Sir Adrian Boult i muzyka Ralpha Vaughana Williamsa
Muzykę Ralpha Vaughana Williamsa można usłyszeć u nas bardzo rzadko. Całe szczęście zaległości można nadrobić zapoznając się z najnowszym boxem, wydanym przez EMI. Firmuje go nazwisko Sir Adriana Boulta, jednego z największych speców od muzyki angielskiej.
Do dyspozycji słuchacza jest w sumie 13 płyt. Mamy komplet dziewięciu symfonii tego kompozytora (w tym VI Symfonia w dwóch nagraniach), wiele mało znanych utworów orkiestrowych, koncertów i operę „The Pilgrim's Progress”. Możemy też posłuchać kilku dodatkowych ścieżek z nagraniami z prób – świetna okazja, żeby podejrzeć, jak wygląda proces nagrywania opery od kuchni.
Boult przyjaźnił się z Vaughanem Williamsem przez prawie 50 lat, i to jemu kompozytor powierzał premierowe wykonania wielu swoich utworów. Autorytetu wykonawcy nie sposób podważyć, ale jak ma się on do samych wykonań? Z pewnością czuć w nich pewną rękę artysty, który poznał twórczość kompozytora na wylot. Ale są to też wykonania bardzo angielskie, co ma swoje dobre i złe strony.
W symfoniach odbija się flagmatyczna natura Boulta. Tempa są albo powolne, albo umiarkowane, co dobrze podkreśla pastoralny charakter muzyki. Nic w tym złego – muzyka Vaughana Williamsa jest w większości pastelowa i łagodna. Z drugiej strony jednak – niektórym słuchaczom może przeszkadzać brak energii i pazura. Inni docenią uwagę w wydobywaniu z partytury rozmaitych detali brzmienia. Świetnie brzmi „Symfonia antarktyczna”, gdzie wolne tempo podkreśla mroczny nastrój muzyki. To jedno z najlepszych nagrań z całego cyklu. Fascynuje również nagranie VI Symfonii, w której barwna orkiestracja i agresywna rytmika przywodzą na myśl utwory Szostakowicza.
Dużo miejsca zajmują utwory orkiestrowe – sławna „Tallis Fantasia” (w dwóch wersjach), „Norfolk Rapsody nr 1”, „In the Fen Country”, „English Folk Song Suite” czy „Serenade to Music”. Są też utwory z solistami: „Concerto Grosso”, „Koncert na dwa fortepiany”, „Concerto accademico” (z Yehudim Menuhinem!) oraz romans „The Lark Ascending”. Ten ostatni utwór również można usłyszeć w dwóch wykonaniach – w wolniejszej, bardziej marzycielskiej interpretacji Hugh Beana, i w bardziej zwiewnym wykonaniu Jeana Pougneta. Mnie osobiście najbardziej zaciekawiło nagranie cyklu „Flos campi” z 1946 r. Bardzo nietypowa jest obsada tego utworu. Altówce solo towarzyszy niewielka orkiestra i chór. W tym wykonaniu solową partię wykonuje William Primrose, jeden z najlepszych altowiolistów XX w. Utwór urzeka zmysłowym nastrojem, a części jedna po drugiej przepływają przez uszy, kojąc skołatane nerwy słuchacza.
Komu wypada polecić ten box? Wielbiciele muzyki angielskiej i sztuki dyrygenckiej najwyższej próby na pewno już się w niego zaopatrzyli. Pozostaje zachęcić wszystkich tych, którzy cenią w muzyce delikatność, piękno i specyficzny melancholijny klimat, przywodzący na myśl sposób w jaki Howard Shore sportretował Shire w muzyce do „Władcy pierścienia”. Takim osobom baśniowy świat muzyki Ralpha Vaughana Williamsa nie będzie obojętny.
Płyt wysłuchał Oskar Łapeta