Ruchome obrazy [relacja z Warszawskiej Jesieni]

07.10.2020
materiały promocyjne festiwalu Warszawska Jesień, foto Grzegorz Mart

Można się spierać, czy ATM Studio jest dobrym miejscem na koncerty. Z jednej strony bez samochodu jedzie się tam co najmniej godzinę (a o 22.00 wraca się jeszcze dłużej), z drugiej – surowy charakter sali (nieotynkowana cegła i beton) idealnie wpasował się w nieoczywiste brzmienia utworów prezentowanych 20 września na koncercie Warszawskiej Jesieni.

 

Tyle w temacie lokalizacji, bo kiedy koncert rozpoczął „Voices and Piano” Petera Ablingera, cała uwaga publiczności skupiała się na słowach i towarzyszącym im brzmieniu fortepianu. Trzecie dzieło z cyklu, który w założeniu autora ma trwać ostatecznie około czterech godzin, prezentowało nagranie głosu Lecha Wałęsy. Fortepian, jak mówi sam Ablinger, nie akompaniował mu. Bartłomiej Wąsik – pianista zespołu Kwadrofonik – grał imitację „melodii”, którą naturalnie tworzył głos mówiącego Wałęsy w oryginalnym, nierównomiernym rytmie, jaki, przemawiając, nieświadomie wyznaczył działacz Solidarności. Zaciekawiała więc dokładność, z jaką partia fortepianu pokrywała się zarówno pod kątem melodycznym, jak i rytmicznym z nagraniem. Dodatkowo rozszerzenie tej przypadkowej melodii o współczesną harmonię pozostawiało miejsce dla słuchaczy na interpretację.

 

Kolejne dzieło pozwoliło usłyszeć cały skład Kwadrofoniku. „Seven Systems” na dwa fortepiany, dwie perkusje i elektronikę Sama Pluty to „sekwencja siedmiu płynnie następujących po sobie części” (fragment programu koncertu). Opisują one pojedyncze wydarzenia z życia kompozytora: kryzys emocjonalny, ślub, pracę ze studentami itd. Oddając te sytuacje na płaszczyźnie muzycznej, kompozytor wyraźnie docenił instrumenty perkusyjne, które często przejmowały funkcję melodyczną od fortepianów. Nic więc dziwnego, że ten utwór wybrał Kwadrofonik, któremu takie traktowanie instrumentów nie jest obce. Został on wykonany z dużą świadomością środków, które tworzą dzieło. Kompozycja na przestrzeni kolejnych części balansowała między dramatyzmem a statycznością, między homogenicznym brzmieniem a kojarzącą się bardziej z dadaizmem strukturą.

 

Ponownie pojawiające się „Voices and Piano” w podobnej formie skupiało się na przemówieniu Hanny Schygulli. Tym razem zauważyłem, że imitacja głosu w wykonaniu fortepianu wywołuje u niektórych na widowni rozbawienie. Faktycznie było w tym działaniu coś, co mogło się kojarzyć z przedrzeźnianiem, naśmiewaniem. Może więc utwór pyta o sens słów? A może o sens tautologii i zastanawia się, po co powtarzać słowa?

 

„Contre No. 2” Kuby Krzewińskiego wprowadziło do koncertu element performatywny. Dwóch członków grupy usiadło naprzeciwko siebie i zaczęło pocierać dłońmi o uda. Znajdujące się obok czułe mikrofony pozwalały usłyszeć dokładnie te szmery. Potem rękoma uderzali oni o kolana albo łydki lub opuszkami szybko obstukiwali nogi, markując dźwięki uderzeń perkusyjnych, które brzmiały z głośników. Przyznam, że takie działanie wkrótce zaczęło mnie nudzić, szczególnie że brakowało mi pełnego zaangażowania muzyków w ten performance. W mojej ocenie dzieło to znacznie lepiej wybrzmiewa w warunkach studyjnych.

 

 

Powracający Ablinger tym razem wziął na tapet Ezrę Pounda. Kilkukrotne powracanie do dzieł z tego cyklu (tym razem z Emilią Sitarz przy fortepianie) pozwoliło mi dostrzegać za każdym razem nowe treści, które niosą nie tylko utwory, ale i ludzki głos. W wydawać by się mogło spokojnych słowach poety Ablinger odkrywa masę emocji. Każde dzieło oddawało więc po części charakter portretowanych osób – opisywało je ich muzyką.

 

Wywiad z Grażyną Pstrońską-Nawratil – kompozytorką przedostatniego dzieła zaprezentowanego na niedzielnym koncercie – będziecie mogli już niedługo przeczytać na naszym portalu. Dowiecie się, co ona mówi o utworze, który we mnie wywołał mieszane odczucia. „Słowik i kamień” to dzieło powstałe w ramach autorskiego cyklu „Reportaże”. Od razu można zauważyć deklarowaną przez kompozytorkę „próbę uchwycenia audiosfery oglądanych krajobrazów”. Muzyka jest bowiem niezwykle obrazowa – słychać deszcz albo burzę, a w głowie tworzą się ruchome obrazy, które wyzwala muzyka. Muzycy eksplorują jednocześnie różne instrumenty – pocierają matą o struny fortepianu lub upuszczają na nie odbijające się przedmioty. Magdalena Kordylasińska-Pękala i Piotr Maślanka przy instrumentach perkusyjnych operowali natomiast smyczkiem. Działania eksplorujące instrumenty i obrazowa muzyka tworzyły w połączeniu atmosferę wyciszenia, w której artyści po cichu przesuwali się między licznymi instrumentami, z niezwykłą dokładnością pocierali je, uderzali w nie. Było to hipnotyzujące nawet na poziomie obserwacji muzyków, którzy wydawali się całkowicie pochłonięci obrazami, które tworzą. Miałem niestety poczucie pewnego stereotypu w tym dziele i orientalistycznego spojrzenia, o którym już dziesiątki lat temu mówił Edward Said. Japonia to ogrody, „łany herbaty”, „cedrowe gaje”, „cynobrowe bramy świątyń” – tak opisuje dzieło kompozytorka w przewodniku po festiwalu. A przecież Japonia to też wielkie miasta, technologia, ludzie czy nawet brud. W kontekście obecnych wydarzeń, protestów i kontrowersji dotyczących postrzegania innych kultur to dzieło wydaje mi się dość marzycielskie. Po części tworzy ono z rzeczywistego kraju Wschodu miejsce duchowe i generuje projekcje znane z opowieści o przedindustrialnej Japonii. Może moje oceny są lekko przesadzone, bo jak sama kompozytorka zaznacza, chodziło o uchwycenie jej interpretacji tego miejsca. Nie ma się co oszukiwać, że Japonia jest krajem niezwykle odmiennym kulturowo i nic dziwnego, że właśnie takie miejsca, jak np. Las Samobójców poruszają twórczynię najbardziej. I może po prostu obiektywizm nie jest tym, czego powinno się oczekiwać od muzyki.

 

Koncert zakończyła czwarta kompozycja z serii „Voices and Piano”. Była to z mojego punktu widzenia dość dziwna decyzja, szczególnie że utwór Pstrońskiej-Nawratil zakończył się powolnym wyciszeniem w atmosferze medytacji., a Ablinger częściowo mnie z niej wyrwał. I choć muzyczna wypowiedź Piera Paola Pasoliniego okazała się najspokojniejsza i nieco tajemnicza, to myślami pozostałem przy ruchomych obrazach, które pozostawił w mojej głowie „Słowik i kamień”.

 

Wojciech Gabriel Pietrow

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.