Mapa etyki branżowej

07.06.2020
fot. Pexels

Często wydaje się nam, że nie możemy zbyt wiele dla kogoś zrobić. Że każdy w życiu opowiada własną historię i koniecznie musi sam jej ciężar udźwignąć. Chętnie mówimy wtedy o dojrzałości i odpowiedzialności, o tym, że wszyscy mamy jakieś problemy i że wszyscy uczymy się z nimi sobie radzić.

Czytamy skomplikowane książki i artykuły na temat prostych rozwiązań, które sprowadzają się do tego, aby znaleźć właściwy balans pomiędzy samorozwojem a relaksem, być cierpliwym i nie przerzucać na innych swoich frustracji. Zachęca się, aby powrócić do źródła, abyśmy poznali powód naszego niezadowolenia, zrozumieli przyczyny i i uwarunkowania. Wówczas możemy rozpocząć świadomą pracę z umysłem i zmienić swoje negatywne nastawienie, które wpływa na odbiór wszystkiego, czego doświadczamy. Dzięki afirmacjom zyskujemy szansę na to, że wszechświat w odpowiednim momencie z wdzięcznością odpowie na wszystkie nasze zapytania, a dobra energia do nas powróci zwielokrotniona, o ile tylko zbyt obsesyjnie nie będziemy tego wyczekiwali. Jakakolwiek presja rzadko bywa korzystna.

Ostrygi i misjonarze

I te założenia nie są bynajmniej błędne. Z pewnością są natomiast niewystarczające. Nie jest prawdą stwierdzenie, że mamy niewielki wpływ na drugiego człowieka, gdyż możemy mieć ogromny. Oczywiście pod warunkiem że druga strona nie zamknie się w sobie jak ostryga w muszli. „Muszla” w tym kontekście to bardzo silne ego, które karmi się naszymi lękami, zranieniami, kompleksami, poczuciem niedocenienia, brakiem wiary, bólem. Rozmowa z ostrygami jest trudna, praktycznie niemożliwa. Ze środka nie wydobywa się żaden głos, a przy próbie otwarcia muszli możemy się pokaleczyć, zaś w rany może się wedrzeć infekcja. O nie, otwieranie ostrygi na siłę nie zawsze jest jest dobrym pomysłem, nie można tu się kierować wyłącznie swoim apetytem. Choć niektórzy wydają się do tego wprost powołani.

Nigdy nie zapomnę mojego czatu z psychologiem, na który zdecydowałam się z czystej ciekawości. W paru słowach opowiedziałam mu o swoim życiu, o tym, że chciałabym robić coś dobrego dla innych. Oceniono mnie jako przypadek „misjonarki”. Dość długo zastanawiałam się, ile może być w tym prawdy, aż uświadomiłam sobie, że w pewnym sensie każdy artysta jest takim „misjonarzem”, inaczej nie byłoby żadnego sensu dzielić się swoją sztuką z publicznością. Chyba że z pragnienia sławy i pieniędzy lub z pobudek narcystycznych. Więc tak, „jestem misjonarką”, pomyślałam, i dobrze mi z tym.

Papier to papier

Jakiś czas później spotykałam na swojej drodze różnych ludzi, którzy sporo ode mnie wymagali, niewiele oferując w zamian. „Misjonarzowi” taki stan rzeczy nie wadzi, w innym wypadku „misjonarskie” działania byłyby z gruntu interesowne. Kiedy jednak uzmysłowiłam sobie, że akceptacja tego, że inni ciebie wykorzystują, jest pewnego rodzaju ignorancją z mojej strony i przyzwoleniem na coś niewłaściwego (przecież nikt tu nie jest mniej ważny!), wreszcie zaczęłam się środowiskowym stosunkom uważnie przyglądać. Na początek pod lupę wzięłam samą siebie, tak jak wspomniane mądre książki i artykuły sugerują. Odkryłam, że nie mogę chcieć nikogo nawracać na siłę – ani na moją sztukę, ani na mój punkt widzenia na relacje interpersonalne i cele branży. To nie byłoby już „misjonarstwem”, ale „krucjatą”. W drugiej kolejności wyrobiłam w sobie silne przekonanie, że choć indywidualna perspektywa może się zmieniać, to jednak jakieś współrzędne geograficzne dobrze na tę mapę etyki branżowej nanieść. Okazało się, że nie musi to mieć wiele wspólnego z ocenianiem siebie nawzajem. Jeśli patrzysz na mapę, nie możesz się na nią obrażać za to, że zawiera dość dokładne oznaczenia, nazwy, kierunki i symbole, jednocześnie warto zwrócić uwagę, czy czegoś istniejącego w znanej nam rzeczywistości nie pominięto lub nie przekształcono, a może widać to dopiero przy dużym powiększeniu lub – przeciwnie – coś wydaje się bardziej klarowne, gdy spojrzymy na to z dystansu. W końcu papier to tylko papier.

Zdobądź punkty

Moja mapa nie jest zwykła – to mapa środowiska artystycznego. Sporządziłam ją dla higieny pracy, więc nawet było w tym posunięciu więcej pragmatyzmu niż idealizmu, chociaż sama się tym odkryciem zadziwiłam. Ta mapa niewiele różni się od innych map, poza tym, że dotyczy etyki branżowej – pokazuje drogi skądś dokądś oraz miejsca, które można minąć w podróży. Niektóre trasy są bardzo szybkie, inne widokowe, na jeszcze innych łatwo się zgubić. Tutaj każdy krok ma wpływ na następny, a poruszanie się jest proste jak w grze RPG – zbierasz punkty za zasługi, jeśli misja ma się powieść. Tak zresztą jest chyba w każdym fachu, nie trzeba być artystą, żeby to rozumieć. Założenie jest jedno: za każdym razem, gdy zrobisz coś dla kogoś, pomagasz zarówno tej osobie, jak i samemu sobie. Takim działaniem przede wszystkim poprawiasz komuś i sobie nastrój (komuś – bo naprawdę pomogłeś, sobie – bo zrobiłeś coś dobrego), a to niewątpliwie wzmacnia twoją psychikę. Ponadto układa się z tego swoiste równanie matematyczne, nie musimy nawet się konkretnie wspierać, są prostsze przykłady. Jeśli każdej osobie, którą na chwilę spotkasz na „scenie”, przedstawisz się, a ona tobie i będziecie o tym spotkaniu opowiadali wszystkim innym, których później spotkacie podczas swojej podróży, być może nagle dowie się o was pół kontynentu. A gdy już dowie się o was pół kontynentu, być może wraz z zainteresowaniem wami wzrosną też wasze przychody. A kiedy wzrosną wasze przychody, będziecie mogli zapraszać więcej wartościowych osób do współpracy, a także stwarzać możliwości rozwoju debiutantom i zyskacie przestrzeń do pracy twórczej, której jakość siłą rzeczy się podniesie, i tym samym odbiorca sztuki będzie jeszcze bardziej zadowolony, o waszych rodzinach i wszystkich napotykanych osobach, które odtąd będziecie witali z uśmiechem, nie wspominając.

Zacznij od biogramu

Przekładając to na realia środowiska artystycznego – zapytaj samego siebie z ręką na sercu, czy na co dzień pamiętasz o wszystkich, którzy cię w życiu zainspirowali, którym być może coś zawdzięczasz lub z którymi po prostu wiążą cię ciepłe wspomnienia. Jeśli tak, to nie ma się czym chwalić, pozostaje jedynie się cieszyć. Jednak warto też się tym doświadczeniem podzielić. Wymień w swoim biogramie nazwiska osób, o których chciałbyś, aby nie zapomniano, którym jesteś wdzięczny, z kontaktu z którymi byłeś może dumny lub dla których chciałbyś zrobić cokolwiek dobrego. Każdy człowiek się liczy: ktoś cię komuś polecił, ktoś o tobie mówi w radiu, ktoś ci uszył kostium, ktoś ci zrobił makijaż, ktoś reżyseruje spektakl z twoim udziałem, ktoś z tobą występuje na scenie, a lata temu ktoś cię tego wszystkiego nauczył.

Jeżeli nie podejmujesz się realizacji jakiegoś zadania artystycznego, poleć kolegę, który może to dobrze zrobić, przecież nie będziecie rywalizowali ze sobą, jeśli i tak nie byłeś zainteresowany jakimś projektem. Jeżeli rozpisujesz projekt, na który będziesz chciał pozyskać dotację, pomyśl o tych, z którymi już pracowałeś i którzy marzą o rozwoju zawodowym lub w ogóle o jakimkolwiek nowym zleceniu. Ile razy w początkach kariery (i, o zgrozo, nie tylko) współpracowaliście za słabe pieniądze, może teraz wreszcie wasza wytrwałość i lojalność zaowocuje tym, na co naprawdę zasługujecie? Jasne, nie zapraszaj tych, z którymi źle ci się pracowało, bo to nie ma żadnego sensu. Nie kierowałbyś się wówczas względami artystycznymi, ale uprawiałbyś zwykłe kolesiostwo. Jednak w polecaniu siebie nawzajem i zapraszaniu do swojego twórczego życia naprawdę nie ma nic złego, jeśli dobrze wykonujecie swoją pracę!

Kropla drąży skałę

Ze sztuką jest jak z życiem – jeśli się nie angażujesz, to nawet jeśli cokolwiek samo do ciebie przyjdzie, to prawdopodobnie nie będziesz potrafił się tym cieszyć, twoja praca przestanie być pasją, a stanie się wyłącznie rzemiosłem. A jeśli chcesz się zaangażować, to musisz się kierować sercem i z jego powodu szlifujesz warsztat. Jeśli chciałbyś dotrzeć do szerszej grupy odbiorców, sam stań się czyimś odbiorcą. Jeśli pragniesz uczestniczyć w kulturze, twórz tę kulturę, czekając na zaproszenie od kogoś, już wysyłaj swoje. Może dzięki takiemu myśleniu artystom będzie łatwiej przetrwać, szczególnie w czasach pandemii i kryzysu gospodarczego, kiedy większość scen pozostaje zamknięta. Nagle się okaże, że tak naprawdę na wiele rzeczy mamy wpływ, że kropla drąży skałę. Że zawsze możemy coś dla siebie nawzajem zrobić i każde spotkanie w życiu stwarza już szansę, a nawet obarcza odpowiedzialnością za to, jak dalej wobec siebie postąpimy, bez względu na to, czy wierzymy, czy nie w przypadek. Choć nie wszyscy jesteśmy tacy sami, to przecież wszyscy chcielibyśmy mieć tu swoje miejsce, pozostając takimi, jacy jesteśmy, gdy kierujemy się swoim sercem. A jeśli już zupełnie nie potrafisz „kochać bliźniego jak siebie samego”, to proszę, przynajmniej „nie rób bliźniemu, co tobie niemiłe”. Możesz postąpić pożytecznie, niepożytecznie lub nie postąpić wcale. Wybór masz zawsze.

Maja Baczyńska

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.