni z pomorską twórczością? Od czego powinniśmy zacząć naszą przygodę? Może jakiś utwór Pucklitza?


 

Dobrym początkiem na spotkanie z muzyką Gdańska będzie na pewno płyta Sacred Cantatas Johanna Jeremiasa du Graina. Du Grain był uczniem Telemanna, a także współpracownikiem Händla. Jego działalność związana jest z terenami Elbląga. Kompozycje du Graina są idealne na początek – jest to muzyka przystępna oraz przywołująca asocjacje ze znanymi kompozytorami. Mimo to jest oryginalna, wirtuozowska i na pewno niewtórna. To z pewnością jeden z kompozytorów, którego możemy nazwać zapomnianym mistrzem z epoki. Niestety pozostało po nim kilka kompozycji. Wierzę jednak, że na podstawie już tylko tej niewielkiej spuścizny można się w nim zakochać! A potem warto sięgać po kolejnych – Meder, Freislich, Mohrheim, Döbel, Erben, Volckmar, Gronau, Goldberg – mógłbym tak wymieniać tuzinami wybitnych twórców. Gdy już się wejdzie w ten świat, nie sposób pozostać obojętnym.


 

Bardzo dziękuję! Z przyjemnością go posłuchamy!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.